środa, 26 czerwca 2013

Nie mogę utopić swoich demonów, one wiedzą jak pływać.


Nicholas Sykes
szesnaście lat
jakimś cudem jest scenariopisarzem w szkolnym teatrzyku
chętnie od czasu do czasu wpadnie na kółko muzyczne
trzy czwarte jego bladego ciała jest pokryte tatuażami
śpiewa, tak w sumie


Zawsze twierdził, że chce żyć, a nie tylko istnieć, a mimo wszystko od czasów podstawówki powoli zamykał się w sobie. Cieszył się z uśmiechów rodziców, kiedy mówił im o kolejnej dobrej ocenie lub innym osiągnięciu. Był ich idealnym synem, którego uważali za wyjątkowe dziecko. W szkole jednak Nicholas przeżywał okropne rzeczy. Starsi uczniowie bili go. Tak właśnie powstał jego pierwszy tatuaż, który miał zasłonić jego bliznę na ramieniu. Na jednym się nie skończyło i dopiero wtedy, gdy po czterech miesiącach chłopak wyznał co się dzieje rodzice dowiedzieli się o tym, co się działo. Już wtedy na jego klatce piersiowej nie można było zauważyć żadnego bladego kawałka jego skóry. Oni zrozumieli. Pozwolili mu iść swoją drogą, bo przecież nie byli tacy jak Ci wszyscy inni rodzice, którzy na siłę kazali swoim dzieciom być pseudo idealnymi. Akceptowali go takim, jakim był. Kochali go i uśmiechali się, kiedy Nicholas mówił o tym, że jego zespół się rozwija. Przychodzili na każdy koncert garażowy słuchając, jak ich syn zdziera sobie gardło do mikrofonu. Wsłuchiwali się w słowa piosenek, które sam tworzył. Wypływały one prosto z jego serca. Pisał o tym, co go męczyło i o tym, co myślał. Byli z niego dumni jak żadni inni rodzice ze swojej pociechy. A on dziękował za to, że ma obok siebie takich wspaniałych ludzi. Dziękował za nich Bogu, którego nie miał, bo jednak nie wszyscy idziemy samotnie pustymi schodami.

Sprawia, że Anioły krzyczą, a Demony płaczą, serio.

Lustra zaczynają szeptać
Cienie zaczynają obserwować
Dusi mnie własna skóra
Pomóż mi znaleźć sposób aby oddychać...


____________________________________________________________________
No to witam z moim Nicholasem, huh. 
Mam nadzieję, że nie jest taki zły. 
Więcej dowiecie się o nim trochę później, a tymczasem zapraszam do wątków oraz powiązań.
Ten pan to Oliver Sykes
Na górze i na dole jest Bring Me The Horizon - Can you feel my heart/Sleepwalking. 
Obiecuję, że będzie tego więcej. 
No to,
dzień dobry. 

32 komentarze:

  1. [no i jest pan Nicholas. witam serdecznie i od razu wychodzę z propozycją wątku. zespół Nicka zagrał kilka koncertów w małej knajpce, której Heather jest częstą bywalczynią. muzyka, którą grają wpadła jej w ucho, toteż zapamiętała kilka tekstów. nie umyka to uwadze Nicka, który zaprasza ją dla zabawy do wspólnego śpiewania. i w ten sposób się poznają. eh, i kolejny 'ambitny' pomysł.]

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ollie <3 I BMTH <3 Już cię wielbię, wieeesz? *,*
    Poza tym, witam serdecznie! Z chęcią zacznę wątek, o ile podrzucisz jakiś pomysł na powiązanie :)]

    Cleopatra

    OdpowiedzUsuń
  3. [Po pierwsze, zamienię się w wielką fangirl i powiem: OBOŻEŚWIĘTYOLIBMTHJEZUJEZUOMÓJBOŻE.
    Okej, skończyłam, teraz mogę przejść do wątku. Ja zawsze chętnie ciasteczka przyjmuję, więc pomysł jak najbardziej mi pasuje. Mają się znać, czy lecimy od początku?]

    Nathaniel

    OdpowiedzUsuń
  4. [To jest nie tylko jej, ale i moja data urodzenia xD
    Co do pomysłu, myślę, że jest dobry. Można byłoby dodać, że Nico już od jakiegoś czasu za nią łazi i błaga o ten koncert, aż w końcu obiecała mu, że postara się coś zorganizować. I tada, udało jej się i teraz mogą być jakieś przygotowania :)]

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  5. [Okej. Zacznę jeszcze dzisiaj, za chwileczkę, więc oczekuj mnie :D]

    Nathaniel

    OdpowiedzUsuń
  6. [Słoń, Słoń. Boże, ja tam go kocham i rucham monitor, byłam na koncercie WSRH, bo grali u mnie stosunkowo niedawno i idę znowu listopadem na samego Słonia. WIESZ JAK ON SIĘ CUDOWNIE UŚMIECHA?! Coś cudownego, mówię Ci. Co do wątku to przychodzi mi do głowy jedynie coś związanego ze stołówką. Ja tam nie wiem, dzisiaj jestem wypłukana. D:]

    OdpowiedzUsuń
  7. Po co miał wracać do pustego mieszkania? Żeby znowu usiąść w kącie i myśleć, jaki jest beznadziejny? Żeby spłynęła na niego kolejna fala winy? Nie myślał o przeszłości tylko wtedy, gdy coś robił, miał czymś zajęte ręce, zajmował się czymkolwiek, pożytecznym czy też nie. Pomagała mu też muzyka. Gdy siadał przy perkusji wracała do niego energia i chęć życia. Myślał o rytmie, kolejnych uderzeniach pałeczkami w bębny i w talerze. To był jego świat, z którego nie chciał wychodzić. Jednak na koniec zawsze uderzała w niego szara rzeczywistość, sprawiająca, że znów zamykał oczy i pogrążał się w czarnych myślach. Były osoby, które go wspierały, oczywiście, że były. Może on był po prostu zbyt dumny, żeby sobie pomóc.
    W domu nikt na niego nie czekał, dlatego postanowił siedzieć w szkole, zupełnie bez celu. Miał świadomość, że w tym miejscu są inni ludzie, więc nie był całkowicie samotny, nawet jeśli lekcje już się skończyły i tylko od czasu do czasu ktoś przechodził obok niego, nawet nie obdarzając go spojrzeniem. Przynajmniej ktoś tu był...
    Czytał jakąś gazetę, siedząc na jednym z parapetów, gdy do jego uszu doszła muzyka. Muzyka, która mu się podobała. Zeskoczył z parapetu i poszedł do sali, skąd dobiegały dźwięki instrumentów. Cicho wszedł do środka. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Kto by pomyślał, że Nicholas, którego Nathaniel nieco znał, ma takie płuca i świetny głos.
    Żaden z muzyków chyba go nie zauważył, więc nie miał zamiaru im przeszkadzać. Po prostu słuchał muzyki i dał o sobie znać, dopiero gdy skończyli grać, klaszcząc w ręce i uśmiechając się do nich pogodnie.

    Nathaniel

    OdpowiedzUsuń
  8. [Yay! LARP, jak ja kocham LARPy!
    Wybacz, mój cały intelekt zwykle znika, gdy przychodzi do LARPów]

    Było duszo i raczej ciepło. Takie powinny być soboty, kiedy nachodzi cię ochota do nicnierobienia. W przypadku Pchły była to raczej nieustanna zachcianka, ale w soboty mogła się im w pełni oddać. W soboty nikt nie mógł jej przeszkadzać. Doskonale rozumiał to Phil, który spędzał cały dzień u kolegi, doskonale rozumiał to Dave, którego los nie za bardzo obchodził Fleę, słabo rozumiała to Beth, ale ona niestety już tak miała.
    Wiatrak u sufitu pracował bezgłośnie, wiatraczek przystawiony do laptopa pracował głośniej niż procesor. Francesca kochała szum swojego procesora, ale jeszcze bardziej kochała Willa Grahama w "Hannibalu". Właśnie kończyła pierwszy sezon. Znowu. Planowała zacząć oglądać jeszcze raz, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.
    Była sama w domu, do tego wciąż ubrana w piżamę. Otworzyła okno i wychyliła się. Kiedy zobaczyła, że na wycieraczce stoi Nico, zawołała coś, co brzmiało jak "oouueej!" i zniknęła, żeby zbiec na dół i otworzyć drzwi. nie przejmowała się tym, że jest ubrana w przyduży podkoszulek ze zdjęciem uśmiechniętego hamburgera. Wpuściła chłopaka do środka i od razu kazała opowiadać, co się stało. Nico nigdy nie przychodził do niej, jeśli nie stało się coś fantastycznego.
    Półtorej minuty później pędziła do swojego pokoju, żeby się przebrać. Nie dbała o wybór garderoby. Zatroszczyła się dopiero o ciemny płaszcz z kapturem (dokładnie taki, jakie Drużyna dostała w Lothlorien), skórzany pasek z sakiewką i prawie-średniowieczną torbę. Wyglądała trochę jak elf, który zgubił drogę. Zadowolona z efektu zbiegła na dół.
    - Jestem prawie gotowa - oznajmiła, wpadając go kuchni. Zabrała sok (opatrzony jej imieniem), dwa batoniki (bezimienne) i paczkę czipsów (podpisaną przez Dave'a). Po namyśle dorzuciła jeszcze pudełko Lucky Charms (też jej) na wypadek, gdyby to była długa podróż. Prawdziwy quest musi trwać.
    - Mógłbyś mi to zapiąć? - zapytała, podając Nicholasowi naszyjnik z osobliwym, jakby wróżkowym wisiorkiem. - To na wypadek, gdybyśmy spotkali Aragorna. Wtedy na pewno mnie pozna i zabierze do Śródziemia.

