środa, 26 czerwca 2013

Ale zaraz, w którym punkcie teraz właściwie jesteśmy?



Imię i Nazwisko: Alice Stampfer
Data Urodzenia: 27 V 1995 r.
Wiek: 18 lat 
Klasa: XII
Zajęcia dodatkowe: zajęcia teatralne.
Funkcje: przewodnicząca szkoły.
Inne: najmłodsza z czwórki rodzeństwa, pani dyktator, aktoreczka ze spalonego teatru, brak planów na przyszłość, zero przyjaciół.



      Powoli otwierasz oczy. Niepewnie rozglądasz się dookoła, starając się ustalić gdzie jesteś, jednak jedyne co widzisz to ciemność. Bezkresna, wszechogarniająca ciemność, która otacza cię ze wszystkich stron. Dopiero po chwili zauważasz niewielki błysk gdzieś po lewej. Ruszasz powoli w tamtą stronę, ostrożnie stawiając każdy krok, który przybliża cię do jedynej rzeczy znajdującej się w ciemności. Jedyną jaką jesteś w stanie dostrzec. Lustro. To właśnie ono stoi przed tobą. Duże, prostokątne lustro. Skupiasz wzrok na swoim odbiciu. Widzisz niską , szczupłą szatynkę ubraną w letnią sukienkę i stare, zniszczone trampki, które tak kochasz. Mimowolnie uśmiechasz się na ten widok, wędrując wzrokiem coraz wyżej. Krzywisz się lekko widząc blade, posiniaczone i podrapane nogi. Przymykasz oko na grubsze uda, niezgrabny tyłek i brak wcięcia w talii, już się do tego przyzwyczaiłaś. Przynajmniej brzuch masz płaski, chociaż to niezbyt dobre pocieszenie, gdyż tam, gdzie powinny być kobiece piersi, nie ma niemal nic. Zaciskasz wargi w cienką linię, zatrzymując się w końcu na twarzy. Okrągła jak słoneczko, pełna niewielkich piegów z małym noskiem, bladymi ustami i niebieskimi ślepiami na czele. Ot, nic niezwykłego.
      Zamykasz oczy. Kiedy ponownie je otwierasz nie otacza cię już ciemność. Znowu jesteś w swoim pokoju, gdzie wszystko ułożone jest wręcz perfekcyjnie, jak na małą pedantkę przystało. Widzisz swój notes, z którym się nie rozstajesz, zdjęcia z dzieciństwa przedstawiające ciebie ze znajomymi, których w twoim życiu już nie ma. Widzisz również kolekcję filmów, które oglądasz nałogowo wieczorami, za towarzystwo mając tylko pudełko lodów miętowych. Omijasz duże łóżko, pokryte dziesiątkami poduszek i wychodzisz z pomieszczenia, kierując się na dół do salonu, gdzie słyszysz głosy. To oni - twoja rodzina. Trójka starszego rodzeństwa, choć dwójka z nich już od jakiegoś czasu z tobą nie mieszka, siedzi na kanapie i jak zwykle się kłócą się bez powodu. Wiecznie obojętny na wszystko ojciec chowa się za gazetą, nie zwracając uwagi na swoje hałasujące pociechy. Jest też i matka, pani tego domu. Wygląda jak co dzień - schludnie ubrana, pedantka w każdym calu, siedzi przy stole i wypełnia jakieś mało ważne papiery, które dla niej są całym światem. Kiedy cię zauważa, marszczy brwi z niezadowoleniem, mówiąc znów coś o obowiązkach i popełnionych przez ciebie błędach. No tak, bo przecież ty zawsze robisz coś źle. Chociaż dwoisz się i troisz, starasz się wszystko robić perfekcyjnie, dla niej zawsze będzie to za mało. W końcu możesz zrobić więcej, możesz lepiej się postarać. I starasz się coraz bardziej, ale ona tego nie widzi, cały czas tylko cię krytykuje. Tym razem to ty się krzywisz i wychodzisz z domu trzaskając drzwiami, choć nie taki robi grzeczna córeczka. Ale to tylko sen, a ty choć raz nie chcesz być idealną dziewczynką.




► lista
► koligacje
► album
► pamiętnik




...............................................
Cytat - Jakub Żulczyk. Buźka - Sarah Bolger.
Taka oto Alice mi powstała, mam nadzieję, że nic nie zepsułam.
Wolę zaczynać, ale czasami uda mi się też coś wymyślić.

