środa, 26 czerwca 2013

Pytam: dlaczego niepalący wsiadają bez skrupułów do przedziałów dla palących? Czemu chcą dominować? Czemu są wiecznie urażeni?

Mój mały przyjacielu, papierosie.
Spędziłem z tobąwięcej czasu niż z kimkolwiek.
Niszczymy sie nawzajem, czule
zobowiązani.
Pytam: dlaczego niepalący
nie doceniająnaszej samotności,
naszej niemądrej odwagi, naszego
żaru, popiołu?

MAX BAHNERT
19 LAT
OSTATNIA KLASA
Nie znajdziesz jej na żadnych zajęciach dodatkowych, bo jedynym zajęciem, które preferuje jest niepreferowalność.

W skrócie to nie można powiedzieć nic, wyszłoby że jest niezrównoważona psychicznie i lepiej trzymać ją z dala od ludzi. Tak więc nie będzie wcale w skrócie, choć epopei tu też nie uraczycie, zbyt leniwy na to ze mnie stwór. Wolę palić fajki i zalegać w łóżku aż przyrosnę, ona też. Nie lubi jak się jej przeszkadza, przerywa, nie lubi jak się przy niej odzywa, a i oddychanie potrafi nagrodzić pełnym pogardy spojrzeniem. Naprawdę milutka. Jak rekin na obiedzie u Hannibala. Trochę z nią problemów, bo nigdy nie zjawia się na czas i można byłoby sobie pomyśleć, że na niczym jej nie zależy, a przecież dba jak tylko może o rudego kota Gladiatora i roślinkę nieznanego pochodzenia. Radzi sobie z tą dwójką wyśmienicie, może dlatego że on sam zdobywa pożywienie, a ona jest kaktusem i nie skarży się zbyt często. Tylko nie próbuj jej pouczać, błagam, to się skończy złamaną szczęką, nosem, ręką, nogą, rozciętym lukiem brwiowym albo inną równie przyjemną formą komunikacji. Kompromisy to nie najlepsza droga. Brzmi strasznie, jakbym opisywał co najmniej wynaturzenie trzeciego stopnia, a to tylko moja siostra. Owoc grzechu mej matki, przygarnięty do domu bez sprzeciwu ojca. Szczęściara. Nic się jej nie trzyma, żadne gówno, żaden też fart. Zazwyczaj spędza czas sama ze sobą albo już przecina powietrze nikotynowym dymem, macha głową w rymie ciężkiej muzyki i równie ciężkim glanem kopie w krocze potencjalnego gwałciciela. Wolałaby gwałcicielkę. A takiego słowa nawet nie ma, co za jawna dyskryminacja. Co nie zmienia faktu, że zawsze ciągnęło ją do kobiet. Kiedyś nawet o to zapytałem, a ona tylko rzuciła mi pilota i odpowiedziała krótko Ty też wolisz. Dalej kłócić się nie mogłem, bo to przecież prawda, oboje więc wolimy, czasem nawet jej mówię jak to było, a ona wtedy obdarza mnie krzywym uśmiechem i zaczyna swoje tyrady na temat lesbijskiego seksu. Gdyby tylko nie była moją siostrą uznałbym to za seksowne, w tym wypadku zatykam uszy i każe jej wpakować do ust kolejnego papierosa. Wyprowadziła się z domu zaraz po osiemnastych urodzinach, zwalając mi się na głowę. Nie spytała czy może, zwyczajnie uznała to za swoje prawo, a ja też nie zaprzeczyłem. Większość czasu spędza poza domem, szlaja się nie wiadomo gdzie, najpewniej przesiaduje przy torach kolejowych albo w piwnicy, gdzie na wysłużonym basie gra do upadłego aż zaczynają jej krwawić palce. Trochę z niej zwierzę, trochę nie wie kiedy powiedzieć nie, trochę mogłaby więcej żyć, ale po co? Lubi jeść lody czekoladowe w łóżku i nie boi się ubrudzić pościeli, czasem chodzi po mieszkaniu bez koszulki, ale tylko gdy jestem zbyt pijany, by skupić się na szczegółach. Chyba tworzy klasę samą w sobie, bo absorbuje czymś nieznanym, może zbyt dzikim i niebezpiecznym. Powinna skupić się na nauce, ale rozprasza ją świat dookoła. Fakt że może przesiedzieć bez ruchu kilka godzin, ledwo mrugając mógłby temu zaprzeczyć, ale przecież nie zdała do ostatniej klasy i musiała poprawiać rok, by teraz w końcu zasiąść w ostatniej ławce, zaciągnąć pasa i zmusić się by jakoś przetrwać tę szkolną drogę krzyżową. Coś jej w tym miejscu nie pasuje, a tu z pełną stanowczością mogę stwierdzić, że ludzie, bo ich za dużo. Tłumy jej nie sprzyjają, woli ścisłe grono osób, przy których nie uchodzi za dziwaka, a nawet jeśli, potrafią to ukryć.