    F. Ainsley

    OdpowiedzUsuń
  9. [nie jestem wybredna co do długości. staram się odwdzięczać na miarę tego, co otrzymam sama :)]

    Urokliwe miejsce. Mała knajpka z dala od centrum miasta, która gościła ludzi naprawdę chcących ją odnaleźć. Stosunkowo niewielka. Tonęła w gąszczu ogromnych sklepów, biurowców, rzadko dostrzegana przez przechodniów, nie szukała też rozgłosu. Wewnątrz powietrze było przesycone zapachem orzeźwiających napoi i lekkich przekąsek. W blasku przyciemnionych lamp snuły się nitki papierosowego dymu. Wchodząc tu wyobraźnia przenosiła się w czasie o dwadzieścia lat wstecz, choć świadomość tkwiła w teraźniejszości.
    Zimna butelka piwa ziębiła drobne palce Heather. Para skraplała się na jej ściankach, spływała i znikała w szczelinach podniszczonego baru. Wokół przewijały się twarze pozostałych gości. Znajome bądź nie. Uśmiechnięte bądź przejawiające pierwszy stopień depresji. Różnorodność. Ludzie szukający odpoczynku i relaksu. Samotności i towarzystwa. Ukojenia w ulubionym drinku. Magia tego miejsca polegała na jego elastyczności. Każdy, przekraczając stare, skrzypiące drzwi, mógł poczuć się tu swobodnie. W tej krótkiej chwili stanowili jedną, wielką rodzinę.
    Nie słuchała muzyki. Czuła ją, każdym zakamarkiem ciała. Kołysało się w rytm znajomych dźwięków. Podskakiwało, gdy na scenie temperatura sięgała zenitu. Bezwiednie, niczym pacynka sterowana przez piekielnie zdolnego aktora. Zawsze tak samo, zawsze pobudzana tymi samymi emocjami. Poruszenie swoich słuchaczy dawało artyście poczucie spełnienia. Próbowała poczuć ten entuzjazm. Poczuć to, co działo się teraz w głowie każdego z chłopców występujących na scenie. Nieśmiałe życzenie. Niesprecyzowane. Nie wypowiedziane na głos, a jednak mogło spełnić się za chwilę.
    - Co do... - nikt nie mógł jej usłyszeć. Nie mogła zareagować. Była bezsilna wobec uścisku dłoni wokalisty. Bezsilna wobec energii, z jaką wciągnął ją na scenę. Rozkojarzona, omiotła wzrokiem najbliższe otoczenie, niepewna swojego zachowania. A gdyby tak... Zabawić się? Choć przez chwilę. Bycie przeciwko światu oznaczało brak zgody na jego ingerencję w życie. Czy któreś słowo mogłoby zranić bardziej od tych raz usłyszanych? Uwolniła włosy, dotychczas krępowane luźna gumką. Płynnym ruchem głowy doprowadziła je do nieładu. Wyrwawszy z dłoni wokalisty mikrofon zbliżyła go do swoich ust. Robiła to po raz pierwszy. Dźwięk własnego głosu, wzmocniony niepojętym dla niej elektrycznym sprzętem, niemal wprawił ją w zakłopotanie. Fałszowała czy nie... Emocje zadusiły ośrodek odpowiedzialny za racjonalną analizę. Była bliska śmiechu. Do jej oczu napłynęły łzy spowodowane usilnym pragnieniem zachowania powagi. Mimo to wpatrywała się w chłopaka, któremu skradła mikrofon. W głębi ducha obawiała się jego reakcji.

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  10. [Witam, witam i o wątek pytam. Wydaje mi się, że Cię znam ale nie jestem pewna.... Mniejsza.
    Ja przychodzę po wątek. W sumie to mój jedyny pomysł jest taki, że pokłócą się na zajęciach z teatru, a potem będą musieli razem zagrać jakąś piosenkę na zajęciach z muzyki. Dlatego jeśli masz coś lepszego to wal śmiało :) ]
    Erika Molin

    OdpowiedzUsuń
  11. [Tatuaże, ach <3 Już lubię tego pana :D Proponuję wątek i coś tam mi nawet świata w głowie. Może Nadia kiedyś przypadkiem dostrzegła go i jego wygląd zaintrygował ja na tyle, że postanowiła go naszkicować? I później ten kompromitujący fakt wyjdzie na jaw.]