36 komentarzy:

  1. [ Dzień dobry! :3 O, jak ciekawie. Ona jest z 27, a Nico z 30 maja, chociaż to dwa inne roczniki. Myślę, że Nicholas mógłby poprosić Alice o zorganizowanie w szkole koncertu czy coś w ten deseń. Albo chociaż o to, żeby wstawiła się za nim przy nauczycielach, o. Tylko to mi przychodzi do głowy. Może Ty masz lepszy pomysł? ._. ]

    Nicholas Sykes

    OdpowiedzUsuń
  2. [Słodkości]/Jeszcze nieistniejący Bart

    OdpowiedzUsuń
  3. [ No, jeżeli chodzi o Nico to też urodziłam się wtedy, kiedy on. XD
    O, może tak być. Dziewczyna od razu mogłaby poznać jeszcze członków kapeli. Może kiedyś dodam ich do wolnych, kto wie. Zaczniesz? ._. ]

    Nicholas Sykes

    OdpowiedzUsuń
  4. [Bardzo mocno pragnę wątku z Alice, o. Według administracyjnych powiązań nasi bohaterowie pracują obecnie nad zdobyciem funduszy na remont sali gimnastycznej. W związku z tym spędzają ze sobą trochę czasu. Nie zostało to odgórnie sprecyzowane więc pytam - Alcia polubi Dejva, czy raczej niespecjalnie? Bo możemy relację rozwinąć do przyjaźni (skoro Stampfer nie ma przyjaciół) lub wręcz przeciwnie!]

    Dave

    OdpowiedzUsuń
  5. [No to wpadł mi do głowy kolejny pomysł. Dave widząc, że Alice jest ciągle zabiegana i zajęta szkołą będzie próbował ją nieco rozerwać. Nie wiem czy dziewczyna będzie temu przychylna, ale David potrafi być bardzo przekonywujący. Także po skończeniu wypełniania jakichś papierów dotyczących tego remontu wyciągnie ją na imprezę. A później może zepsuć się im samochód i będą wracać na pieszo, żeby było śmieszniej. Odpowiada Ci? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Ty chcesz ode mnie pomysłu, dobre. Ja się na nich nie znam, jestem odpomysłowiona od kiedy zabrałam się za słowotwórstwo. Swoją drogą, tam w przedostatnim zdaniu wdarła Ci się literówka, oto ja, czytająca uważnie cudze karty. Do czego Ty mnie zmuszasz, myślenia, serio? To nikomu jeszcze nie wyszło na dobre, więc proponuję sklep spożywczy, a potem wspólne gotowanie, choć to Twoja w tym głowa, by doprowadzić do tego gotowania, bo u mnie jest w głowie tylko wizja, z wykonaniem jak zwykle gorzej]/Bart

    OdpowiedzUsuń
  7. [Taaaaka fajna przewodnicząca, że aż uwierzyć nie umiem.]

    Abbey

    OdpowiedzUsuń
  8. [Olivier jest rzeczywiście z wolnych, ale jeszcze nic na temat powiązań nie dostałam. Chyba tylko pozostaje nam czekać c:]

    ~Olivier Bossert

    OdpowiedzUsuń
  9. [Ale on mieszka na końcu świata w norze, której nikt nie widział... Znaczy się widziało sporo, ale to nora i w ogóle taka przytulna, że z kanapy wychodzi sprężyna. Wiem jak to jednak pogodzić z tym wątkiem. Bart opiekuje się mieszkaniem kumpla, który mieszka zaraz obok Alice, więc czuje się tam nowy, tylko sobie tak pomieszkuje przez tydzień, podlewa roślinki i daje kotu jedzenie, czuje spaleniznę, biegnie do Alice, w ogóle może tam nawet wbiec jak szalony, psycholi mamy pod dostatkiem, a tam tylko spalona zapiekanka. To rozczarowanie... Cóż, zrzucam na Ciebie zaczęcie, skoro to ona jest tak kiepską kucharką. Good luck!]/Bart

    OdpowiedzUsuń
  10. [Ja nie jestem dobra w podrzucaniu pomysłów, mi to totalnie nie wychodzi ;_; Tak poza tym, cześć (żeby nie było że jakaś niewychowana jestem. czy coś] Czytając kartę to niewiele widzę żeby nasze dziewczyny coś łączyło, soł sed. Ona przewodnicząca szkoły, a ta moja Ame to raczej outsiderka. A może Alice przyjdzie do Amelie, by ta wykonała jakąś reklamę do szkolnej gazetki ? Jakaś zbiórka pieniędzy na rzecz schroniska, czy coś...]
    Amelie