No i mamy siostrę Berta. Poszło mi szybciej niż myślałam. Rooney Mara. Świetlicki. Wszystko pasuje. Wątków chcę i liczę, że podołam tej dwójce, bo w mojej głowie już ich uwielbiam.

27 komentarzy:

  1. [Ja też już ich uwielbiam.
    Tak, tak, tu też się wproszę na wątek i powiązania. Zaklepuję, bo się uczę i nie mam czasu nic więcej napisać.

    Żart, odpisuję na wątek u Mewy, tfu, u Barta.]

    Blake

    OdpowiedzUsuń
  2. [Chcę wąteczek! Gorzej z pomysłem. Możesz podsunąć, a zacznę, ładnie bym prosiła. No i świetna aktorka, to znaczy widziałam ją tylko w jednym filmie, ale piękna jest. XD]

    OdpowiedzUsuń
  3. [O, czyli mamy podobne marzenia! Kanada, bycie drwalem i jawne nielubienie hokeja to mój życiowy cel. Korepetycje z matmy/zwyczajna pomoc z zadaniami brzmi dobrze, zwłaszcza że ja sama ledwo matmę ogarniam i w ogóle to mi będzie pewnie łatwo się w moją A. pod tym względem wczuć, ju noł, będzie fajnie po prostu. Wiem. Max przyjdzie z rozciętym łukiem brwiowym albo rozwaloną wargą, opcjonalnie z oboma, Abbey zacznie się martwić, a jeżeli jej nie będzie chciała powiedzieć (w sensie, pojęcia nie będzie mieć, jak się zachować) to się popłacze, bo uzna, że jej nie lubi i tyle. A potem wstanie tak trochę gwałtownie, żeby do torby po chusteczkę sięgnąć i zahaczy swetrem o krzesło. I je przewróci. I krzesło wpadnie na jakiś lekki regał (no bo w bibliotece jest cicho, także chyba tam musiałyby się spotkać, no nie?). I się regał przewróci. Na nią, na jej biedne metr siedemdziesiąt. I jeszcze bardziej się popłacze, bo sobie kolano rozbije, ale i śmiać się będzie, bo uzna to za głupie.
    A potem pewnie jeszcze ją przeprosi, no bo tak.
    Jak może być, to zacznij Ty albo zacznę ja (co byłoby bardziej fair), ale to dopiero jutro/pojutrze/popojutrze, zależy jak się wyrobie, no wiesz. Bo wiesz, nie?]

    Abbey

    Abbey

    OdpowiedzUsuń
  4. [Czekaj, mam do wyboru bibliotekę albo upitą i zgwałconą Abigail? Jeżu kolczasty, to drugie brzmi boskie. I SPADNIE NA NIĄ SZAFKA Z MASĄ KSIĄŻEK I BIBELOTÓW JEJ RODZICÓW, o. Będzie fajnie chyba, tak sądzę.
    Jak dzisiaj nie odpiszę, to znaczy, że usnęłam, ale jutro odpis dostaniesz, obiecuję spiąć dupę i się zmobilizować. Ja tak ślamazarnie tylko zaczynam (z reguły), no wiesz.]

    Hahaha, ostatnio podpisałam się dwa razy, więc teraz już nie muszę, no nie?

