czwartek, 27 czerwca 2013

F.U.B.A.R. – it’s an acronym – fucked up beyond all recognition



Adam William Dorian Tietjens




Adam, jak pierwszy facet na Ziemi 13 stycznia 1980 w Nowym Orleanie, Luizjana i dopada go kryzys wieku średniego strych na Starym Mieście w Chicago cześć, jestem Adam, nie marzę, mam parę hobby tatuś nieznany, mamusia indoktrynuje go na jedyną słuszną wiarę chrześcijańską wujaszek mu ojcem, matką, bratem i babką spojrzenie błękitnych oczu oceniając innych trololololo, bitches podstawówka ukończona z niezbyt ciekawym wyróżnieniem absolwent klasy humanistycznej w liceum miał być lekarzem – został zawodowym łamaczem serc a w wolnych chwilach nauczycielem w Chester Arthur High School  ja wybaczam, ale Szekspir nigdy mizantrop, cham i (powiedzmy)mistrz ciętej riposty papierosy pali tak, jak House połyka Vicodin pseudoartysta z nerwicą natręctw co nas nie zabije uczyni nas dziwniejszymi Elvis Presley, Black Sabbath za czasów Ozziego i bracia Young do zdarcia gardła „Pancernik Potiomkin”, „Lot nad kukułczym gniazdem” i „Incepcja” bo wierzy w kontrolę snów Stephen King, Tolkien i Biblia z rzadka NOPE, Chuck Testa nieodpowiedzialny tatuś siedmioletniego brzdąca  nocne maratony z „Top Gear’em” i „Allo. Allo.” gitarzysta, fotograf i kloszard jestem nienormalny – w tym cała chytryść mojej egzystencji po matce brytol tak bardzo, po ojcu chyba Koreańczyk (gdzie tam, panie) obywatelstwo amerykańskie podróże międzykontynentalne last minute byłem złośliwy, zanim to było fajne gitara nazwana wdzięcznie Ex-Dziewczyną, w skrócie „Łapa” i kufer książek frytki, stara pizza i sześciopak piwa niedowidzący pies imieniem Vlodzimierz i parę martwych much na lepie pod sufitem teraz to kurwa jestem wściekły jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”! były Pierwszy Porucznik Marines lubi znęcać się nad uczniami zadając im niewyobrażalnie duże prace domowe marzy o lustrze nad łóżkiem wrodzona subtelność, niczym spadająca cegła – to ja stary, ale jary, sraczkowaty Aston Martin z 60’, bo to takie brytyjskie metr osiemdziesiąt dziewięć złośliwości udaje Arnolda i chce zostać gubernatorem Kalifornii TALK TO THE HAND krótkowidz z oprawkami z Tesco nie jada białego cukru, obżera się jabłkami przykłady nowoczesnego malarstwa satanistycznego w postaci tatuaży wyniesionych z wojska seriously, dafuq?! taka straszna samotność tylko jedna wada – brak zalet stan obecny: nauczyciel literatury i opiekun kółka teatralnego, bo od piętnastego roku życia wpisuje sobie do dowodu imię „Dorian” i podrywa na nie dupy na pohybel skurwysynom!





powiązania   notki


***
dziń dybry!
karta pewno już się gdzieś pojawiła (blogi ciągle upadają, a ja się przywiązałam do tej postaci- mam nadzieję, że to ostatnia publikacja ;); mam nadzieję że ją rozbuduję
buźka Adama to Henry Cavill (patrzcie i podziwiajcie)
cytat w karcie z Urodzonych Morderców Oliviera Stone’a i z Sin City Roberta Rozdrigueza
lubię wymyślać, mogę zaczynać, ale to nie znaczy że lubię

ahoj towarzysze! zapraszam do wątków!

24 komentarze:

  1. [Buźka to jedno, bo Henry to... Och, no Henry. A karta zabawna, naprawdę. Myślę, że nie tylko Michelle ale i ja polubiłabym Adama. Zapraszam do wątku i życzę dobrej zabawy na blogu!]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Jutro mam egzamin z literatury, zabawne :)
    Chcę z nim wątek, jeszcze nie wiem jaki, ale wiem, że choć Blake woli przedmioty fizyczno-biologiczne to na pewno ma niezwykle cięte komentarze dotyczące lektur. Bo w ogóle, ma niezwykle cięte komentarze dotyczące życia. Pewnie nie raz powaliła na kolana swoją interpretacją, zwłaszcza, że to mądra dziewczyna jest i książki połyka hurtowo.]