    _Nadia

    OdpowiedzUsuń
  12. Jako przewodnicząca szkoły, Alice miała naprawdę dużo rzeczy na głowie. Szczególnie, że nie była typem osoby, która odkłada wszystko na bok, albo robi wszystko, aby mieć jak najmniej pracy, o nie. Panna Stampfer od początku swej kadencji zajmowała się nawet najmniejszymi sprawami, które przecież mogły poczekać. Ona wolała jednak zrobić wszystko jak najszybciej, aby później nie mieć zaległości, co zapewne doprowadziłoby ją do szaleństwa i załamania nerwowego. Nie wspominając już o matce, która byłaby jeszcze bardziej zawiedziona niż zazwyczaj, choć Alice rzadko kiedy popełnia pomyłki i wszystko doprowadza do perfekcji. Kilka osób nawet stwierdziło, że to dzięki niej społeczeństwo szkoły jeszcze się nie rozpadło, a uczniowie nie zaczęli strajkować, bowiem gdyby nie ona, dyrektor zapewne zapomniałby o takich sprawach jak koncert, przedstawienie teatralne czy chociażby remont szkoły, którym właśnie się zajmowała. Najgorsze z tego wszystkiego była oczywiście robota papierkowa, której trzeba było pilnować każdego dnia. Alice bowiem przekonała się już niejednokrotnie, że jak ona tego nie zrobi, wszystko pójdzie w pizdu i koniec końców nic nie wyjdzie. Czasami miała wrażenie, że pracuje więcej niż dyrektor, który siedzi w swoim gabinecie i nic nie robi, a ona musi się jeszcze uczyć. Niech więc nikt się nie dziwi, że dziewczyna ma ledwie czas pójść na lunch, a co dopiero mówić o wyjściu na domówkę czy do kina ze znajomymi, których praktycznie nie posiada właśnie przez wieczne zapracowanie.
    W tym tygodniu jej priorytetem był koncert szkolnego zespołu, który miał się odbyć w sobotę wieczorem. Mieli przyjść uczniowie, grono pedagogiczne i rodzice, czyli jeden wielki tłum, który musiał pomieścić się na sali gimnastycznej. Najgorsze jednak było przygotowanie sceny i wykonanie reklamy, czym osobiście na szczęście nie ona się zajmowała. Alice miała tylko dopilnować, aby wszystko miało ręce i nogi i było gotowe do soboty. W związku z tym musiała być oczywiście na próbach zespołu, które przez kilka następnych dni miały odbywać się na sali gimnastycznej, aby wszystko zaplanować i sprawdzić czy działa cały sprzęt. Pierwsza taka próba przypadła właśnie na dzisiejszy dzień, więc prosto po lekcjach, Alice skierowała się do sali, która miała być zarezerwowana dla niej, kilku uczniów z samorządu, jak i szkolnej gazetki oraz zespołu, rzecz jasna. I chyba nikt by się nie zdziwił, że to panna Stampfer była pierwszą osobą, która stawiła się na miejscu. Klapnęła więc na trybunach, rozkładając potrzebne papiery ze swoimi notatkami i uwagami, zaczynając je przeglądać.

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  13. [Mysle, ze cos by mozna bylo wymyslic miedzy Max, a Nico. Jakies pomysly?]/Max

    OdpowiedzUsuń
  14. [E tam, trochę drastycznych i okrutnych czynów być musi, to w końcu szkoła haha :D Zaczniesz?]

    _Nadia

    OdpowiedzUsuń
  15. [Mogą się znać, może kiedyś Tommy musiał zrobić Nickowi zdjęcia do szkolnej gazetki (jako że Sykes to pewnie taka trochę szkolna sława) albo to Nick poprosił go o zrobienie zdjęć na, dajmy na to, stronę internetową zespołu, czy coś takiego, no i tak jakoś wyszło, że się zakumplowali. Co do wątku - Tommy nie jest jakimś szalonym wyznawcą, jest ateistą i lubi czasem poironizować, przywołując postać Potwora Spaghetti, ale tak właściwie to nie przywiązuje do tego wielkiej wagi. Może zrobimy po prostu jakieś zwykłe spotkanie, albo mniej zwykłe, po jakimś koncercie, przekrzykiwanie się w tłumie zakochanych fanek i tym podobne. Albo kombinujmy dalej ;>]
    Tommy Moore

    OdpowiedzUsuń
  16. [Witam. MOże jakiś wątek ? :)]

    Ria S.

    OdpowiedzUsuń
  17. [Wolałabym co prawda nie mieszać w to od razu jej ojca. Może jakaś znajomość w szkole? Śliczna seniorka, taka grzeczna, może gdzieś kiedyś się poznać z niegrzecznym gówniarzem :D]