    OdpowiedzUsuń
  11. [Wykorzystam fakt, że ona należy do koła teatralnego a ten często przez swoje zachowanie musi zostawać po lekcjach i tym razem będzie musiał pomóc w rozłożeniu sprzętu na scenie. Może Alice jako pani dyktator zacznie mu rozkazywać a tego to zwyczajnie zdenerwuje?]
    Anthony

    OdpowiedzUsuń
  12. [O, cholera. Alice to jedna z moich ulubionych wolnych postaci, jakie mogły być do przejęcia i mimo wątpliwej relacji, muszę mieć z nią wątek. Osobiście pogratuluję jeszcze wyboru gifa, bo Sarah jest prześliczna, ale ich dużo na tyle ładnych. A ten jest idealny. Zapraszam po wątek, koniecznie!]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Chętnie przybliżę relację, ale zdaje się, że właśnie dostałaś je na maila, a przynajmniej powinnaś. Powiedz mi, czy Ci odpowiadają, czy zamierzamy coś dodać i myślmy już nad fabułą.
    Jeszcze raz, muszę, bo się należy - gratuluję gifu, idealnie obrazuje Alice, nie wiem czemu, ale jednak.]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Dziękuję. :)
    Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że mogą się znać z kółka teatralnego, gdzie Ria jest scenografem :)]

    Ria S.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zaczęło się od garażu Nicholas'a, w którym cała piątka zaczynała na koślawych, pozdzieranych sprzętach, które nawet nastrojone nie do końca potrafiły dać odpowiedni wydźwięk. Wtedy bardziej skupiali się na pisaniu i układaniu piosenek. Nie byli jeszcze tacy głośni jak dzisiaj. Nikt nie miał o nich pojęcia. Jedynie najbliżsi przychodzili od czasu do czasu z ciasteczkami i wodą, aby wesprzeć swoje pociechy i posłuchać, jak grają. Pierwszą publicznością Sykes'a byli jego rodzice z czego bardzo się cieszył. Widok ich uśmiechów pełnych dumy tylko jeszcze bardziej motywował go do dalszej pracy. Gdyby nie oni na pewno nie byłoby go teraz tutaj.
    Później za zaoszczędzone pieniądze kupili sobie lepszy sprzęt. Nigdy nie chcieli wykorzystywać rodziców, więc czasami zdarzało się, że pracowali dorywczo, co było jeszcze trudniej pogodzić ze szkołą, próbami i innymi sprawami. Mimo wszystko jakoś dali radę dzięki swojej ogromnej determinacji do działania. Ich muzyka zaczęła brzmieć lepiej, ponieważ instrumenty były o wiele lepszej jakości niż te poprzednie. Ludzie zaczynali ich poznawać, aż w końcu doszło do tego, że zagrali swój pierwszy koncert w jednym z mniejszych barów. Wciąż pamięta ten stres, ale jakoś udało im się zrobić to dobrze. Publiczność na początku była zmieszana i niezbyt pewna, ale Nicholas wykorzystując całą swoją otwartość przekonał ich do wspólnej zabawy.
    Następnie zaczęła się większa ilość koncertów. Oczywiście na początku były to tylko bary, które nie były często odwiedzane. Później jednak z upływem czasu stawali się coraz bardziej rozpoznawalni co dało w efekcie to, że kilka razy zaproszono ich do większych lokali z dosyć dużą publicznością. I wychodzi na to, że raczej gorzej już nie będzie.
    Pewnego razu ktoś rzucił pomysł czy może by nie zagrać w szkole. Większość zespołu od razu się na to zgodziła, chociaż Nico nie do końca był pewny czy aby na pewno uda im się zorganizować taką imprezę. Wiedział, że przewodniczącą szkoły jak i samego dyrektora. Mimo wszystko jednak podjął się tego zadania wszak dla niego nie było rzeczy niemożliwych. Chodził za Alice – prosił ją, błagał, obiecywał różne rzeczy i przekonywał do tego. Po wielu męczarniach na szczęście udało się mu ją przekonać, co reszta chłopaków przyjęła z niemałą ulgą. Praktycznie od razu zabrali się za planowanie tego wydarzenia. Byli bardzo podekscytowani, więc w dzień, w którym mieli się spotkać nie zamierzali się tak po prostu spóźnić. Zabrali ze sobą kilka toreb różnych ozdób i ruszyli do szkoły. Odszukali salę gimnastyczną i pojawili się na niej o umówionej porze.
    - Cześć, Alice – Nicholas podszedł do dziewczyny i uśmiechnął się delikatnie – Chcielibyśmy Ci podziękować – wyciągnął z jednej z toreb pudełko czekoladek i podał jej – Proszę do dla Ciebie specjalnie od Bring Me the Horizon – zaśmiał się cicho.