    OdpowiedzUsuń
  5. [Wątek mi się jak najbardziej podoba. Tak hemofilia i boks nie idą w parzę, ale Tony to zbyt pogrzany koleś by się tym przejmować. Z pewnością ten doczepi się też do jej kolczyków na twarzy, gdyż w boksie takie rzeczy przeszkadzają no i twoje podsunięcie stosunku Tony'ego do chcącej się czegoś nauczyć Max będzie dokładnie taki jak opisałaś, więc trafiłaś. Jednak Anthony nienawidzi gdy ktoś mu truje dupę, więc w końcu zgodzi się pokazać jej parę ciosów i potem wbić z nią na spar. Także pytanie czy zaczniesz ?]

    OdpowiedzUsuń
  6. [No, na tory. Będą sobie robili focie na fejsbusia, a potem pociąg ich zabije i mózg tak malowniczo wypryśnie!
    Kto zaczyna i dlaczego tym kimś jesteś ty? :D]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Równouprawnienie jest, XXI wiek, dziewczyny przejmują inicjatywę.
    Dobra, jaka długość preferowana? Taki jestem wspaniały, że napiszę tak, jak lubisz. :D]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Kiedyś ich nakryła - Mewę i Blake. Nie wiem jak mogła zareagować, no ale wydaje mi się, że ocenianie nie leży w jej gestii, więc jakiś czas później może znów spotkały się w jego mieszkaniu - Blake na niego czekała, Max akurat nie przesiadywała w piwnicy. Blake się nie narzuca, więc można uznać, że z Mewą uprawia seks, z Max milczy, rozmawia, no nie wiem, po prostu nie uznaje jej za dziwaka. Na jakichś zajęciach mogą siedzieć teraz razem - w końcu obie są w ostatniej klasie. Nie wiem jak to może wyglądać ze strony Max, więc na chwilę obecną nie umiem wymyślić nic więcej.]

    Blake

    OdpowiedzUsuń
  9. [Fajna jest i chcę wątek :)]

    Ria

    OdpowiedzUsuń
  10. [Tak, tak, tak, zgadzam się na wszystko od początku do końca.]

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Pomysł, o dziwo, mam. Powiedzmy, że się znają, a Nicholas stara się być dla niej lekko ciepły i dlatego tylko lekko, bo wie, że gdyby był bardzo to ona nie byłaby zadowolona. Mają dużo wspólnego, chociaż Nico nie pali, ale glanach chodzi i ciężkiej muzyki również słucha. Co do wątku myślę, że mogłaby być taka sytuacja, w której Sykes przychodzi do tej piwnicy i widzi, jak Max męczy się na tym basie. Z jej paluszkami nie jest dobrze, więc ze sprawnością lekrza opatruje je jej w domu czy coś. Hm? ]

    Nicholas Sykes

    OdpowiedzUsuń
  12. [Najdłuższy mój komentarz miał około trzech stron, więc połowa z tego, co napisałaś... Ale może bym dał radę. Jestem chumanizdom, profesjonalne lanie wody to ja. ; p]