    Ria

    OdpowiedzUsuń
  18. [Ja muszę mieć wątek więc! <3]
    Amelie

    OdpowiedzUsuń
  19. Nadia nie chciała rzucać się w oczy. Chociaż miała liczne kolczyki i nawet tatuaż, to wszystko było robione tak, aby ona o tym wiedziała, a inni już niekoniecznie. Była niska i drobna, to pomagało jej przemknąć korytarzem, przepchnąć się przez tłum i szybko znaleźć wolne miejsce, tylko dla siebie. Długie brązowe włosy zazwyczaj miała rozpuszczone, kiedy tylko czuła się zawstydzona - a zdarzało się to całkiem często - opuszczała głowę i kosmyki zasłaniały jej czerwone policzki. Na ludzi nie patrzyła, chyba że z kimś rozmawiała. Czuła się inna. Nie miała bliskich, nie miała domu, nie miała szczęścia. Nie czuła się poszkodowana, ale wiedziała, że inni są po prostu od niej lepsi.
    Miała zarówno bliskie osoby w szkole, jak i takie, które nie przepadały za nią. Nie sądziła jednak, aby miała wrogów, którzy zechcą zrobić jej na złość. Był to dla niej mocny cios. Szkicowanie było jej pasją, nie przynosiło więc problemów. Za pomocą kartki i ołówka mogła pozbyć się wszystkich swoich problemów, uwiecznić coś w postaci rysunku czy utrwalić kogoś. Kiedy ktoś ją intrygował, zawsze starała się utworzyć jego portret. W szkole nie trafiło się zbyt wiele osób, które miała w swojej kolekcji. Wszystkie ukończone rysunki zamykała w swojej szufladzie, aby nie wpadły do niczyich rąk. Nie lubiła pokazywać swojej twórczości. Tym razem przypadek przesądził nad wszystkim. Dokończyła po szkole portret jednego z młodszych chłopaków. Nicholas wpadł jej w oko za pomocą swoich tatuaży. Nie dało się przejść obok niego obojętnie.
    Dzień później, kiedy przyszła do szkoły, już na wejściu przywitały ją śmiechy i kpiny. Dopiero kiedy znajoma zaciągnęła ją pod tablicę z ogłoszeniami, zobaczyła swój, podpisany rysunek. Chciała go zerwać, ale kilku mięśniaków uniemożliwiło jej to. Ze łzami w oczach wybiegła z budynku szkoły i zatrzymała się dopiero na tyłach placówki, tam gdzie nikogo nie mogła teraz spotkać.
    Wiedziała kto przyczepił ten szkic. Pamiętała jak wpadła przypadkiem na chłopaka z drużyny koszykówki, a ten podał jej rozsypane książki. Nie miała czasu na rozmowy i nie sprawdziła czy odzyskała wszystko.
    Podkuliła nogi i zakryła dłońmi twarz. Czuła jak wstyd opanowuje jej ciało. Nie miała pojęcia co się stanie jak Nicholas zobaczy ten rysunek. I wtedy usłyszała znajomy głos. Słyszała go nie raz na korytarzu, kiedy zbierała w pamięci najdrobniejsze szczegóły.
    - No pięknie. - Jęknęła pod nosem, gdy podniosła wzrok i spotkała na swojej drodze Nicholasa. - To ja. Chociaż nie powinno mnie tu być. - Podniosła się i wyminęła go, aby nie wdawać się w dyskusje.

    _Nadia

    OdpowiedzUsuń
  20. [Ona mu szybciej palce odgryzie niz pozwoli opatrzyc wlasne, natomiast mozna zrobic tak, ze bedzie próbowal, a w koncu ona sama to zrobi, zeby juz ja nie meczyl. W zasadzie, co powiesz na relacje ‘brat-siostra’, przy czym on odgrywa role tego, który stara sie jej pomóc, a ona tej, która tej pomocy nie chce, bo nigdy nie wiadomo o co z nia chodzi. Zakrecilam to niezle. Chodzi tylko o to, by on ze swoim dobrym serduszkiem chcial sie do niej zblizyc co nie jest takie proste. Rzeczywiscie, niech przyjdzie do tej piwnicy, poslucha jak sobie brzdaka, a robi to na tyle ostro, ze palce odpadaja. No i jakos to pociagniemy, co Ty na to? Pójda na gore do mieszkania, ona opatrzy sobie te palce, on bedzie wkurzony albo chociaz zdenerwowany, ze nie chce przyjac jego pomocy, a potem zrobia cos do jedzenia i sie potoczy dalej. Pasuje?]/Max

    OdpowiedzUsuń
  21. Czuła ogromny wstyd i chyba nic nie mogło go złagodzić. Nikt, NIKT nigdy nie widział żadnego jej rysunku i tak miało zostać, a teraz co? Zobaczyli go wszyscy. Może i przyjęłaby to w inny sposób, gdyby nie fakt, że została pośmiewiskiem. Właśnie tego unikała cały czas. Ukrywała swoją przeszłość, ukrywała to gdzie teraz musi mieszkać, nikt nawet nie wiedział, że jej rodzice nie żyją. Tak miało zostać. Miała być jak każdy, po prostu cicha dziewczyna, która nikomu nic złego nie zrobiła i też nie chce być krzywdzona przez głupotę innych.
    Widok Nicholasa ściął ją wręcz z nóg. Spodziewała się, że go zobaczy, ale bynajmniej nie tak szybko, nie teraz. Na spokojnie, owszem. Jakoś by to wyjaśniła, a teraz co? Mało tego, że sobie problemów narobiła, to i jeszcze pewnie jemu. A przecież on w tym wszystkim nie był nic winien. Zgody nie wyrażał, nawet nie pytała go o to. Nawet nie znali się!
    Czując zaciskające się palce na jej nadgarstku, zamknęła oczy aby uspokoić się. Nadal z oczu ciekły jej łzy, które pojawiły się zaraz po zobaczeniu portretu. Nawet nie wiedziała co miałaby mu powiedzieć.
    - Nie boję się ciebie. - Oznajmiła mu może nieco zbyt głośnym głosem, niżby chciała. Dopiero teraz obróciła się w jego kierunku, ale nawet nie spojrzała na niego. Spuściła głowę, pozwalając aby włosy zakryły jej mokre i czerwone policzki. - Po prostu ten rysunek nigdy nie zobaczyć światła dziennego. - Wyjaśniła już znacznie ciszej. - O czym chcesz ze mną rozmawiać? - Spytała, zmuszając się aby spojrzeć na niego. - Jeśli ktoś cię ze mną zobaczy jeszcze z ciebie zrobią pośmiewisko. - Westchnęła cicho.