    Nicholas Sykes

    OdpowiedzUsuń
  16. "Zajmę się tym". Gdyby każdy człowiek musiał przypisać sobie sam jedno motto, stanowiące kwintesencję jego postawy, byłoby naprawdę sporo kłopotu w wielu przypadkach. Zazwyczaj takie łatki przylepiają nam inni, a motta, które sobie wybieramy za drogowskazy, są słowami kogoś innego. "Zajmę się tym" to jednak zdanie, jakie najczęściej padało z ust Michelle. A przynajmniej tak jej się wydawało teraz, kiedy szła korytarzem, w godzinach popołudniowych, mijając puste sale lekcyjne.
    Była zła na siebie, że chęć wykazania się i dogodzenia wszystkim dokoła (plus niezrozumiane przez nią samą nawet podejście do współpracy z innymi) wpakowała ją w kolejny projekt. Po raz kolejny to właśnie ona była odpowiedzialna za coś, co miało przynieść korzyść cheerleaderkom. A skoro tylko im, to narażona była na komentarze ze strony całej bandy tych rozkapryszonych blondynek, które tylko czekają, aby na kogoś ponarzekać. Gdyby niewielka część dziewcząt, które nie okazywały się tak pustymi pannami, nie robiłaby dla drużyny nic. Jednak pasja to pasja, dla niej trzeba się poświęcić. I iść prosić przewodniczącą szkoły o współudział w organizacji dni otwartych.
    W głowie miała już formułki, które pomogą jej przekonać Alice, że cheerleaderki są świetne na takie okazje i że naprawdę potrzebują tej części z dochodów, by załatwić nową trampolinę. Błahe powody, a jednak trzeba. Samorząd zazwyczaj organizował pod okiem Alice perfekcyjne dni otwarte, w różnych porach roku i zbierał kasę od sponsorów na wiele sprzętu w szkole. Dlatego kapitanka Gwen i trenerka tak bardzo napaliły się na propozycję współpracy. O której nie wiedziała sama przewodnicząca i którą musiała poinformować Michelle.
    Zastukała parokrotnie do drzwi pokoju, który stanowił samorządową kanciapę. Jeśli się nie myliła, Stampfer powinna jeszcze być w szkole, skoro było trochę przed siedemnastą.
    - Alice? - wychyliła głowę do środka. Nigdy nie poznały się tak naprawdę. Zawsze udawały się, że nie znają, mijając na korytarzu, albo że nie trzeba ich przedstawiać sobie, gdy były razem przypadkowo w jednym gronie. - Mogę?

    OdpowiedzUsuń
  17. [Jak to się boi? Czy w tej szkole każdy się go obawia/czuje się onieśmielony? Niedługo matki będą Philipem dzieci straszyły...
    Ja mam w powiązaniu wpisane, że niegdyś byli przyjaciółmi, a potem Alice została przewodniczącą i kontakty się rozsypały, ona nie zamierzała ich naprawić, to jemu też odechciało się starać. Z tego wnioskuję, że żadne z nich samo rozmowy czy czegoś nie rozpocznie.
    Hm... Jakiegoś konkretnego pomysłu nie mam, więc może burza mózgów? Można by coś pokombinować z tym, że on jest uczniem dość trudnym, więc czasem na niego dyrekcja jakieś kary nakłada, a ona przecież ma taką ważną funkcję.]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Przewodnicząca szkoły chyba zawsze nie na oku wszystkich a tym bardziej gazetki szkolnej a stałym w niej wrogiem jest plotkara, która wie wszystko o wszystkich. W takim razie jakiś spór między dziewczynami można stworzyć. Greta mogła kiedyś coś nieciekawego napisać o Alice.]

    OdpowiedzUsuń
  19. [Skoro możemy sobie wybrać, to chyba można zrobić, tak jak piszesz. Ciekawie.]