    Blake

    OdpowiedzUsuń
  3. [Przyjemna karta, ciekawa postać, a więc i wątek interesujący być musi :D Skoro już dzisiaj dałam dużo pomysłów, to tym razem wolałabym zacząć. Jakieś ciekawe propozycje na powiązania i wątek? Nie gryziemy :]

    _Nadia

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ależ fany nauczyciel *,* I jaki przystojny! W każdym razie, witam serdecznie :) Jest może chęć i ewentualnie jakiś pomysł na wątek z przewodniczącą szkoły?]

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  5. [Dorian, jak John Dorian <3 A za muzykę to bym go pokochała.
    To ja bym chętna na jakiś wątek była (:]

    Lily

    OdpowiedzUsuń
  6. [No i literatura. On tego uczy, a Lily czyta wszystko, co jej w ręce wpada, wiec na pewno jest pilną uczennicą. Można nawet uznać, że to jej ulubiony przedmiot. :D
    Mógłby jej od czasu do czasu podrzucać jakąś ciekawą książkę. Lub mógłby kiedyś podsłuchać, jak Lily sobie śpiewa AC/DC pod nosem, tworząc jakiś plakat albo tekst po lekcjach :D]

    Lily

    OdpowiedzUsuń
  7. [O, nie wiem, czy to dobrze :D
    Jaaa? Ty zacznij, ja coś podrzuciłam. Z mojej strony nie wyjdzie nic sensownego dziś, za bardzo się stresuję jutrzejszymi wynikami :D]

    Lily

    OdpowiedzUsuń
  8. [Mówiąc szczerze, widząc Cavilla, również przypomniał mi się ten serial :D A pomysł piękny, po prostu genialny *,* Zacznę za niedługo, miejmy nadzieję, że jeszcze dzisiaj :)]

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Witam, huh. Lubię takie postacie jak Adam, więc zaczynamy dobrze. On jest opiekunem kółka teatralnego, a Nicholas jest scenariopisarzem, więc powiedzmy, że mają już za sobą tych parę odegranych sztuk. Teraz przychodzi kolejna i mała niezgoda, bo Adam uważa, że Harold powinien wejść do salonu oknem, a nie drzwiami jak to sądzi Nico. Może być? ]

    Nicholas Sykes

    OdpowiedzUsuń
  10. [Nawet nie tyle mulatkę, co Afroamerykankę. Główne zdjęcie jest akurat takie, że ma bledszą skórę, ale jest znów tak ładne, że nie mogłam się oprzeć. Michelle rzeczywiście, angażuje się w dużo projektów. Mogę coś zacząć, jeśli nie możesz Ty, ale nie dziś. Już wyczerpałam limit i głowa to mi leci już sama... :)]

    OdpowiedzUsuń
  11. [No to hey ho, let's go! Miejmy nadzieję, że moje wypociny będą miały jakiś poziom :)]