    _Nadia

    OdpowiedzUsuń
  22. Powoli dochodziło do niej, że Nicholas jednak nie ma do niej pretensji. Nie kłamał, tylko mówił jak jest rzeczywiście. Mimo wszystko nie mogła wybacz sobie swojej głupoty. Jej został rok szkoły, a on był od niej młodszy i tym samym mógł bardziej podpaść ludziom z ostatniej klasy. Taka hierarchia.
    Wiedziała, ze chłopak gra w zespole. Kiedy obrała go za swój cel rysunku, musiała dostrzec jego środowisko, aby ująć wszystko to, co z nim kojarzy. Nigdy nie miała okazji rysować tatuaży i to było najtrudniejsze zadanie w tym wszystkim, ale była dumna z tego portretu. Chociaż nie oddawał tego dobrego nastawienia chłopaka.
    Przyglądała mu się uważnie przy każdym słowie. Nie mógł kłamać. To widziało się. W końcu przekonała się nawet do uśmiechu. Może odzywała sie jej wrodzona naiwność, ale nie zastanawiała się nad tym. Mogło być znacznie gorzej i cieszyła się, że tak nie jest.
    - Jesteś muzykiem i chcesz mi wmówić, że opinia cię nie obchodzi? - Spytała nieco żartobliwie, zakładając za uch kosmyk włosów. Na moment spojrzała na swój nadgarstek gdy go puścił. Nie chciała uciekać. Nie miała do tego powodów. Odebrała od niego portret, przyglądając mu się. - Nie oddaje twoich zalet. - Stwierdziła. - Niektórzy potrafią oddać charakter człowieka przez sam szkic, a u mnie to tylko rysunek, na dodatek z nieco krzywym nosem. - Zaśmiała się pod nosem. - Przepraszam cię za to wszystko. Nie chciałam nikomu narobić problemu. - zapewniła go.

    _Nadia

    OdpowiedzUsuń
  23. Piwnica nie jest duża, mieści się tam niewielkie królestwo Max, gdzie spędza większość wolnego czasu. Stary materac ułożony pod ścianą, lampa biurowa, kilka książek i przede wszystkim basowa gitara. Generalnie mogłaby spędzić tam całe swoje życie, gdyby nie fakt, że czasem trzeba pozwolić sobie na ludzkie życie i fizjologiczne potrzeby – jedzenie samo nie wskakuje do gardła. W chwili obecnej jednak nie jest w stanie myśleć o niczym poza chwilowo granym kawałkiem. Przeskakuje z nuty na nutę. Czysto. Przygryza dolną wargę, zdając sobie sprawę, że powinna przestać kilka godzin wcześniej. Nie rezygnuje jednak i ciągnie melodię dopóki nie czuje jak palce ślizgają się po strunach. Klnie pod nosem i wsuwa po kolei jeden za drugim do ust, chcąc pozbyć się krwawych śladów. Wyciera się w czarną koszulkę i gra dalej. Ból jest względny, szczególnie że przyjemność, którą odczuwa w związku z dźwiękami, które wydobywają się z jej instrumentu działa jak morfina. Przymyka oczy i pozwala sobie na totalny freestyle, chcąc tylko słyszeć jak dźwięki tulą ją do siebie. Tylko one to pomogą, tylko one nie dostaną po mordzie za próbę zbytniego zbliżenia się. To karygodne. Jej brat często się śmieje, że gdyby mogła, wyszłaby za tą gitarę, a przecież nic w tym śmiesznego, bo rzeczywiście wolałaby całe życie spędzić u jej boku, brzdąkając każdego dnia, niż spędzić je z kimś kogo nie będzie nawet uważała za wartego uwagi. W większości przypadków, ludzie po prostu nie są.
    Słyszy kroki, bo akustyka w tym miejscu jest idealna. Przerywa grę i nasłuchuje, by następnie w nikłym świetle dostrzec znajomą sobie twarz. Przesuwa wzrokiem po jego ciele, po czym wraca do własnym palców, które opuchnięte, wyglądają strasznie. Cudownie. Gdyby chciała teraz się zabrać za lesbijski seks, miałaby nie lada problem. Czuje jednak ulgę, gdy łapie za butelkę z zimną wodą i po upiciu kilku łyków, resztę wylewa na obolałe dłonie. Nie odzywa się, bo nie czuje takiej potrzeby, a i jest pewna, że Nicholas i tak to zrobi. Jak zawsze.
    Max
    [Beznadziejnie, ale początku chyba z natury muszą być beznadziejny.]

    OdpowiedzUsuń
  24. [Świetny pomysł, Nico może wpaść do pokoju, w którym urzęduje Adam i rzucić mu w twarz scenariuszem z poprawkami. ;3 Jeśli zatwierdzasz to mogę zacząć, mimo że mózg mi paruje ;c]


    Adam

    OdpowiedzUsuń
  25. [przepraszam za jakość ;c]


    Zostawiać po godzinach to był szczyt złośliwości losu.

    Mimo niezbitych dowodów, jakie przedstawił dyrektorowi, że po prostu nie może zostać w szkole dłużej, bo ma w domu psa, który pewnie mu zniszczył połowę rzeczy, pijanego kumpla, który zniszczył jeszcze więcej niż pies i musi zrobić rozliczenie podatkowe, a w międzyczasie spieprzać do Meksyku, bo inaczej pójdzie siedzieć za niepłacenie alimentów – uznano jego argumenty za niewystarczające i dano do wypełnienia sterty papierów.

