poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rodzina

E P I Z O D  I

Mycie podłogi zwykle nie leżało w zakresie obowiązków Chłopca. Jednak, jak powiedziała Pchła, to był stan wyjątkowy, który miał jeszcze trochę potrwać. Na szczęście po kilku sromotnych porażkach (po których podłoga była lepka od detergentu) Chłopiec opracował metodę polerowania parkietu. Wystarczyło tylko zawiązać szmatki na kolanach i stopach oraz wszystkich czterech łapach Psa. Pies nie był szczęśliwy, bo cały czas się ślizgał, ale za to podłoga w krótkim czasie nabierała połysku.
– Będziesz musiał to wszystko odpracować – powiedziała Pchła do Wiewióra. – My tutaj niewolniczo tyramy, a ty tylko leżysz na kanapie i obrastasz w tłuszcz.
Była wyraźnie zła. Pchła zawsze była zła, gdy musiała dogłębnie szorować kuchnię po każdym kulinarnym natchnieniu Beth.
– Ja tu cierpię – odburknął Wiewiór przełączając kanał i sięgając po puszkę z gazowanym, chłodnym napojem. Następnie westchnął przeciągle, jakby ten lekki ruch dostarczył mu bólu, i machnął na Chłopca by podał mu jedzenie. Phil bez wahania przyniósł starszemu bratu talerz pełen sajgonek, a dziwny uśmiech na jego ustach początkowo nie wzbudził żadnych podejrzeń. Z każdym kolejnym kęsem Wiewiór czuł się coraz mniej pewnie, a gdy wyciągnął z ust kawałek porcelanowej miski obrzucił rodzeństwo oskarżycielskim spojrzeniem.
- Poważnie? Żarcie Beth? Lepiej wracaj do szorowania podłogi, coś czuję, że moja noga szybko ni wyzdrowieje – mruknął. Rozbawiony sytuacją Chłopiec ponownie zajął się „zabawą” z Psem, który nie zdążył wyhamować na zakręcie i wpadł na szafkę.
– Mój panie – mruknęła z przekąsem Pchła, jednocześnie głaszcząc Psa. W przypadku Psa głaskanie działało jak najlepszy środek przeciwbólowy.
Wiedział o tym także Chłopiec. Z niejakim rozczarowaniem niedawno odkrył, że ta metoda nie działa na Wiewióra. Drugim niezrozumiałym zjawiskiem był fakt, że niezależnie od tego, co Beth gotowała, zawsze zostawiała talerz sajgonek.
– Mogę iść na dwór? – zapytał Chłopiec, gdy podłoga już lśniła.
– Nie dalej niż na plac zabaw. Wiesz, że Pies umie wyczuć, kiedy się oddalasz – ostrzegła Pchła. – Jak się czujesz? – zapytała Wiewióra kilka minut później, kiedy Chłopiec już wyszedł. Usiadła na skraju kanapy, wycierając ręce w nogawki spodni.
– Poza tym, że najwyraźniej chcieliście mnie zabić? - zapytał unosząc przy tym brwi. Po chwili uśmiechnął się jednak i wstał z kanapy by odnieść talerz pełen niezjedzonych sajgonek do kuchni. Po powrocie spojrzał na siostrę i zdał sobie sprawę z tego, że nie skrzywił się z bólu nawet na chwilę. - Coraz lepiej. Tata wraca na weekend, muszę mu pokazać, że jestem w dobrej formie.
Pchła potrząsnęła rudą głową i uśmiechnęła się, zdanie "tata wraca w weekend" rozwiązywało wszystkie problemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz