środa, 26 czerwca 2013

Otrzyj swe oczy, świat tak uroczy!

Lily Jankins
juniorka, komitet powitalny, gazetka szkolna i koło językowe

Drobna, filigranowa. Bladziutka, jasnowłosa, piegowata, zielonooka. Wiecznie uśmiechnięta. Dziecko kwiat. Mentalnie żyje gdzieś w latach 60 i 70. Kocha Beatlesów, Dylana, Doorsów, Joplin i całą resztę wesołej, hipisowskiej ekipy. Brzdąka na gitarze, ostatnio kupiła harmonijkę, kocha wszystkie zwierzątka, roślinki, których ma naprawdę dużo i którym nadaje imiona. Gdyby mogła, przytuliłaby cały świat. Peace and love.
Lily nie lubi siedzieć bezczynnie. Ma w sobie energię, którą zasilać mogłaby elektrownię jądrową. Ma tysiące pomysłów na minutę i, co najlepsze, większość z nich realizuje. Jest jedną z najbardziej aktywnych osób w szkole, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Nikomu się nie podlizuje, nie zbiera punktów, by dostać się na wymarzoną uczelnię, ona po prostu lubi czuć się potrzebna. No i musi jakoś spożytkować swoje pokłady energii. Zaczęło się od matki, której nigdy nic się nie podobało i ojca, znudzonego życiem i rodziną, którego nic nie cieszyło. Lily chciała zwrócić na siebie ich uwagę. Z czasem jednak to wszystko zaczęło zwyczajnie sprawiać jej przyjemność. I nie zrezygnowałaby z tego za żadną cenę. Pomocy udziela każdemu, kto się po nią zgłosi. I nie tylko. Nierzadko się z nią narzuca, kiedy uzna, że ktoś jest w potrzebie, tylko wstydzi się do tego przyznać. Weźmie pod swe drobne skrzydła każdego. Pomoże, doradzi, pocieszy, rozbawi. We wszystkim stara się widzieć jasne strony, znajduje wyjście z każdej sytuacji i szuka dobrych cech w każdym, kogo spotyka. Swoim pogodnym spojrzeniem i wesołym uśmiechem sprawia, że dzień naprawdę staje się lepszy. Rozweseli największego ponuraka. Lubi dawać się wykorzystywać, w słusznych celach, oczywiście. Jest ciepłą, wyrozumiałą osobą, nie ocenia ludzi po pozorach. Lubi myśleć, że czynią źle z ważnych powodów, wierzy, że każdemu można pomóc. Często najpierw mówi, potem myśli, szczególnie pod wpływem emocji. Nie krzywdzi nikogo umyślnie, ale szczerość uważa za jedną z najważniejszych rzeczy na świecie. Nie ukrywa, kiedy coś jej się nie podoba, nie może znieść kompletnej głupoty, chamstwa, egoizmu. Staje w obronie ofiar, nie myśląc o tym, co może ją przez to spotkać. Nigdy nie miała wątpliwości co do słuszności swojej postawy. 
Mówią, że najciemniej pod latarnią. Że najszczerszy uśmiech skrywa największa smutki. Choć Lily wydaje się otwartą i silną osobą, w rzeczywistości bardzo łatwo jest ją skrzywdzić. Płacze i miewa gorsze chwile, jak każdy, jednak dużo lepiej się z tym chowa. Nie potrafi mówić o tym, co ją gnębi, o głębszych uczuciach, więc zachowuje je tylko dla siebie. Wydaje się, że nie doskwiera jej samotność, jednak naprawdę ciężko jest znaleźć kogoś, komu Lily ufa w stu procentach i przed kim potrafi się otworzyć. To jej wielki problem, swoje problemy bagatelizuje, tłamsząc je gdzieś w środku z nadzieją, że znikną. Miłość do słowa pisanego odkryła w sobie dość szybko, jako że szybko nauczyła się czytać. Najpierw tylko pochłaniała kolejne książki, co zresztą robi do dziś, z czasem jednak zaczęła także pisać. Refleksje, wiersze, opowiadania, luźne myśli - wszystko to spisuje w kolorowym, ręcznie wyklejanym zeszycie, który zawsze nosi przy sobie i do którego nikomu nie pozwala zaglądać. Może kiedyś. Brakuje jej uwagi i uczucia ze strony rodziców, bardzo boli ją fakt, że oddala się od siostry, którą kocha najbardziej na świecie. Wiele przeżywa, ale wrodzony optymizm sprawia, że radzi sobie z tym całkiem nieźle. A nawet lepiej, niż nieźle, skoro znana jest głównie ze swojego uśmiechu.


