środa, 26 czerwca 2013

Crying in training, laugh in battle.

__________________________________________________________________________

__________________________________________________________________________

Sądzę, że Anthony nie jest aż taki zły na jakiego wygląda i możecie śmiało składać propozycję wątków. 
Wszelkie informację znajdziecie w linkach pod zdjęciami, do miłego pisania więc. 

45 komentarzy:

  1. [Tak coś myślę, że Abigail to się będzie go bać.]

    Abbey

    OdpowiedzUsuń
  2. [Boję się go, ale Blake szturcha mnie i patrzy na niego z ciekawością, więc muszę zaproponować wątek, choć, cholera, nie mam pojęcia jaki.]

    Blake

    OdpowiedzUsuń
  3. [Michelle też będzie się bać, jak tylko się pojawi i zasłoni Anthony'ego, ale da mu jeszcze chwilę pobyć i od razu zaproponuje wątek. :)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Jak się zaopatrujesz na wątki męsko-męskie? Bo można im jakiś sparing zorganizować (oczywiście nieoficjalny, raczej bójkowy niż z zasadami), capoeira vs boks zapewne jest dość ryzykownym pomysłem, ale i też ciekawym.]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ma hemofilię i boksuje?! Toż jak on dostanie w nochal to panie boże uchowaj! Ale ja z tego widzę właśnie niezły wątek, bo Max lubi się bić, a raczej ciągle wpada w tarapaty i musi sobie jakoś radzić. Nie ma zbyt wiele siły, bo małe to takie, ale jest niezwykle szybka, zwinna i potrafi zaskoczyć. Mogłaby go kiedyś złapać na treningu i stwierdzić, że ma jej pomóc w boksie, on ją wyśmieje, bo gdzie taką dziewczynę, ale w końcu przystanie, bo Max się nie odmawia, szczególnie że zobaczy iż rzeczywiście radzi sobie całkiem nieźle. No i teraz wątek: trochę później, walczą, zwykły trening, udaje jej się trafić go w twarz, co właśnie sprawia bum bum nochalku i leje się krew. Leje, leje, leje, co tu dalej zrobić? Ona będzie wkurwiona, on zresztą też, ale no, coś wyniknie!]/Max( ta sama, której kartę zakrywasz, zły człowiecze)

    OdpowiedzUsuń
  6. [To ja składam propozycję wątku, który postaram się zacząć, gdy podrzucisz pomysł na powiązanie :) Oczywiście, o ile na coś wpadniesz.]

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  7. [Oj tam. Anthony mógłby czegoś od niej chcieć po prostu, bo go jakiś nauczyciel poprosił (o ile jest w ogóle w stanie bez nerwów przyjąć jakieś proste zadanie na zasadzie zanieś-tej-dziewczynie-to-a-to), a jakby go zauważyła, to by odruchowo plecami do szafek/ściany przylgnęła, robiąc przerażoną minę i przyciskając do siebie nerwowo torbę, no wiesz. A jak tak być nie może, to trudno, to ewentualnie wymyślę coś innego.
    A jak nie, to wącisza nie będzie. Smuteczek.]

    Abbey

    OdpowiedzUsuń
  8. [Nie wiem do czego może to zaprowadzić, ale chociaż nie lubi sportów, to znaczy, takich zwykłych szkolnych, to może się pojawić na jakimś treningu.]

    Blake

    OdpowiedzUsuń
  9. [O. No to spoko. Ale wiesz, ja nie zaczynam dzisiaj, bo padnięta jestem. Mogę Cię niecnie wykorzystać? C:]

    Abbey

    OdpowiedzUsuń
  10. [Znaczy Wood chuchrem nie jest - dość wysoki i zbudowany niezgorzej, chociaż fakt, że Anthony na pewno zbudowany jest lepiej. I wyższy, i tęższy, większa masa mięśniowa i tak dalej. (A swoją drogą Wooda nie wyobrażam sobie jak tego modela, wziąłem, co zaproponowali, akurat ten gif mi do koncepcji pasował, ale inne zdjęcia to już nie bardzo.)
    Właśnie jakiś konkretny powód mi do łba nie przychodzi. Może zacząć się od krzywego spojrzenia, potem do słowa do słowa, a następnie czyn. Jeśli założyć, że już przed któryś miał zły humor, to może wystarczyć. A jeśli nie, to jeszcze pokombinuje.]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Truć mu dupy to ona nie będzie, bo nie z tych co trują dupy, natomiast myślę, że jeśli będzie tam zwyczajnie siedziała to się w w końcu wkurwi i zacznie z nią trenować. I nie zacznę, bo bejbe, mam małą kolejkę do pozaczynania, zrzucam to na Ciebie, wybacz]/Max

    OdpowiedzUsuń
  12. [O, dobry pomysł :) Zabieram się za wątek w takim razie.]