    To było bezsensu.
    Miał takie wspaniałe postanowienie. W tym roku ograniczy wagary. Bo to często oznacza jakieś kłopoty – jeszcze nie zechcą mu usprawiedliwić, a potem obniżą zachowanie. To nie byłoby takie złe, nie zależało mu, ale programy naprawcze, czy co to oni tam dawali, do fajnych nie należały. Poza tym w czasie jego nieobecności mogą zdarzyć się jakieś testy czy inne zaliczenia, które potem trzeba będzie wykonać w innym terminie, a przed tym się postarać, by nauczyciel łaskawie pozwolił je w ogóle pisać.
    Ale co zrobić, kiedy on tak bardzo nienawidził tej szkoły, tych ludzi? Tu nawet nie chodziło o naukę. Fakt, nie bardzo się przykładał, a wiedzą tajemną nie jest, że o sukcesie w przeważającej części stanowią praca i systematyczność, a nie sama inteligencja. Ale jakieś zdolności miał, wszystkie przedmioty by pozaliczał, możliwe, że niektóre ledwo-ledwo, ale zawsze. O to się nie obawiał, to nie stanowiło problemu. Po prostu… Rzygać mu się chciało, kiedy tylko przekraczał próg, kiedy widział gęby uczniów, tak obrzydliwie pozerskich i obłudnych.
    (Właściwie to był trochę hipokrytą. Nie lubił części, bo twierdził, że uważają się za lepszych od innych, a nie mają do tego podstaw. Sam postępował tak samo.)
    Więc poszedł na wagary. Nie od rana, zerwał się po pierwszych dwóch lekcjach. I nie samotnie, bo towarzyszyć mu postanowiła Max Bahnert. Na początku poszli do sklepu, kupić wódkę. I tanie wino, Philip pasjami nie cierpiał taniego wina, nie też podejrzewał, że Max je uwielbia, ale picie taniego wina na wagarach jest takie… kanoniczne. Wood kupił też ten obrzydliwy popcorn w opakowaniu, nie wiadomo po co.
    A potem ruszyli nad rzekę. Wood nie był amatorem wypadów na ryby. Tylko raz na takim był, ojciec go ze sobą zabrał. Philip nudził się straszliwie, nie mógł na miejscu wysiedzieć, co ojca bardzo irytowało. Potem żyłki wędek się poplątały, co spowodowało małą awanturę. Na szczęście udało się odratować, ale krzyki najwyraźniej ryby odstraszyły, więc do domu wrócili z pustymi rękami. Wood nie wspominał tego wydarzenia za dobrze i nigdy później już nie chwycił wędki i nie wyruszył na połów. Zresztą, on nawet za jedzeniem ryb nie przepadał, są smaczniejsze dania.
    Ale chyba było coś w tym, że to uspokajające. Może nawet nie łowienie, ale sam pobyt nad rzeką. Ale to chyba działało podobnie jak z lasem – cisza, spokój. Bo nad tą rzeką nie plątało się wiele ludzi, aktualnie tylko Max z Philipem tu siedzieli. Pijąc i paląc, Wood otworzył popcorn i karmił ryby.
    I było w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  13. [fak, nie lubię zaczynać, ale coś tam napiszę; więc zero pretensji]

    Krzyki wydawane z każdym ciosem, głęboki wdech i wydech i jeszcze raz; krótkie rozluźnienie mięśni, mały bieg bokserskie i pajacyk potem szybko rękawice na łapy mała walka z cieniem, szybka wymiana ciosów na worku na końcu stajesz w oko w oko z własną duszą, którą widzisz w oczach przeciwnika. Bum! Żelazna ręka delikatnie ociera o twarz wroga i powala go na łopatki - Tony, spokojniej. Ten to jeszcze dzieciak. - Wzrok wbity w trenera, czarnucha, który był zmuszony do bycia twardym a teraz robi z innych twardzieli. Kolejna przymiarka z własną duszą, skoro jeszcze dzieciak dajesz mu spróbować w Ciebie trafić co zazwyczaj kończy się tym, że on sam dostaje. Gwizd trenera, skrzyżowanie rękawic i koniec.
    -Zamknij kiedy wyjdziesz - uważnie na mnie spogląda a ja w duszy śmieję się, że ten mi tak ufa i zostawia mi klub na barkach chłopaka, którego zna zaledwie rok, może widzi we mnie więcej niż ja sam.
    Ruszam w kierunku butli z wodą, wsadzam pod nią głowę no i daję sobie najzwyczajniejszą w świecie przyjemność po ciężkim treningu.
    Do moich nozdrzy dociera zapach tytoniu, głowę obracam w kierunku zapachu. - Tu nie wolno palić, zgaś to! - Od razu jak to w naturze mam zwyczaj unoszę się i oczywiście tym samym pokazuję jaki to ze mnie agresywna osoba, przed którą musisz czuć respekt.