Zdjęcia z tumblra, a przedstawia Dorotheę Barth Jorgensen. W tytule Adam Asnyk.
Wątki, powiązania - wszelakie, naprawdę, niczym nie gardzę!

18 komentarzy:

  1. [poezja Asnyka niepojęta dla mnie po dziś dzień. mimo to witam serdecznie na blogu!]

    Heather

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cześć. Ponoć "Phil uważa Lily za najbardziej uroczą dziewczynę w szkole. Podobała mu się, aczkolwiek odkąd zrozumiał, że chodzenie z kimś takim byłoby dla niego zbyt uciążliwe, zrezygnował z podrywów.", więc chyba relacje nieźle mają.]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Lily! To jak, robimy plakaty?]

    Dave

    OdpowiedzUsuń
  4. [To co, chyba to Philip będzie musiał wyjść z inicjatywą, jeśli chcemy mieć wątek. Sceneria szkolna czy pozaszkolna? Btw. kobieta bez serca, nie przynosi ciastek, to Wood nie ma śniadania. Ech.]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ojej, pierwsza fanka Banch? W takim razie potrzebny nam jakiś wątek ;)]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Okej, dzięki za podsunięcie. Zacznę oczywiście, dzisiaj jeszcze, ale nie w tym momencie, w dzień. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Coś na wzór mentorki. Nawet ciekawe powiązanie. Lily miała jakiś problem czy chciała odhaczyć jakiś punkt z listy i przyszła z tym do Banch?]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Też mnie doszły takie słuchy. Więc należałoby plan wcielić w życie, mam rację? Jakiś konkretny pomysł na rozpoczęcie czy lecimy z marszu? :)]

    OdpowiedzUsuń
  9. [A wolisz odpowiedź, która spodoba się Lily, czy prawdę? Bo niestety, te dwa diametralnie się od siebie różnią. :D Postawmy na szczerość, czyli David nie podejdzie do sprawy poważnie. Zapewne będzie starał się unikać Jankins, więc ta może wparować w sam środek treningu i z wesołym uśmiechem krzyknąć przez całą salę "Daaaavid, zapomniałeś, że dziś jest dzień robienia plakatów?". Odpowiada Ci to?]

    David

    OdpowiedzUsuń
  10. Wood był twardy.
    To nie ulegało wątpliwości. Potrafił sobie radzić sam, nie dawał sobie w kaszę dmuchać. To, że brał udział w licznych (niestety) bójkach paradoksalnie mógłby świadczyć o słabości człowieka, ale w przypadku Wooda nie było to tak do końca. Jasne, częściowo się zgadzało – już sam fakt niemożności powstrzymania się od zaaplikowania kilku ciosów nie wróżył nic dobrego. Ale mogło być gorzej. Mógł atakować bezbronnych, bez przyczyny, słabszych, tylko po to, by mieć władzę, poczuć się górą, Bogiem.
    Był twardy, często szorstki, oschły, nieco dziki. Ponoć wzbudzał niepokój w wielu ludziach, więc może tkwiło w nim coś niebezpiecznego. I może właśnie z tego powodu, dlatego, że sam był taki a nie inny, ciągnęło go do ludzi dobrych, empatycznych, wrażliwych.
    Taka właśnie była Lily, a przynajmniej tak rysowała się w oczach Woodach. Do rany przyłóż, bardzo dobrze czuł się w jej towarzystwie. Podobała mu się, to fakt. Ale nigdy nie próbował jej poderwać, mimo jej wszystkich zalet i tego, że Philip był nią niejako zauroczony, nie uważał, że to dziewczyna dla niego.
    Ale bardzo lubił, kiedy przychodziła do jego warsztatu. Z ciasteczkami, chociaż obecność jedzenia była dodatkiem – bardzo miłym, ale tylko i wyłącznie dodatkiem – do towarzystwa dziewczyny. Dlatego zdziwił się ogromnie, gdy któregoś razu warsztacie zastał same ciastka, bez osoby, która je upiekła.
    A potem Lily przestała przychodzić. Nie pojawiła się również w szkole. To Philipa zaniepokoiło.
    Pewnego dnia wyszedł na tył warsztatu, bo wrobili go w wyrzucenie śmieci. Trochę się ich zbiera, opakowania po jedzeniu, puszki po napojach… I wtedy zauważył Lily. Jak na jego oko, miała dość dziwną minę. Bez wahania podszedł do niej.
    — Cześć — powiedział. — Chciałaś mnie zagłodzić na śmierć, hm? — zapytał żartobliwie.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Mamy. Rzeczywiście. Często wspólnie siedzą do późna, pracując nad gazetką. Całkiem przyjemne powiązanie, muszę przyznać :) Mogłybyśmy zrobić tak, że podczas kolejnej pracowitej nocy nagle w całej szkole wysiądzie elektryczność. Będzie jeszcze śmieszniej, jak założymy, że im się przy tym drzwi automatycznie zamknęły i utknęli.]