    Przerzucając kolejną teczkę z dokumentami; jak się okazało Adam od roku pracy w szkole nie wypełnił ani jednego protokołu, co dotychczas uchodziło mu na sucho, bo miłe koleżanki po fachu robiły to za niego, dopóki nie odkrył tego dyrektor i nie wpadł w szał; miał ochotę zabić się dziurkaczem. Głowa pulsowała mu tępym bólem i gdyby ktoś podrzucił mu zgodę na pobranie nerki pewnie postawiłby parafkę bez zastanowienia.

    Dopijając kolejną słabą kawę – bo nikt nie pokusi się o kupno nowego automatu, lepiej wydać pieniądze na pracownię chemiczną, co było dla niego ciosem poniżej pasa – oparł czoło o biurko i miał ochotę umrzeć. Dochodziła dziewiętnasta, a on nie był nawet w połowie, dyrektor kazał mu siedzieć do końca całej żmudnej roboty, czyli do usranej śmierci, a jeszcze w domu czekało go przygotowanie się do jutrzejszego spotkania koła teatralnego.

    Gdy szukał na szyi tętnicy, w którą wbiłby długopis – coś dużego brutalnie zaatakowała go w twarz, strącając pięknie posegregowane dokumenty na ziemię, rozlewając kawę a tym samym mocząc jego ostatnią paczkę papierosów.

    Wstał gwałtownie, łapiąc się za głowę.

    - W dupę jeżą, ja pier… – dopiero spostrzegł, że to jego uczeń stoi w drzwiach i ugryzł się w język. – Jeśli to ty rzuciłeś, przysięgam, zmieniam się w Hulka. – Rzucił ostro, starając się powstrzymać od wiązanki przekleństw i rękoczynów.


    Adam

    OdpowiedzUsuń
  26. Adam żałował, ze nie ma przy sobie tabletek na uspokojenie, albo żyletek, najlepiej żyletek. Najlepiej wepchnąłby je dzieciakowi do gardła i ze śmiechem patrzył jak się dławi, po tym jak bezczelnie zniszczył całą jego żmudną i nudną pracę – nikt sobie nie zdaje sprawy, że dla Adama było to jak zdobycia K2. Ale żeby uniknąć procesu o umyślne spowodowanie śmierci nieletniego opadł ciężko na krzesło i wziął do ręki scenariusz.

    Mimo wszystko gdzieś w jego umyśle tliła się mściwa satysfakcja. Nie był typem, który wycofuje się z walki, a raczej kimś, kto nie przebiera w słowach i czynach, aby dopiąć swego. Adamowe zawsze musiało być na wierzchu. Nicholas, pewnie głównie ze względu, że był jego nauczycielem, musiał się poddać i mimo wszystko w dziwny sposób, napawało to Tietjensa dumą.

    - I nie uważasz, że lepiej, aby Harold, okazał odrobinę szaleństwa? – Zapytał otrzepując z kawy paczkę papierosów. W myślach przeżegnał się na samą myśl o tym, ile czasu zajmie mu ponowne ułożenie wszystkich dokumentów. – W końcu od tego zaczyna się główna akcja. W nagrodę weź sobie wisienkę. – Rzucił z ironią wskazując podbródkiem na opakowanie cukierków.

    Miał nadzieję, że uda mu się rozjuszyć Nicholasa. Cenił go, jako autora sztuk, bo pisał je naprawdę sprawnie z dużą lekkością, ale nie potrafili się dogadać. Adam domyślał się, że to wszystko przez podobieństwo między nimi – żaden z nich nie lubił ingerencji w swoje dzieła i uwag ich dotyczących.