    Alice była jedną z niewielu osób, które w szkolne sprawy angażowały się całym sobą. Większość jej dotychczasowego życia podyktowane było pod politykę szkolną, którą zajmowała się już od ładnych kilku lat, na początku nieformalnie, teraz zaś jako pełnoprawna przewodnicząca samorządu. Wszystkie akcje charytatywne, kilkudniowe wycieczki za granicę, remont sali gimnastycznej, nowy sprzęt szkolny czy chociażby przedstawienia teatralne, tym się właśnie zajmowała. I choć wszystko było równie ważne, ostatnimi czasy jej priorytetem było koło teatralne, jako że sama na nie uczęszczała. Wszakże przez ostatnie dwa miesiące praktycznie nic konkretnego nie robili, tylko małe sztuki, które wystawiali w czasie lekcji dla różnych klas. Nic więc dziwnego, że Alice postanowiła to zmienić i wcielić w życie swój plan, który obejmował wielkie przedstawienie teatralne, na które zostaliby zaproszeni nie tylko uczniowie, grono pedagogiczne i rodzice, a co ważniejsze szychy miasta, aby pokazać im jaką szkoła ma utalentowaną młodzież.
    Myślała, że będzie łatwo. Szybko wybiorą sztukę jaką mają wystawić, napiszą scenariusz, obsadzą rolę i będą mogli przejść do prób. Schody zaczęły się komplikować już przy pierwszym zadaniu i dopiero po tygodniu sprecyzowali temat sztuki. Romans między Charles'em Brandonem a Marią Tudor. Alice doskonale znała ten temat, gdyż w wolnych chwilach czytała różne książki czy też oglądała filmy i seriale, więc ten temat nie był jej obcy. Była zadowolona. Zadowolona była też, gdy scenarzystka skończyła pisać scenariusz. Wszystko jednak się rozsypało, gdy zaczęto przyznawać role. Rzecz jasna, nie miała nic przeciwko siebie jako Marii Tudor, ale kto, do cholery, dał rolę Charles'a Brandona jednemu z najbardziej upartych i denerwujących mężczyzn w tej szkole? Mówiąc dokładniej, kto dał rolę nauczycielowi, jednocześnie opiekunowi koła, czyli Adamowi Tietjens? Po pierwsze - wiedziała, że to nie wypali ze względu na ich charaktery, przez które wiecznie darli ze sobą koty. Po drugie - uczennica i nauczyciel? To będzie nieco... kontrowersyjne, przynajmniej według samej Alice. Ale cóż, trzeba zacisnąć zęby i grać swoją rolę, czyż nie?
    Choć scenariusz został napisany kilka dni temu, dopiero kilka godzin temu każdy dostał swoją kopię i mógł ją przeczytać. Nic więc dziwnego, że Alice siedziała właśnie na scenie szkolnej auli, wczytując się dokładnie w jego treść, mając nadzieję, że nie będzie żadnej sceny, w której doszłoby do choćby najmniejszego kontaktu fizycznego między nią, a Adamem. Na razie doliczyła się tylko dwóch pocałunków w dłoń oraz jednego tańca i miała nadzieję, że to będzie na tyle.

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  12. [Opiekun teatrzyku szkolnego, a Banch przywódczyni i aktorka. Marzy mi się jakiś mały konflikt, zupełnie jak nie uczennica z nauczycielem.
    PS: Cavill <3 Patrzę i podziwiam, bo wciąż go pamiętam z Tudorów. Dobry serial (;]
    Lindsay

    OdpowiedzUsuń
  13. [O, bardzo dobry pomysł. To mi nawet będzie pasować do Banch, która przeważnie chciałaby grywać główne role, choć niekoniecznie do wszystkich pasuje. Akurat do tej pasowałaby idealnie i stąd jej zdenerwowanie. Niech Adam ją o tym poinformuje :D
    W zasadzie nie mam żadnego ciekawego pomysłu na powiązanie, może tylko jakiś banał, w stylu: ona udaje, że go nie lubi,tak z zasady, ale jest w niego nieco zapatrzona. Wiadomo, przystojny facet, do tego z dużą znajomością literatury i teatru. Ideał :> A on? Lubi ją krytykować, wytykać błędy w grze albo prowadzeniu kółka, czasem nie mając żądnego konkretnego powodu. Coś takiego.]

    OdpowiedzUsuń
  14. [ Pomysł zatwierdzam jak najbardziej. Spokojnie, po prostu zaczniesz wtedy, kiedy będziesz mogła, a ja bez problemu cierpliwie zaczekam. Powodzenia. :3 ]