    ~Olivier Bossert

    OdpowiedzUsuń
  12. [A jakiś pomysł? ;3 bo ja chętna jestem bardzo! No i oczywiście muzyka <3 możemy coś w tym kierunku tworzyć (;]

    Adam

    OdpowiedzUsuń
  13. [No i jest podobna do jego byłej żony ;3 mogę liczyć że zaczniesz? <3]

    Adam

    OdpowiedzUsuń
  14. [Ano właśnie, powiązanie jest i to ciekawe :) Może Alice będzie musiała zostać w szkole nieco dłużej, bo musi poprawić scenariusz do przedstawienia teatralnego, zaplanować jakąś akcję charytatywną i inne bzdety, a Lily zrobi się jej nieco żal, że musi tak ciężko pracować i postanowi jej pomóc? Koniec końców może wyjść tak, że w szkole zostaną niemal same i zaczną po niej biegać i się wygłupiać, aby trochę się odstresować :)]

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  15. David uwielbiał męczące, katorżnicze treningi, do których zmuszany był od czasu wypadku. Sprawiały mu one jednocześnie przyjemność i dostarczały sporej dawki bólu, a mimo to regularnie stawiał się na wszystkie zostając nawet czasem po. Wiedział, że powrót do dawnej formy nie będzie łatwy, ale w tym przypadku metoda drobnych kroczków może się całkiem nieźle sprawdzić. Nie przewidział jednak, że jego trening zostanie tak nagle i dziwacznie przerwany. Zażenowany odwrócił się w stronę drzwi od sali i wstrzymał oddech. Przenosząc wzrok to znad zdziwionego trenera to na uśmiechniętą Lily miał ochotę zapaść się pod ziemię.
    - Ainsley, jazda robić plakaty – odezwał się w końcu trener i machnął ręką na chłopaka. David próbował zaprotestować, ale mężczyzna nie miał zamiaru słuchać jego sprzeciwów, więc jedyne co mu pozostało to zabić Jankins spojrzeniem. Naburmuszony wyszedł z sali dzierżąc sportową torbę na ramieniu i pokręcił głową.
    - Poważnie? Nie mogłaś przyjść później? - zapytał opryskliwie. - Nie potrafię robić plakatów, mój zmysł artystyczny równa się zeru więc jedyne pieniądze zbierzecie dopiero wtedy, gdy ktoś zapłaci wam za zdjęcie moich dzieł.
    Nie widział się w tej roli, absolutnie, nie rozumiał więc dlaczego dyrektor wyznaczył mu taką karę. Milion razy bardziej wolał spędzić każde popołudnie do końca roku w kozie niż w jakiś sposób zacząć udzielać się społecznie. Zwyczajnie się do tego nie nadawał, zwłaszcza jeśli przez to musiał opuszczać tak istotne dla niego treningi.
    - A najgorsze, że ciebie to bawi! - dodał jeszcze widząc, że uśmiech, którym go przywitała nadal nie znika z jej ust.

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak jak bardzo lubił uczyć w szkole, równie mocno nienawidził bycia popularnym – czy jakkolwiek inaczej to zjawisko określić. Denerwowały go natrętne spojrzenia dziewcząt, niezależenie od wieku, nauczycielek, również niezależenie od wieku, a także starszych pań z szatni, przed którymi uciekł w sposób stanowczy, acz elegancki, jak przystało na Brytyjczyka. Denerwowały go westchnienia, gdy się zapominał i nie mówił z amerykańskim akcentem, a już do szewskiej pasji doprowadził go pomysł gazetki szkolnej, żeby w związku z premierą sztuki, którą będą wystawiać przed świętami – zamieścić jego wielkie zdjęcie tuż nad pięcioszpaltowym artykułem.