    Adam

    OdpowiedzUsuń
  27. Rzuca mu pełne irytacji spojrzenie, jednak nie odzywa się ani słowem, mając nadzieję, że wyraz twarzy i milczenie będą uznane za wystarczająco wymowne. Ukochane w życiu Max kończyły się na pojedynczych frytkach, tej gitarze i roślince na parapecie u góry, tyle że żadna z powyższych nie posiada policzków. Jeśli chodzi o ludzi to lepiej nawet nie żartować w ten sposób. Coś przecież mówi jej zachowanie, sposób bycia, to niemal nie drażnij lwa. Czasem żałuje, że nie jest większa. Liche metr sześćdziesiąt i anorektyczna sylwetka sprawiają, że robi wrażenie kruchej, a przecież w rzeczywistości potrafi więcej niż ktokolwiek by się po niej spodziewał. Tylko twarz odzwierciedla jej osobowość, zacięcie, własną opinię, inność. I tatuaże, które przecież zdobią jej ciało od kilku lat. Nigdy nie przesadzała z ich ilością, bo każdy wziął się z jakiegoś powodu i gdyby nagle zapragnęła rękawów, raczej trudno byłoby jej znaleźć odpowiedni motyw do działania. W każdym razie słowa Sykesa wprawiają ją tylko w gorszy nastrój, który jednak stara się maskować, choćby dla własnego dobra. Odkłada gitarę na bok, by uważniej przyjrzeć się palcom. Potrzebują pomocy i to w tempie natychmiastowym. Wzdycha ciężko, po czym wstaje powoli, zabiera bas i mija Nicholasa w drzwiach na piętro. Odwraca się dopiero, gdy jest już prawie na samej górze.
    - Idziesz czy zostajesz tutaj? – pyta nie tyle z ciekawości, co potrzeby. Wolałaby zamknąć piwnicę na klucz, żeby nikt niepożądany się tutaj nie kręcił. Sama nie jest pewna czy do tej grupy zalicza Sykesa czy nie. Chłopak uchodzi za miłego, ale przecież z byciem miłym Max nie ma nic wspólnego. Poza tym odbiera jej przyjemność wiecznego grania swoją nędzną troską, która, gdyby stała się rzeczą materialną, wylądowałaby w jego czterech literach. Ludzie za bardzo przywiązują się do innych, obdarzają ich uczuciami, zaczynają się lubić, zakochiwać, a później chcą ślubu, dzieci, wspólnego kota, roślinki czy zmywarki. Tego najbardziej Bahnert chce uniknąć; całej tej otoczki, która nijak do niej nie pasuje.
    Przekręca klucz w zamku i otwiera mieszkanie. Bart wyszedł na miasto i ma nie wrócić przez najbliższych kilka godzin, to z kim, gdzie i po co pozostaje tajemnicą, ale Max nie przejawia chęci odkrycia jej. Kiedy w końcu oboje znajdują się w środku, zamyka drzwi na zasuwę, po czym na chwilę znika w łazience, by przynieść czerwoną apteczkę. Jeśli nie zrobi czegoś z palcami, Nicholas będzie rozprawiał o tym do przyszłych świąt wielkanocnych, wolałaby tego uniknąć.
    - Jeśli chcesz się napić, znajdziesz coś w szafce pod blatem – informuje.
    Max

    OdpowiedzUsuń
  28. [Jasne, że może być. Wątek już od razu wydaje mi się przyjemny. Mam zacząć czy nie przeszkadza Ci, jeśli ten obowiązek spadnie na Ciebie? W sumie nie mam nic przeciwko, ale byłabym wdzięczna.]

    OdpowiedzUsuń
  29. [To zdam się na Ciebie, spokojnie zaczekam. Dziękuję z góry :)]

    OdpowiedzUsuń
  30. [Nie mam czego wybaczać, bo ogólnie to ten nick mam dopiero od kilku dni i nikt nie wie, że ja to ja xD. Ale byłaś/eś może na oh-new-york? Jeśli tak to się znamy, a jeśli nie to Cię z kimś pomyliłam xD.
    Co do wątku to bardzo mi on pasuje. Powiedz mi tylko, czy mają się już znać i jaką długość komentarza lubisz, a zacznę :3]
    Erika Molin

    OdpowiedzUsuń
  31. Frankie zawsze uważała, że filmowy Aragorn ma to coś. Książkowy miał to coś do kwadratu, ale przewaga jacksonowskiego polegała na niezaprzeczalnych walorach estetyczny oferowanych przez Viggo Mortensena. Nawet jeśli Boromir, to jest Sean Bean, pojawił się w Grze o Tron i zagrał jedną z najbardziej dających się lubić postaci, to Aragorn wciąż bił go na głowę. Sprawiał, że każdy miał ochotę krzyknąć "tak właśnie robią to ludzie". Bo - nie oszukujmy się - ze wszystkich ras Śródziemia to właśnie ludzie odnieśli największe zwycięstwo i z nich każdy jest dumny.
    - Teraz powinna rozbrzmieć naprawdę epicka muzyka - stwierdziła Flea, poprawiając wisior, żeby znalazł się dokładnie na mostku.
    Drugą opcją było wyrecytowanie wiersza, ale Pchła - jak zawsze w sytuacjach najwyższej ekscytacji - nie mogła sobie przypomnieć żadnego. A przecież znała większość tych, jakie kiedykolwiek pojawiły się w książkach i filmach fantastycznych.
    - Mniejsza o to, ruszajmy. Witaj wspaniała przygodo! - I osiemnaście innych okazyjnych onelinerów (tego już nie powiedziała głośno). - To jak właściwie jest z tą szkatułką? - zapytała, kiedy wszyli już na zewnątrz, a ona upewniła się dwa razy, że dom jest zamknięty jak należy. Zawsze posądzała siebie o zapominalstwo. Jak dotąd nigdy w życiu nie zdarzyło się jej zapomnieć o zamknięciu drzwi, a na dodatek sprawdzała dwa razy.
    - Masz mapę, prawda? Może nawet mapę po elficku!
    Pchła spojrzała na kolegę z taką nadzieją, jak dziecko patrzy na rodziców chowających za plecami tort w dzień jego urodzin. I tak jak dziecko, miała w oczach wypisane życzenie, żeby to był jej ulubiony tort. Mapa. Najlepiej jakaś zagmatwana, trudna do zrozumienia mapa. Taka tylko dla wybranych. Wtedy oczywiście oni byliby wybrani, a reszta świata mogłaby tylko zazdrościć.

    F. Ainsley

    OdpowiedzUsuń