    Nicholas Sykes

    OdpowiedzUsuń
  15. Już od najmłodszych lat Alice podziwiała te wszystkie gwiazdy kina, które oglądała każdego wieczora w swoim małym telewizorku. Jako ośmiolatka zaczęła marzyć, że i ona stanie się sławną aktorką, która będzie grała w najlepszych filmach, a wszyscy będą ją podziwiać. Jak do tej pory, jej marzenia niestety jeszcze się nie spełniły, choć z roku na rok stara się coraz bardziej i coraz poważniej podchodzi do szkolnego koła teatralnego. Niby nic, a wiele gwiazd odkryto właśnie na deskach szkolnego teatru. A nuż i ją ktoś zauważy, może ktoś zaproponuje jej udział w castingu do przedstawienia w prawdziwym teatrze? Później tylko z górki. Najpierw jednak trzeba dotrzeć do podnóży gór, aby dostać się na sam szczyt. Alice czuła, że przed nią jeszcze wiele pracy, ale nie zamierzała się poddawać. Oznaczało to także, że będzie musiała zagrać Marię Tudor w szkolnym przedstawieniu, bez względu na to, że jej scenicznym partnerem ma być nauczyciel, który dodatkowo ją niezmiernie drażnił i irytował, jakby robił to specjalnie, bo sprawia mu to przyjemność. Dla Alice była to nowość, gdyż zazwyczaj była w zgodzie ze wszystkimi nauczycielami. Ona lubiła ich, oni lubili ją, czasami rozmawiali, pomagali sobie nawzajem, a tu przychodzi taki Adam i staje ewenementem na skalę światową, przynajmniej zdaniem panny Stampfer.
    Kiedy czytała, lubiła ciszę i spokój, aby móc się skupić na tekście. Nieważne czy to był scenariusz, książka czy jakieś mało ważne papiery, nie mogła się skupić, gdy ktoś się w nią wpatrywał, albo dookoła był jeden wielki chaos. Zdarzały się też takie chwile, że Alice odpływała całkowicie, gdy coś czytała i nie zwracała uwagi na otoczenie. Tak było i tym razem, ale byłoby zbyt pięknie, gdyby ktoś jej nie przerwał. Tym ktosiem oczywiście okazał się Tietjens, który wyrwał ją gwałtownie z letargu. Alice drgnęła lekko i odwróciła się do tyłu, nie zaszczycając mężczyzny nawet lekkim uśmiechem. Prawda była taka, że miała ochotę się skrzywić, ale powstrzymała się w ostatniej chwili, wracając wzrokiem do scenariusza, który zaczęła ponownie czytać. Trudno jednak się skupić, gdy ktoś obok siedzi i zadaje ci głupie pytania.
    - Nie, jeszcze nie przeczytałam - odpowiedziała, starając się brzmieć na uprzejmą i ponownie wróciła do czytania, przekręcając scenariusz na następną stronę.

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  16. Nicholas rzadko kiedy się złościł. Nawet kiedy mu coś nie odpowiadało to i tak po prostu się uśmiechał, po czym ulegał drugiej osobie, żeby nie wszczynać niepotrzebnych kłótni. No, ale nie zawsze można być takim opanowanym. Wszystko i każdy ma swoje granice, nawet on – ten, który absolutnie nigdy się nie złości. Nigdy nie wiadomo czego się wtedy spodziewać, bo może to być wszystko: nagły wybuch, wycie jak kobieta z okresem czy po prostu prychanie i wymachiwanie rękoma. Ludzie rzadko kiedy mogą się przekonać, która z tych opcji dotyczy Nico, ale niektórzy mieli taką okazję. Przeżyli? Chyba nie skoro nikt nigdy o tym nie opowiadał, prawda?
    Miał ułożyć scenariusz do sztuki. Ułożył. Oddał go opiekunowi teatrzyku. Wszystko było dobrze oprócz jednego małego szczegółu – wejścia. Chodzi o to, że był sobie Harold – człowiek zamożny i raczej roztropny o długich, brązowych włosach i oczach jak francuskie bułeczki. Harold wchodził i w tym był cały szkopuł, bo Sykes uważał, że powinien on jak na normalnego człowieka przystało wejść drzwiami, a Adam stwierdził, że ciekawiej będzie jak zaszczyci salon swoją obecnością poprzez wejście do niego oknem. Trochę się pożarli, ale ostatecznie brunet powiedział, że zmieni to w scenariuszu, chociaż zły to nadal był, co dało się zauważyć, kiedy przyszedł do niego następnego dnia. Nie zapukał do sali, w której znajdował się mężczyzna, chociaż powinien. Po prostu otworzył drzwi, rzucił mu kilka spiętych kartek na biurko niszcząc przy tym jego porządek. Oparł się o framugę drzwi i złożył ręce na klatce piersiowej.
    - Tak, to ja – burknął – Proszę przeczytać. Nie będę więcej tego poprawiał.