    Siedział na podwyższeniu robiącym za scenę w szkolnej auli i robił wszystko, żeby wyglądać naturalnie trzymając w dłoni wielki kapelusz z piórem z epoki pierwszych Tudorów, który już zdążył się pogiąć prze jego spocone palce. Otarł oczy, które piekły go od ostrego światła reflektorów. Z złością wstał i rzucił w kąt bogu ducha winne nakrycie głowy, poczym zdjął tweedową marynarkę, w której czuł się jak wciśnięty w gorset.

    - Czy możemy na czas jakiś przerwać? – Zapytał grzebiąc w kieszeni spodni.

    Nie miał humoru, zbliżały się urodziny jego matki, a on nie chciał wcale wracać do Nowego Orleanu, wczoraj wypił za dużo whisky i nadal je czuje w żołądku, kończą mu się pieniądze i nie wie czy wykarmi siebie i psa do pierwszego – no właśnie, Vlodzimierz – czy wspaniały przyjaciel Tony z nim wyszedł? Głowa pulsowała mu tępym bólem.

    Usłyszał dźwięk migawki.

    - Mówię serio. – Rzucił ostro i podszedł do okna. Zapalił bez żadnych skrupułów przy uczniach papierosa.


    Adam

    OdpowiedzUsuń
  17. Przesadą byłoby powiedzieć, że Wood się zakochał. Głupstwo, przecież takie uczucie jest najzwyklejszą w świecie reakcją chemiczną, która u Philipa nie zaszła. To było, co innego. Na pewno był Lily oczarowany. Była sympatyczna, delikatna i dziewczęca, emanowała jakąś dobrą energią czy czymś takim. W każdym razie w jej towarzystwie Wood mógł się wyluzować i nawet uśmiechnąć inaczej niż krzywo czy ponuro. To było w porządku.  
    To nie miało nic wspólnego z szaleńczym porywem serca czy namiętnością. Chociaż trzeba przyznać, że Wood nie patrzył na nią tylko jak na koleżankę, ale i atrakcyjną dziewczynę, zarówno pod względem wyglądu jak i charakteru. Ale postępował racjonalnie. Raz, że mieli fajnej relacji, to nie chciał tego psuć w razie ewentualnego odrzucenia jego zalotów. Dwa, że ze związkami zawsze dużo kłopotów i byłoby jeszcze więcej, gdyby był z taką właśnie osobą, zapewne. Więc nawet nic w tym kierunku nie robił, by się zdziwił, gdyby dowiedział się, że Lily skądś znała część jego uczuć.  
    Ale nie miał o tym pojęcia, więc dziwiło go jej zachowanie. W myślach zrobił szybki rachunek sumienia, próbując znaleźć jakieś poważne przewinienie. No, trochę ich było, ale nie dotyczyło tej dziewczyny. Hm, może powiedział coś albo zachował się w sposób, który mógł ją jakoś obrazić? Możliwe, ale na pewno nieświadomie. Philip na codzień był dość szorstką osobą, a kiedy dochodził pewien bagaż emocjonalny związany z osobą, której nie znał znakomicie dobrze, a na której mimo tego w pewien sposób mu zależało, zachowywał się jeszcze bardziej cierpko. Nie był typem ekspresywnym. Ale nie przypominał sobie niczego takiego, ale wiadomo - pamięć jest zawodna. Poza tym to co on może odebrać jako coś nieszkodliwego, druga osoba może uważać za coś niewłaściwego.  
    Ale zachowywała się dziwnie, to fakt.  
    Philip rzucił obok wory ze śmieciami, bo głupio się czuł tak z nimi stojąc. Wbił ręce w kieszenie, ale po chwili je wyciągnął i opuścił wzdłuż ciała. Czasem nie wiedział, co zrobić z dłońmi.  
    - Ale ostatnio ciebie nie było - odpowiedział, wzruszając osobami. - I kosza z ciastkami, wiadomo, że słodycze są ważniejsze - dodał, uśmiechając się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  18. [wątek bardzo poproszę;) komitet powitalny powinien załatwić sprawę poznania, skoro lubi być taka super pomocna, to może być natrętem dla Stanleya, chcąc go na siłę zaaklimatyzować w szkole]

    OdpowiedzUsuń