    OdpowiedzUsuń
  20. [Byłbym wdzięczny za zaczęcie. Zresztą dość logiczne to by było, bo chyba Twoja postać ma zaczepić moją, by móc opieprzyć, a nie na odwrót.]

    OdpowiedzUsuń
  21. [Pewnie, że może być! Tylko pytanie czy zaczniesz, czy ja może mam ?]

    OdpowiedzUsuń
  22. Burza wyzwiska tkwiła w mojej głowie kiedy ten cymbał z języka angielskiego postanowił zwyczajnie ukarać mnie za to jak skomentowałem jego nauczycielskie kompetencje, które jak dla mnie nie są na miarę taką jak sobie sam nadał. Prawdą boli najbardziej i szczególnie taka, która jest mówiona w towarzystwie całej klasy.
    Gdybym chciał pomagać w teatrze szkolnym zwyczajnie bym się do niego zapisał, więc czemu by nie zrobić mi na złość i właśnie w tym rewirze wyznaczyć mi karę. Miałem pomóc jakieś tam blondynce w rozniesieniu rekwizytów; uwierzcie, że w tym czasie mógłbym robić wiele innych ciekawszych rzeczy a niżeli to. Szczególnie patrząc na fakt, że miałem po robić po lekcjach!
    Do szkolnej auli wszedłem z niezbyt ciekawą miną, wręcz mówiącą "lepiej się do mnie nie odzywaj, nawet nie oddychaj w moim towarzystwie". Ta już od razu z uśmiechem na twarzy zaczęła mi rozkazywać, a to najgorsze co możesz robić w kierunku Adams. Pewnie gdyby nie była dziewczyną rzucił bym w jej kierunku jakąś stałą wiązankę słów i by się zamknęła, ale musiałem zacisnąć zęby i bez słowa ruszyłem we wskazane miejsce po drabinę. Nie był to zbyt wielki problem, ale coś czułem, ze to tylko początek zabawy i na pewno z chęcią wykorzysta to, że nauczyciel podesłała jej kogoś to brudnej roboty a ona wyglądała na taką, która raczej rączek brudzić sobie nie lubi.
    Założyłem, że jeśli nie będę się do niej odzywać to wytrącę ją z równowagi i może wygna mnie z sali. Postałem między nami drabinę uderzając nią o podłogę.

    Anthony

    OdpowiedzUsuń
  23. [Mam tak szatański plan że aż się sama boję ;D Sarah od razu mi pomogła i fakt, że Alice jest w kole teatralnym. Może Adam i Alice wieszaliby na sobie psy, nie mogliby się dogadać, ale w końcu trzeba było wystawić jakąś sztukę i padło powiedzmy na żywot Charlesa Brandona, księcia Suffolk (tak, jestem psychofanką Tudorów ;d), który romansował z siostrą swojego przyjaciela, Marią Tudor, która miałaby zagrać właśnie Alice? ;D]

    Adam

    OdpowiedzUsuń
  24. [My też mamy powiązanie, więc można by jakiś wątek wykombinować (:]

    Lily

    OdpowiedzUsuń
  25. Rok w tej cholernej szkole pracował z dzieciakami, żeby wystawić cokolwiek – albo żeby przynajmniej nauczyły się odmieniać nazwisko Szekspir. I zrobi wszystko, żeby ta sztuka powstała, bo za dużo włożył w nią nerwów. Za wiele razy miał ochotę pozabijać ich wszystkich z szaleńczym śmiechem na ustach i drogą eliminacji, przez rytualne seppuku, pozbyć się i siebie. Dlatego nie będzie marudził i przyjmie wszystko tak jak przystało na prawdziwego mężczyznę. Nawet będzie się gzdził na scenie z uczennicą.

    Reakcja kółka teatralnego była dla niego zaskoczeniem. Nie spodziewał się takiego entuzjazmu, gdy obwieścił, że będą wystawiać adaptację życiorysu Charlesa Brandona, księcia Suffolk i historii jego dworskich romansów za czasów panowania Henryka VIII. Jednak czar prysł równie szybko jak się pojawił – dziewczęta zaczęły nie przebierać w słowach w wyścigu o role kochanek. Piekło rozpętało się, gdy wewnątrz siebie rozstrzygnęły, że to Alice, ta upierdliwa Alice Stampfer, zagra Marię Tudor.