    Jako przewodnicząca szkoły, Alice miała naprawdę dużo rzeczy na głowie. Szczególnie, że nie była typem osoby, która odkłada wszystko na bok, albo robi wszystko, aby mieć jak najmniej pracy, o nie. Panna Stampfer od początku swej kadencji zajmowała się nawet najmniejszymi sprawami, które przecież mogły poczekać. Ona wolała jednak zrobić wszystko jak najszybciej, aby później nie mieć zaległości, co zapewne doprowadziłoby ją do szaleństwa i załamania nerwowego. Nie wspominając już o matce, która byłaby jeszcze bardziej zawiedziona niż zazwyczaj, choć Alice rzadko kiedy popełnia pomyłki i wszystko doprowadza do perfekcji. Kilka osób nawet stwierdziło, że to dzięki niej społeczeństwo szkoły jeszcze się nie rozpadło, a uczniowie nie zaczęli strajkować, bowiem gdyby nie ona, dyrektor zapewne zapomniałby o takich sprawach jak koncert, przedstawienie teatralne czy chociażby remont szkoły, którym właśnie się zajmowała. Najgorsze z tego wszystkiego była oczywiście robota papierkowa, której trzeba było pilnować każdego dnia. Alice bowiem przekonała się już niejednokrotnie, że jak ona tego nie zrobi, wszystko pójdzie w pizdu i koniec końców nic nie wyjdzie. Czasami miała wrażenie, że pracuje więcej niż dyrektor, który siedzi w swoim gabinecie i nic nie robi, a ona musi się jeszcze uczyć. Niech więc nikt się nie dziwi, że dziewczyna ma ledwie czas pójść na lunch, a co dopiero mówić o wyjściu na domówkę czy do kina ze znajomymi, których praktycznie nie posiada właśnie przez wieczne zapracowanie.
    Dzisiaj jednakże była zajęta szkolnym przedstawieniem, które niedługo miało się odbyć. Wszystkie papiery zostawiła z boku, mając zamiar przygotować w końcu scenę na spektakl, do którego próby trwały już od miesiąca. Do tej pory radzili sobie bez rekwizytów, jednakże w końcu nadszedł ten czas, aby zacząć ćwiczyć na poważnie, by w ważnej chwili nie popełnić żadnego błędu. A jako przewodnicząca, a zarazem członkini koła teatralnego, to ona musiała nadzorować wszelkie prace związane z dekoracjami. Alice była oczywiście znana ze swej perfekcji i punktualności, więc nic dziwnego, że na miejscu była tuż po dzwonku. I nie musiała czekać długo na kogoś, kto by jej pomógł, gdyż jeden z nauczycieli wspomniał, że jeden z uczniów w ramach kary przyjdzie i jej pomoże.
    - Cieszę się, że dotarłeś - powiedziała z lekkim uśmiechem, widząc chłopaka wchodzącego na scenę, którego znała z widzenia i z plotek, jak każdy zresztą.- Musimy zacząć jak najszybciej, mamy tylko trzy godziny. To tak, zaczniemy od podstaw. W schowku za sceną jest drabina, jakieś sznury, farby, pędzle i kartony. Przynieś je to zastanowimy się co można byłoby z nich zrobić. Gdy przyjdzie reszta, oni zajmą się wykonaniem, a my przytargamy jeszcze kilka rzeczy.

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  13. [W porządku, jestem już zwarta i gotowa. Nawet mam pomysł. Anthony przyjdzie na trening koszykówki, który został odwołany, ale on o niczym nie wie. Zastanie tam zamiast tego Michelle, która zbierała się powoli po treningu cheerleaderek. Ona mu oznajmi, że jej chłopak odwołał trening. I będzie ofiarą lekkiej irytacji chłopaka. Może być?]