    OdpowiedzUsuń
  14. [ O tym właśnie myślałam. Chodzi mi tutaj o tą relację, w sensie. Myślę, że tak właśnie możemy zrobić. Mogę Cię prosić o rozpoczęcie wątku czy nie za bardzo? ._. ]

    Nicholas Sykes

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Dzięki. ]

    Często spotykał się z opiniami, że on to taki chłopak „do rany przyłóż”. Nieważne czy się z tym zgadzał czy nie. Zawsze, kiedy to słyszał po prostu się uśmiechał nie wiedząc co tak naprawdę odpowiedzieć. On zwyczajnie był miły dla innych i starał się pomóc ludziom, którzy tego potrzebują. Z drugiej strony nie chciał niczego robić na siłę, bo jeżeli ktoś odtrącał jego pomocą dłoń to nie uważał, że narzucanie się w czymkolwiek pomoże. Dziwnym trafem przyciągał do siebie ludzi z problemami, którzy często mówili mu o swoim życiu. On w takich chwilach uważnie słuchał, a potem mówił, radził i robił wszystko, żeby ktoś przypadkiem nie rzucił się z mostu. Każda istota była dla niego ważna i żadnej nie odtrącał. Dla każdego miał czas. Czasami zdarzało się, że i jego coś trapiło lub przytłaczało, o czym chciałby porozmawiać, ale nigdy tego nie robił. Swoje uczucia dusił w sobie nie mówiąc o nich nikomu. Po prostu o sobie zapomniał i nic nie wskazywało na to, że sobie w jakikolwiek sposób przypomni.
    Tego dnia postanowił odwiedzić w piwnicy swoją dobrą znajomą – Max. Ostatecznie lubił spędzać z nią czas, chociaż nie był pewien czy jej odpowiada jego towarzystwo. W każdym razie póki ta nic na ten temat nie mówiła postanowił ją odwiedzać. Nie czuł, aby było w tym coś złego. Czasami udzielał jej małych lekcji gry na basie, ponieważ coś tam umiał. Nie podobało mu się jednak to, że dziewczyna tak się torturuje, a dokładniej swoje palce. Z czasem to mogło doprowadzić nawet do tego, że Max będzie sobie mogła tylko pomarzyć o graniu na jakimkolwiek instrumencie strunowym, a nie wyobrażał jej sobie przy takim flecie, na przykład. Zszedł do piwnicy i westchnął ciężko, gdy tylko zauważył jej opuchnięte palce. Pokręcił głową i podszedł do niej. Uklęknął.
    - Znowu? - mruknął – Daj sobie od czasu do czasu spokój. Jak chcesz teraz z czułością dotykać policzka swojej ukochanej, co? - zaśmiał się cicho.

    Nicholas Sykes

    OdpowiedzUsuń
  16. Zaśmiałem się, tak zwyczajnie, pod nosem. Chyba zmęczenie nie pozwalało mi na więcej bo wewnętrznie słowa dziewczyny bardzo mnie rozbawiły.
    Nigdy nie starałem się kogoś dyskwalifikować ze względu na jego wygląd, ale jak widzę, że ktoś się nie nadaję to zwyczajnie mu to mówię lub staram się w subtelny sposób odradzić to co zaplanował. Ale gdy ona była równie pewna i szybka w swych słowach nie trudno było jej odpowiedzieć podobnie.
    -Nie. - Krótka odpowiedź i niesamowicie wyrafinowany ton głosu, jakbym robił to on zawszę. Wróciłem do swoich zajęć; miałem wiele do zrobienia i tak mało czasu na to wszystko.
    Dochodziła dwudziesta druga, jeśli zegar mnie nie okłamywał, więc zgonie z planem jutrzejszego dnia, który zapowiadał się dość ciężko powinienem szybko pójść spać, ale coś się na to nie zapowiada.
    Na dziewczynę nie zwracałem uwagi, nie wiedziałem nawet czy jeszcze tam stoi, ale jeśli nawet stała miałem nadzieję, że niedługo się stąd ulotni.
    Nie miałem czasu na naukę jakiś panienek, które naglę mają ochotę trenować boks; nie mógłbym być nauczycielem, trenerem - nie mam na takie coś cierpliwości.