    Skończyło się na tym, że chcąc nie chcąc zaakceptował ją w niemalże głównej roli kobiecej i łaskawie czeka, aż reszta płci pięknej wyznaczy Margaret Mortimer i Catherine Willoughby. Chociaż to nie jest jego największym problem – zmorą całego przedstawienia okazało się tak naprawdę wybranie aktora Charlesa Brandona. Bowiem wszyscy z góry założyli, że to właśnie o n go zagra. Pod naciskami i groźbami, że sztuka umrze śmiercią naturalną przedpremierową – poddał się i zdecydował się wystąpić.

    - Przeszkadzam? – Zapytał wchodząc do środka. W dłoni ściskał egzemplarz scenariusza. – Mam nadzieję, że nie. A jeśli tak, to mam to gdzieś. – Powiedział, nim zdążył ugryźć się w język. Opadł obok niej na scenie. – Przeczytałaś do końca? – Spojrzał wymownie na plik kartek w ręku Alice.

    Starał się być miły, spokojny, jak na nauczyciela przystało. Na miłość boską, on tylko będzie grał!; ale ta myśl wcale nie ułatwiała mu kontaktów z dziewczyną. Dodatkowo ich zachowanie wobec siebie pozostawiało wiele do życzenia.


    Adam

    OdpowiedzUsuń
  26. [A co racja, to racja :D Może jakaś sytuacja w szkole, przez którą będą musiały mieć ze sobą styczność?]

    Courtney

    OdpowiedzUsuń
  27. Największym problem dla Adama w pracy w szkole i w prowadzeniu koła teatralnego był fakt, że zupełnie nie potrafił się dogadać z dziewczętami. Chłopcy raczej go lubili, traktowali jak strasznego kumpla, a jak się zdarzali tacy co nie – to zazwyczaj z powodu przedmiotu, jakiego nauczał. Dotychczas zdarzyła się jeszcze taka uczennica, która podeszłaby do niego jak do zwykłego nauczyciela – jedne głupio się do niego uśmiechały i wachlowały rzęsami za każdym razem, gdy obok nich przechodził – natomiast drugie z nieznanych mu powodów nienawidziły go i ostentacyjnie to pokazywały.

    Problem polegał na tym, że Alice należała do tej drugiej kategorii i zupełnie nie wiedział, co ma z tym fantem zrobić. Bo jak wiedział, a jaki sposób podejść do zakochanych w nim uczennic; dobrocią, uśmiechem i udawaniem, że nie dostało się bombonierki z otwartym zaproszeniem na noc; tak zupełnie nie miał pojęcia, jak powinien traktować wredne sekutnice. W jego naturze leżała walka do ostatniej kropli krwi i zawziętość w dążeniu do wypowiedzenia ostatniego słowa, w których często nie przebierał – a na to, jako nauczycie, nie mógł sobie pozwolić.

    Oczywiście nie powinien winić dziewczyny, nawet do końca nie pamiętał, od czego się to zaczęło – pewnie od jakiejś uwagi z jej strony, co zaraz włączyła u niego niepohamowaną kąśliwość. Ale teraz trzeba było z tym skończyć jak najprędzej, bo nie tylko umrze przedstawienie, ale prawdopodobnie i oni pożegnają się ze swoimi życiami. Rozszarpani w czasie przedstawienia o kochankach – jakie to greckie…

    Westchnął ciężko i rozmasował sobie kark.

    - Słuchaj, zależy ci na tym przedstawieniu, mnie też, więc może powinniśmy zakopać topór wojenny? – Nawet nie zdawała sobie sprawy, ile go kosztowało wykazania się dojrzałością i kulturą, jak na prawdziwego nauczyciela literatury przystało.



    Adam

    OdpowiedzUsuń
  28. Uniosłem jedną brew w górę i wykreowałem sobie taką minę, która z pewnością niezbyt uradowała dziewczynę; tak to jedna z tych min, którym obdarzają się dziewczyny gdy chcą dać im do zrozumienia, że mają problem plus "Jesteś beznadziejna, jak Ty wyglądasz". Moja raczej mówiła coś zupełnie innego niż to, bo raczej nie obchodziło mnie jak ona jest ubrana, gdyż jak dla mnie dziewczyny mogłyby wyglądać identycznie bo i tak dobrze wiemy, że chłopacy patrzą czy są ładne i zgrabne, no i czy w głowie coś mają.
    Zabrałem się za głośniki i ustawiłem je pod sceną tak jak mi kazano. No właśnie k a z a n o, nawet nie poprosiła mnie o to. Co ona myślała, że jak jest przewodniczącą szkoły, czy Bóg wie kim nie musi używać zwrotów grzecznościowych, chyba jakąś kulturę dziewczyna z klasą powinna mieć. Eh, w takich chwilach potrafiłem czepiać się o najmniejsze rzeczy i najczęściej nie wychodziło mi to na dobre; potem zdawałem sobie sprawę, że mogłem postąpić inaczej i wszyscy byliby zadowoleni, a ja nie miałbym problemów z dyrektorem.
    Zająłem miejsce na widowni, patrzyłem na wiadomo gdzie, byle nie na nią; no i w duchu miałem nadzieję, że zapomnij o mnie i malowanie tektur będzie o wiele ciekawsze niż rozkazywanie mi.