    Nicholas Sykes

    OdpowiedzUsuń
  17. [ A dziękuję za powitanie :D Wątek, wątek... Jakaś lekcja? Albo coś innego: jakieś wydarzenie poza szkołą, które sprawi, że potem będzie całkiem niekomfortowo na zajęciach między nimi? :3]

    Courtney

    OdpowiedzUsuń
  18. [Witaj Adamie, masz piękne imię :D]

    Ria S.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zrobił krok do przodu i zamknął za sobą drzwi. Wydając charakterystyczny odgłos swoimi glanami doszedł do krzesła, po czym usiadł na nim z cichym prychnięciem. Wciąż był zły. Cierpliwie czekał, aż nauczyciel wszystko po kolei przeczyta. Pewnie gdyby Adam tutaj nie uczył to scenariusz wciąż byłby taki sam jak wcześniej, ale na dłuższą metę Nicholas nie mógł się z nim kłócić. Mogli wymieniać poglądy i dochodzić do porozumienia, ale o sprzeczkach nie było mowy. Z tym, że oni łagodnie rozmawiali ze sobą na początku, a teraz to był już zupełnie nowy wymiar spokojnej wymiany zdań. Czasami aż dziwił się, że ostatecznie wystawiane przez teatrzyk szkolny sztuki odbywały się tak jak powinny, a nawet lepiej bez zbędnych pomyłek i niedociągnięć. Jakoś nie było mu przykro z powodu papierosów i dokumentów. Mężczyzna sobie poradzi, musi.
    - Wciąż tak nie myślę, ale niestety nie mogę się z panem kłócić w nieskończoność – mruknął – Może i ma pan rację, ale sądzę, że przyznam ją dopiero wtedy, kiedy za kilka lat sobie przypomnę, że w ogóle miałem takiego nauczyciela – westchnął cicho – Nie, dziękuję – powiedział, chociaż wbrew swoim słowom wziął cukierka i włożył go sobie do ust – A co z resztą? Jest tak jak pan sobie życzy? - zapytał z nutką jadu w głosie.

    Nicholas Sykes

    OdpowiedzUsuń
  20. [W sumie, opcja druga jest jedną z lepszych i bardziej pasujących do Courtney.:D I byłoby takie ukrywanie się po kątach. ^^ Zgadzam się!]

    Courtney

    OdpowiedzUsuń
  21. [ To zarzuć mi tylko sytuacją i miejscem, a zacznę :D]

    Courtney

    OdpowiedzUsuń
  22. - Sama nie możesz.
    W jednej sekundzie cały czar tego dnia i genialny pomysł prysł. Dokładnie tak, jak bańka mydlana, przebita palcem. Albo lepiej, gwoździem. Starym, zardzewiałym, takim naprawdę bolesnym. Jak słowa dyrektora, który spojrzał na nią krótko i uśmiechnął się na odchodne, dając znać zawołaniem sekretarki, że pora pozbierać papiery i iść do domu.
    - Ale nie uważa pan, dyrektorze, że taka akcja naprawdę się przyda? - spytała Michelle, przenosząc ciężar ciała na obie nogi i przyciskając mocniej dwie książki do siebie. Jedną z zajęć literatury, drugą od biologii. Był piątek, godziny popołudniowe, a ona użerała się z dyrektorem.
    - Jeśli chcesz zrobić to na czas, panno Harwell, musisz mieć do poniedziałku zgodę opiekuna. Nauczyciele raczej nie zamierzają zjawiać się w szkole w weekendy. - Spojrzał na nią swoim ostrym wzrokiem, wstając i zbierając papiery do teczki. - Ale podoba mi się twoje zaangażowanie w sprawę.
    Jak ona dobrze znała ten tekst, ukłoniła się, wyszła i jedyne, co zdążyła zrobić, zanim popędziła korytarzem do pokoju nauczycielskiego, to sprawdzenie, czy pan Adam nadal ma jeszcze dyżur. Właśnie go kończył. Idealnie.
    Nie pożegnała się nawet z sekretarką, wypadając z pokoju i pokonując dystans w nadzwyczaj krótkim czasie. O tej porze pokój nauczycielski nie był już tak niebezpieczną siedzibą. Siedziało w nim jeden, dwóch nauczycieli. Tym razem trafiła tylko na tego, którego szukała.
    - Panie profesorze - wpadła, mimo wyraźnej prośby na drzwiach o nie wpuszczanie uczniów. - Trzytygodniowy projekt autorskich programów przeciwko nietolerancji wśród świeżaków, co pan na to?
    Spojrzała na belfra. Jeśli nie on jej pomoże, nie ma dla niej nadziei. Przez moment nie skupiła się jednak na jego odpowiedzi, tylko jak zwykle, stała zauroczona jego spojrzeniem. A potem dostrzegła lekki uśmiech. Automatycznie odpowiedziała tym samym. Gdyby to znowu były pierwsze lekcje z nim, rozpłynęłaby się jak rozgrzana czekolada.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Hej. :) Mam do Ciebie pewne pytanie, więc jesli chcesz, to odezwij się tutaj: w.ogien.skacze@gmail.com]