    Anthony

    OdpowiedzUsuń
  17. [na marginesie świetnie piszesz, chciałabym tak]
    Jeśli ona postanowiła najzupełniej w świecie moje słowa jednym uchem wpuścić a drugim wypuścić zrobię to samo, dokładnie identycznie.
    Nie zwróciłem uwagi na jej słowa, wypowiedziane tym samym tonem co wcześniej, dziewczyna jakby bez emocji; chyba, że emocji, które raczej nie miały ujrzeć światła dziennego.
    Zabrałem się do roboty, ciężkiej pracy po godzinach; z tego co mi było wiadome niedługo rozpoczynają się walki amatorskie i jedyne o czym teraz myślę to, to aby w nich wystartować i wygrać każde po kolei. Mam zbyt wielkie ambicje, które wszczepiła we mnie matka jeszcze za młodu kiedy po raz pierwszy miałem na swoich dłoniach rękawice bokserskie. Pamiętam jak dziś dzień kiedy nałożyłem je na dłonie, poczułem je; ich miękkość, ale zarazem twardość, były lekkie, ale mimo to potrafiły wiele znieść bo towarzyszyły mi póki nie musiałem ich zmienić z przyczyn oczywistych; dorastałem.
    Była tam, jeszcze - Idź sobie, dobra! - Zwyczajniej w świcie nie wytrzymywałem już z nią, chciałem żeby poszła i dała w spokoju mi trenować.

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Tak sobie myślę, że Mila może czasami pożyczyć i wypalić z nią fajkę ;D? ]

    OdpowiedzUsuń
  19. Niektórzy po latach wspominają z rozrzewnieniem szkolne czasy, utrzymują kontakty z niegdysiejszymi kolegami, a nawet odwiedzają nauczycieli i swoją placówkę edukacyjną, czasem marząc, by móc powrócić do niej jako uczeń. Woodowi chyba to nie groziło. Nienawidził szkoły. Wielu tak mówi, w końcu częste sprawdzenie umiejętności i wiedzy oraz ogrom prac domowych mogą nieźle dać w kość, ale to tylko nieszkodliwe narzekania, w gruncie rzeczy nie jest to dla nich aż taką męką, a może, w pewnym sensie i aspektach, tę szkołę lubią. A Wood nie cierpiał jej ze szczerości swego wielkiego serca, biło mu ono w takt nienawiści do owego miejsca. Denerwowało go tutaj prawie wszystko. A najbardziej szkolna brać.
    Właściwie to najbardziej nie wkurzały go puste panienki czy mięśniacy bez mózgu. Niech sobie żyją. (A to łaskawca!) Nie cierpiał fałszu w zachowaniu, braku autentyczności, przekłamania i pozerstwa. Do mdłości go to doprowadzało. Ci wszyscy przeciętnie inteligentni ludzie, którzy udają genialną młodzież, buntownicy, których bunt ma służyć tylko wzbudzeniu szacunku u rówieśników, odważni szpanerzy podszyci ogromnym, wręcz paraliżującym strachem…
    Różnie można by mówić o Woodzie. Z łatwością dałoby się wskazać ogrom wad, które są częścią charakteru tego chłopaka. Ale jedno trzeba mu przyznać – jest szczery chyba we wszystkim, co robi. Jeśli idzie na wagary, to dlatego, że w szkole już wytrzymać nie może, a nie dlatego, że mogłoby to komuś zaimponować… Kiedy pije alkohol albo pali, to dlatego, że lubi (no, ewentualnie dlatego, że od tytoniu się uzależnił w jakimś stopniu), nie po to, żeby udawać kogoś fajnego. I tak dalej, dotyczy to i innych aspektów życia.
    Wood leniwie zanurzał rękę w opakowaniu popcornu, wyciągał pojedyncze ziarna i rzucał je do wody. Niech ryby też coś mają z życia. Niektóre kawałki kołysały się i rozmiękały się na powierzchni rzeki, a inne znikały. Być może czyjaś szczęka je dosięgała. Chociaż, właściwie, to chyba nie szczęka, bo ryby szczęk nie mają. Chyba. Wood nie znał się na rybach.
    Potem poszło ¬– on i Max, nie on i ryby – na tory. Wood wystarczająco się wyleżał nad rzeką, teraz zaczął wolno przechadzać się po torach, kopiąc w szyny, sprawdzając tym samym ich wytrzymałość. Chyba wszystkie były w porządku, żadna się nie wgięła po mocny kopnięciu z glana.
    — Straszne — mruknął, kiedy usłyszał wieść o rewizji. Do szkoły to co najwyżej nosił papierosy, a i to nie zawsze, więc nie miał się czego obawiać. No i nóż sprężynowy chyba nie był pożądany, ale nauczyciela przestali już z Woodem walczyć, by tego nie nosił. – Jeszcze nas wyrzucą, bardzo się tego boję.