    Anthony

    OdpowiedzUsuń
  29. [Hej. Mam pytanie bo przeglądając karty różnych postaci wpadłam na pewien pomysł. Czy istnieje możliwość, aby moja postać była młodszą siostrą Alice? Jeśli możesz odpowiedź mi na gmail; sportowybuntownik@gmail.com
    Jak się zgodzisz będzie cudownie :)]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Kurczę dopiero teraz zauważyłam, że jest ona najmłodsza z czwórki rodzeństwa, no to w takim razie zrobię, tak że moja postać będzie w ostatniej klasie i rocznikowo będzie mieć wtedy 19 lat, żeby być sarsza od Alice]

      Usuń
  30. Więcej się na takie dziwy nie zgodzi. Przecież to kara boska za bycie nieodpowiedzialnym przez całe życie. Zasłużył sobie? Na pewno, ale dlaczego akurat teraz i dlaczego w takiej odsłonie? Toż to się nie może skończyć dobrze. Zaleje to mieszkanie. Spali. Ugotuje. Zburzy. Cholera wie, co to się może stać, gdy w grę wchodzi Bahnert i jego możliwości. Niby nauczyciel, niby powinien zachowywać pozory, ale na tych właśnie pozorach się kończy, bo nic więcej nie jest w stanie zaoferować. Widocznie idzie mu z tym całkiem nieźle, skoro ludzie wierzą w to co ukazuje. Cholera. Następnym razem będzie niechlujny, zapomni kluczy, zapomni zakręcić gaz, zostawi włączone żelazko i nikomu do głowy nie przyjdzie, żeby powierzać mu cokolwiek. A już w ogóle mieszkanie.
    Siedzi w cudzej norze, a raczej apartamencie, który kompletnie mu nie pasuje. Woli mniejsze powierzchnie, bardziej zaniedbane. A to wielkie coś? Jest zbyt ogromne, zbyt metalowo-plastikowe, czyste i surowe. Nie, żeby jego własne mieszkanie nie było surowe. Jest. I to bardzo, ale w zupełnie inny sposób. Cegła. Nieotynkowane ściany. To ma u siebie. A tutaj? Biel otoczenia zabijała w zasadzie cały charakter, który mogłoby potencjalnie mieć to pomieszczenie. Psiakrew, nienawidzi tych bogato zdobionych domów. Czasem naprawdę się cieszy, że jego pensja pozwala tylko na to, co już ma. Przynajmniej nigdy nic nie strzeli mu do łba, by się przeprowadzić.
    Szykuje sobie właśnie kolację, lasagne naleśnikowa z serem i szczypiorkiem, nucąc pod nosem piosenkę z ostatniego koncertu, na którym był. Zniszczono mu wtedy glany i zgubił sznurówkę. Straszne doświadczenie, jednak muzyka niesamowita. Wspomina ten okres, gdy bezkarnie wymykał z się z domu na garażowe próby zespołu kumpla, gdy jego nozdrzy dobiega niepokojący zapach. Raczej nie musi długo zastanawiać się nad tym co się dzieje. Zostawia gotowe danie i wybiega z mieszkania w mgnieniu oka, nie tyle przestraszony, co zwyczajnie zaniepokojony. Nie zastanawia się długo, nie czeka, nie puka, naciska klamkę i wbiega do środka, dziękując za to, że ktoś nie pomyślał o zamknięciu się w środku. I nagle wszystko staje się jasne. Spalenizna. Jedzenie. I mina dziewczyny. Mruga kilkakrotnie i w końcu nie może powstrzymać śmiechu, który wydobywa się z jego ust.
    Bart