    Courtney

    OdpowiedzUsuń
  24. Ambicja Banch była ogromna, bo i droga, którą sobie wytyczyła nie należała do najłatwiejszych. Nie mogła pozostawić swojego losu przypadkowi, nie mogła zdać się na łut szczęścia, nie mogła zawierzyć w boski plan czy naiwnie myśleć, że talent otworzy jej furtkę do wielkiego świata kina. Nie ona jedna pragnęła zostać uznaną aktorką, zawsze znajdzie się milion innych, przekonanych o swoim wielkim talencie aktorskim. Lindsay - jedna z wielu początkujących aktorek - chciała, żeby doceniano ją w teatrzyku szkolnym. Tak, czasem wydawała się śmieszna z tą nieustanną potrzebą kontroli nad wszystkimi członkami kółka. Tak, często wychodziła na egoistkę, gdy tylko siebie widziała w głównych rolach. Tak, pewne osoby za nią nie przepadały. Czy to wszystko ma jednak znaczenie?
    Adam Tietjens początkowo wydawał się najlepszym kandydatem do objęcia opieki nad teatrzykiem. Banch, wówczas właściwie jako jedna z dwóch osób, cieszyła się z obecności Adama. Lubiła jego lekcje, podobał jej się sposób ich prowadzenia, a także wiedza, którą mężczyzna posiadał. Z czasem sympatia dziewczyny zaczęła słabnąć. Zaczęła słabnąć tuż po pierwszej, według Banch niesłusznej, uwadze nauczyciela. Tietjens miał zupełnie inne spojrzenie na wystawiane sztuki czy sposób gry. Lindsay Banch czuła się zagrożona. Autentycznie obawiała się, że utraci swoją pozycję, przestanie być główną aktorką i zejdzie gdzieś na boczny plan.
    Raz jeden, jedyny nie zjawiła się na spotkaniu kółka. Raz jeden spóźniła się na zajęcia. Raz jeden wróciła do domu wcześniej, żeby zająć się bratem. I ten jeden, jedyny raz praktycznie wykluczył ją z najnowszego przedstawienia. Przynajmniej takie krążyły plotki. Żyłaby w błogiej nieświadomości, otoczona przez niepewne pogłoski, gdyby nieoczekiwanie nie zjawił się Tietjens. Jego pojawienie było nawet wybawieniem z wyjątkowo nudnej lekcji, lecz późniejsze słowa wprawiły ją w lekką konsternację.
    - Żywocie Karola? - powtórzyła nie do końca rozumiejąc sens wypowiedzi. Odsunęła się od drzwi, żeby pozostali uczniowie nie mogli jej zobaczyć. Już sobie wyobrażała te niewybredne komentarze, wymowne spojrzenia i głupie śmiechy.
    Uniosła prawą brew, starając się nie dać po sobie niczego poznać. Próbowała wyglądać na całkowicie spokojną, niezdenerwowaną i nierozczarowaną. Na jej twarzy gościł wyraz zdziwienia.
    - Mogę wiedzieć,dlaczego podział ról odbył się pod moją nieobecność? - wydusiła z siebie najbardziej logiczne zdanie, jakie przyszło jej w tym momencie do głowy. - Czy nie uważa Pan, że jako przewodnicząca teatrzyku, mam prawo do zmiany obsady?
    Nie zapytała o to, kto został obsadzony w głównej roli. Dobrze wiedziała, kim ta osoba jest. Jednakże, mimo wszystko oczekiwała jakiegokolwiek wytłumaczenia. Na co komu przewodnictwo w jakiejś grupie, jeśli nie bierze udziału w jej najważniejszych przedsięwzięciach?

    [Spoko, spoko. Początki zawsze najgorsze.
    Ps. Żywot Briana <3]

    OdpowiedzUsuń