    MICHELLE

    OdpowiedzUsuń
  14. [Witam. Może wątek jakiś? :)]

    Ria S.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Witam! :) Ja także przychodzę po wątek. W sumie to mój pomysł jest taki, że ona podchodzi do niego i zaczyna wypytywać o książkę, którą właśnie czyta. Mu może się to nie podobać i może tego nawet nie ukrywać. Ona natomiast nie zdawałaby sobie z tego sprawy. Dopiero potem dotarłoby do niego kto przed nim stoi i dlatego zdziwiłby się, że ta Erika Molin z nim rozmawia skoro kiedyś mówiła, że rozmawia tylko z celebrytami. Co Ty na to? :) ]
    Erika Molin

    OdpowiedzUsuń
  16. [Witam! :D Wszyscy się boją, a mi już ten pan bardzo przypadł do gustu. Tak więc proponuję rozpoczęcie wątku, aby nie było, że wykorzystuję już na wstępie. Za to podsunięcie pomysłu spada na Ciebie :]

    _Nadia

    OdpowiedzUsuń
  17. [To zasługa ładnej twarzyczki Gemmy. Jackson ma prawie osiem lat, więc myślę, że spokojnie można go wrzucić do wątku. O ile nie liczyłaś na kogoś starszego ;)]
    Lindsay

    OdpowiedzUsuń
  18. W pewnym sensie z Philipem było podobnie. Również nie był przekonany, co do tego, czy jego przeznaczeniem jest ścieżka edukacji. To nie tak, że nienawidził się uczyć. Właściwie nawet miał sobie jakieś zacięcie intelektualne oraz ciekawość świata, ale także bez przesady, żadnym geniuszem nie był. Ale interesowało go na przykład wiele zagadnień fizycznych czy matematycznych, to było dla niego po prostu fajne i dość proste. Ale było wiele przedmiotów, do których miał zgoła inne podejście.
    Szkoła to system, szkoła ogranicza, szkoła jest prętami. A Philip był w pewnym sensie dzikim zwierzęciem, nie lubił, kiedy ktoś zamykał go w klatce. W dodatku ci ludzie! Jak on ich nie cierpiał. Ta obłuda, to pozerstwo, to przekonanie o tym, że są lepsi! (W tym przypadku Wood nieco popisywał się hipokryzją, sam przecież uważał się za lepszego, skoro sporą częścią ludzi gardził.)
    Dzisiaj był bardzo podirytowany, a jeszcze klasa go w tym stanie umocniła. Na lekcji angielskiego nauczyciel podał dość luźny temat, na czasie, jak to się mówi i większość się wypowiadała. Jaka z ich słów płynęła nienawiść do szarej masy, do ludzi od nich prostszych, mniej wyrafinowanych, nie zawsze wykształconych… To przecież głupcy, a oni, uczniowie tej szkoły, są tacy wspaniali! Za to ich Wood nie cierpiał.
    Posyłał więc krzywe spojrzenia na prawo i lewo, nic więc dziwnego, że jego wzrok powędrował także w kierunku Adamsa. Ciekawe, że Anthony słownie zaatakował Wooda, a nie kogoś z tej grupy. Co prawda, Wood szedł obok, ale nie razem z nimi.
    — Poważnie? – zapytał. — Takie sztampowe pytanie?