    OdpowiedzUsuń
  20. [A mi jest smutno, bardzo smutno, bo dopiero teraz blogspot ogarnął dupę i mi wyświetla głupie okienko komentarza. Miałam odpisać przed(!)wczoraj, ale taki właśnie kłopot miałam, ogólnie internety się zbuntowały i focha na mnie stroiły. A Ty poświęciłaś jedzenie na rzecz zaczęcia. Boże, plama na honorze. Będzie się to za mną do końca życia ciągnąć.]

    Kiedy Max grzecznie i uprzejmie się biła, Abbey, również grzecznie oraz uprzejmie (tym razem jednak w prawdziwym tych słów znaczeniu), sprzątała po obiedzie. Trochę marudziła wprawdzie na syrop klonowy spływający po talerzach, bo jej włosy upaćkał (cholera jedna w sumie wie jak), ale tak ogólnie — była grzeczna i uprzejma. No, wiadomo. Problem tylko w tym, że zapomniała o całej tej pomocy z matematyki. I w tym, że jak ktoś zapukał nagle, to rozbiła talerz, w dodatku jeden z tych super-ważnych i super-drogich, bo z osobistej zastawy jej mamy. Abigail wpadła w panikę, pukanie do drzwi zrobiło się nieco głośniejsze, a pozostałości po naczyniu, które po drodze do podłogi rozcięły jej kostkę, chyba się z niej śmiały. Dziewczyna pociągnęła nosem, dochodząc do wniosku, że ta taka mała ranka w okolicach stopy chyba upierdliwie boli, i zerknęła w kierunku przedsionka. No tak, Flynn miał życie, więc gdzieś sobie polazł, a rodzice... w sumie to nie wiedziała, co się z nimi stało. W każdym razie ich nie było, bo gdyby byli, już dawno dostałaby opierdziel (i przeprosiny) od ojca. Przełknęła ślinę, zaczerpnęła mocno powietrza i doczłapała się do drzwi. Przekręciła zamek, wysiliła się na grzecznościowy uśmiech (nadal nie mając pojęcia, kto to może być; ach, ta niezawodna pamięć!) i otwarła przybyszowi. A potem musiała szczękę z podłogi zbierać i łzy hamować, bo jej się tak jakoś z miejsca smutno zrobiło.
    — Boże, co się stało? — Serio, to było jedyne, co jej na myśl przyszło w tej chwili. Ale przynajmniej wpuściła ją do środka i zaciągnęła do kuchni, bo najbliżej była. — Chcesz lodu? Albo plastra? Nie, plaster ci się chyba nie przyda, chyba na pewno, eh. Mogę ci bandaż przynieść, wodę utlenioną, ogólnie całą apteczkę, ale ci z nią nie pomogę, bo się nie znam na pierwszej pomocy, czy jak to się tam nazywa. Chociaż to i tak chyba trzeba będzie szyć, eh... — mruczała pod nosem, ze strachem wpatrując się w w rozcięty łuk brwiowy dziewczyny.
    Za to też by dostała opierdziel od ojca, bo on po medycynie jest.
    W sumie to nawet nie czekała na jakąkolwiek odpowiedź, zwłaszcza że się żadnej nawet nie spodziewała, tylko pognała do szafki w kącie i zaczęła w niej buszować z nadzieją, że chociaż ten jeden jedyny raz znajdzie w tym domu coś, co jest jej aktualnie potrzebne. Niedoczekanie.

    super spóźniona Abbey

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Oho, i jeszcze krotko jest. Czuję się jeszcze gorzej.]