    OdpowiedzUsuń
  31. Wood również pracował ciężej w szkole niż sam dyrektor. Bo, tak szczerze, co ten gość tak właściwie tak robił? A Philip robił bardzo wiele. Przede wszystkim stanie pod ścianą i posyłanie pogardliwych spojrzeń było już wystarczająco wyczerpujące. Do tego kłótnie z nauczycielami, rówieśnikami i liczne bójki, ale to akurat z męską częścią uczniowskiej braci, pracowników nie tykał. I czy to nie jest ciężka praca, hę?
    Może i nie jest, fakt. Ale za to konsekwencje tych czynów już tak. Przecież za karę Wood dostawał różne prace do wykonania, męczące zazwyczaj. Czasem pomóc w czymś pierwszoroczniakom, oprowadzić jakiegoś nowego, innym razem odnowić jakąś salę, odmalować jakiś mur, posprzątać śmieci licznie porozrzucane po boisku… I tak dalej, i tak dalej. Tak że można powiedzieć, że Philip do rozwoju szkoły się przyczyniał.
    No i tworzył klimat przecież. Czymże było Chicago High School bez obecności takiego Wooda? Zupełnie inna szkoła. A jego naśladowcy to tylko marne podróby! Hm, może dlatego Philip jeszcze tkwił wśród uczniów, jeszcze nikt go nie wywalił.
    Więc jak jakiś byle dyrektor może mierzyć się z nim, z Philipem Woodem? Albo ta przewodnicząca szkoły!
    W rzeczywistości Wood wcale nie uważał, że robi dużo na rzecz szkoły, oczywiście. Bo i tak, przecież nie było. Pracą szkolnego samorządu się nie przejmował i tak uważał, że zmian na lepsze nie wprowadzą, mogą ewentualnie na gorsze. Ale niech tam robią, co chcą, on i tak siedzi tutaj już ostatni rok, więc niewiele go to interesuje. Co prawda wcześniej, kiedy miał więcej lat kariery szkolnej przed sobą, również niewiele go to obchodziło.
    A najmniej go interesowała szanowna pani przewodnicząca szkoły, Alice Stampfer. Phi. Kto to w ogóle był? Oczywiście, znali się. Kiedyś nawet całkiem nieźle. Ale od kiedy ta jej kampania odniosła sukces, kiedy wygrała, kiedy została przewodniczącą szkoły, ich kontakty pogorszyły się. Na początku jeszcze sądził, że to chwilowe, ale rychło zmienił zdanie. A że dziewczynie najwyraźniej nie paliło się do odnowienia relacji i on się nie starał. Tak że to chyba stan permanentny, sytuacja bez odwrotu.
    Ciekawe, jeśli jeden z lepszych znajomych Wooda dołączał do jakiejś szkolnej grupy, nagle ich kontakty drastycznie się pogarszały. Tak było ze Stampfer, tak było Harwellem, zanim ten stał się gwiazdą szkolnej koszykówki. Na razie wyjątkiem był Mitch, z którym Wood nadal się przyjaźnił, mimo funkcji tego pierwszego. I miał nadzieję, że to się nie zmieni. Bo czyjeś stanowisko go nie obchodziło, liczyło się zachowanie, które często ulegało zmianie po osiągnięciu jakiejś pozycji.

    W piątek wieczorem poszedł na jakąś domówkę. Nie zdarzało się to często, chociaż, o dziwo, jakieś zaproszenia dostawał. Na ten dzień także dostał, chociaż gdyby ten zaszczyt go ominął i tak by przyszedł, gdyby tylko miał ochotę. A miał, bo okazało się, że ma grać pewien dobry zespół rockowy. Ciekawe, jak gospodarzom się udało go zaprosić. Ale to przecież ta bananowa młodzież, dużo kasy, dużo możliwości.
    Kiedy jednak przyszedł, zespołu jeszcze nie było. Wood posiedział trochę w środku, ale był bardzo znudzony tym, co tam się działo, więc chwycił butelkę coca-coli (alkoholu nie pił dzisiaj, przyjechał motocyklem) i wyszedł do ogrodu. Wdrapał się na jakieś drzewo i popijał napój, siedząc na nim.
    A potem pojawiła się Alice Stampfer. No nieźle. Prychnął.
    — Co się stało, że taka zapracowana osoba, znalazła czas na uświetnienie tej imprezy swoją obecnością? — zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  32. [Upominam się o nasz wątek, tak na wszelki wypadek. :)]

    OdpowiedzUsuń
  33. [wygląda na to, że kuzyn zawitał na bloga;) więc jakiś wąteczek?]

    OdpowiedzUsuń