      Usuń
  21. Wood nie chciałby zostać wywalony z tej szkoły. Z prostego powodu — został mu tylko rok. Tylko ten jeden, cholerny rok. Powtarza sobie to codziennie jak mantrę. Głupio byłoby zostać zdyskwalifikowanym już na finiszu. Z drugiej strony to jednak kusi. Rzucić to wszystko w diabły i ruszyć w swoją stronę. Bo szkoła jest tylko źródłem nerwów i frustracji, nic go tutaj przecież nie trzyma. Bo co? Nauka? Wolne żarty. To, co go interesuje, może sam ogarnąć w wolnym czasie. Na przykład fizykę, która zawsze wydawała mu się najciekawszym przedmiotem, może studiować sam, z książkami i chodzić na wolne wykłady. Jasne, nie wszystkiego można się nauczyć samotnie, ale że niby lekcje w szkole miałyby mu coś dać? Wolne żarty. Wiele przedmiotów go nie pasjonuje. Nie odczuwał na przykład nigdy chęci do pilnego uczenia się gramatyki, fleksji i innych tego typu głupot. Okej, swój język trzeba szanować, zgadza się. Literatura także jest w porządku, ale przecież można czytać samemu, w domu, to co wydaje się najbardziej interesujące.
    A może Wooda w szkole powinni trzymać ludzie? Niektórzy przecież lubią chodzić do tego miejsca ze względu na towarzystwo. Ale Philip nigdy tych ludzi nie lubił. Niektórzy są żałośni, inni nudni. Słowem – nic ciekawego. A z tą garstką, którą lubi, może utrzymywać kontakty pozaszkolne.
    Jest jednak jeden problem. Pieniądze. Musi zarobić więcej, jeszcze nie jest stabilny finansowo, ale równolegle ze szkołą pracuje. Kiedy skończy edukacje, chyba będzie miał wystarczający fundusz, by móc wyrwać się z tego miejsca, miejmy nadzieję.
    — Mnie już czwarty rok wyrzucają — mruknął teraz i podszedł do Max.
    Usiadł koło niej i zabrał butelkę z wódką.
    To, co powiedział, było oczywiście prawdą. Już jako czternastolatek był uczniem kłopotliwym i różne rzeczy mu mówili. Co chwila straszyli wyrzuceniem, czasem wydawało się to pustymi groźbami, innym razem realnym zagrożeniem. Ale wciąż w tej szkole był. Philip czasem myślał sobie, że jest nietykalny, że nie wywalą go na zbity pysk, bo jest tej szkole potrzebny. W końcu jego nazwisko jest jednym z tych, które w kartotekach szkolnych powtarzają się najczęściej.
    A kara równa się jakieś pracy społecznej. Wood więc czyścił stoliki w stołówce, zbierał śmieci z boiska, kosił trawę na terenach szkolnych, naprawił samochód, który miał szkole służyć, z koszy wynosił śmieci, odmalowywał czasem jakieś sale albo pomazane drzwi, szczególnie w toaletach, pomagał pierwszorocznym, oprowadzał nowych po szkole… I inne tego typu głupie prace. Przyczyniał się więc do rozwoju szkoły, chociaż – oczywiście – nie dobrowolnie. Dlaczego mieliby pozbyć się takiej pomocy, takiej oszczędności pieniędzy?

    OdpowiedzUsuń
  22. [Bardzo chętnie poprowadzę wątek, z pomysłem już gorzej. Nie wiem czy to jest coś, na co miałabyś ochotę, ale jedyne, co przychodzi mi teraz do głowy, to jakiś problem Max z nauczycielem. Jej brat niewiele by zdziałał, bo działoby się to spontanicznie, na korytarzu. Jakiś belfer rzucałby się o to, że Max nie ma wyglądu pasującego do porządnej szkoły i dziewczyny. A Michelle, jako zatwardziała obrończyni pokrzywdzonych i dyskryminowanych, wkroczyłaby przypadkiem do akcji.
    Wiem, jak to wygląda. Tragicznie. Ale w sumie nie chce mi się już tego kasować, bo na nic lepszego nie wpadnę.
    Mogę jeszcze wykminić coś na wątek z panem Barthem, o ile wolisz.]

    OdpowiedzUsuń
  23. [W porządku, odpowiada mi taki układ. Zaczniesz, proszę?]

    MICHELLE

    OdpowiedzUsuń