    OdpowiedzUsuń
  19. Wood obejrzał się za siebie. Faktycznie, rozbawiony tłumek zniknął. Chłopak wzruszył tylko ramionami. I tak z tą grupką się nie trzymał, nie byli to jego kumple. Pomyślał o Mitchu, jednym z niewielu ludzi, których mógłby określić jako swoich przyjaciół i uśmiechnął się na wyobrażenie tego, jak uprzejmy i kulturalny Mitch miałby mu pomóc. Pewnie by słowem próbował załagodzić sytuację. To Wood był tym od bitek.  
    I gdyby się dowiedział, że ktoś określił jego wygląd jako cwaniakowaty, bardzo by się zdziwił. On uważał, że wygląda jak normalny, przeciętny nastolatek. Chociaż nauczyciele często mówili: "I nie uśmiechaj się tak bezczelnie, Wood!", a on nie widział nic niewłaściwego w swojej minie. Tyle że nauczyciele mówiąc to byli już bardzo zdenerwowani, może tak samo było z Adamsem w tej chwili.  
    - Jak SIĘ pytasz, to SOBIE odpowiedz - odparł Wood, przewracając oczami na ten popularny błąd.  
    Właściwie to nie wiedział, co chciał osiągnąć. Miał po prostu zły humor, ale nie zamierzał się rzucać z pięściami na przechodniów. A tutaj chyba się do bitki szykowało, ale pierwszy cios na pewno nie wyjdzie od Wooda. Właściwie powinien zdezerterować. Nie to, że się bał. Chociaż mógłby, patrząc na Adamsa. Wood był wysoki, ale tak oceniając na oko, to z jakieś pięć centymetrów niższy od Anthony'ego. I chociaż Philip na pewno nie był chuchrem, to wypadał gorzej przy przeciwniku. Pewnie ten drugi jest silniejszy, ale za to Wood jest niezwykle zręczny i szybki. Ale nie bał się, najwyżej ktoś mu porządnie wklepie, nic strasznego. Gorzej, że i tak już miał wystarczająco dużo problemów z dyrekcją...  
    Został jednak na miejscu. Odruchowo rozstawił i nieco ugiął nogi w kolanach, stając w pozycji pełnej gotowości.

    OdpowiedzUsuń
  20. Gazetka szkolna nie była jakimś specjalnym spełnieniem marzeń. Była to jedynie okazja do wykazania się w marnych zleceniach rządzących nią. Robienie zdjęć również nie było niczym specjalnym, a bo i nie było czegoś bardzo szczególnego do utrwalania. Zazwyczaj były to jakieś rozrywki szkolne, przedstawienia w teatrze lub imprezy okolicznościowe na terenie placówki. Ktoś chyba jednak zapragnął pójść o krok dalej i zrobić coś ciekawszego.
    Padł pomysł poprzyglądania się poszczególnym uczniom. Szczególnie tym, którzy wyróżniali się na tle innych lub potrzebowali uwagi. Ktoś najwyraźniej sądził, że oddaleni od reszty uczniowie mają ze sobą problem i zauważenie ich pomoże zyskać przyjaciół. Tylko czy któryś z nich tego potrzebował? Zapewne nie. Zlecenie to jednak zlecenie i Nadia musiała mu podołać. Dlaczego akurat ona? Może dlatego, że była dziewczyną i prawdopodobnie nikt by jej krzywdy nie zrobił.
    Plan był taki. Zdjęcia z ukrycia jednego z uczniów. Odciętego od całego zgiełku. Padło nazwisko Adams. Co wcale nie uszczęśliwiło dziewczyny, bo na przyjemniaczka nie wyglądał. Jedna z przerw była okazją do załatwienia sprawy i zapomnienia o wszystkim. Zabawne, że nikt nie wpadł na to, aby zapytać go o chociażby zgodę.
    Trzymając aparat w rękach przeszła chodnikiem przed szkołą, aby nieco zbliżyć się do swojego celu. Stał w ustronnym miejscu i nawet jej nie zauważył. Przynajmniej miała takie wrażenie. Uniosła więc sprzęt i pod pretekstem fotografowania widoku za nim, nacisnęła odpowiedni przycisk. Zerknęła na efekt. Idealnie. Czyli po problemie.

    _Nadia

    OdpowiedzUsuń
  21. Lubiła wychodzić ostatnia. Co wcale nie oznacza, że była spóźnialska. Wręcz przeciwnie, często zjawiała się nawet przed czasem. Wchodziła na trening, na przykład, jeszcze zanim się zaczął, a wychodziła ostatnia. Dlatego Gwen pozwalała jej zamykać kluczem salę i oddawać go woźnemu, który urządził sobie tuż obok wyjścia kanciapę.
    Muzyka lecąca z telefonu była cicha i ledwo słyszalna. Harwell pochyliła się, by podnieść z ziemi ręcznik. Otarła delikatnie usta, mokre od łapczywie wypitej wody i wzięła głęboki oddech. Dziewczęta bez przebierania się, poszły w strojach do domów. Ona zrobi to samo. Wieczory były teraz ciepłe. Przez to treningi bardziej wyczerpujące, ale za to nie musiały ubierać na siebie kurtek. Chicago to wietrzne miasto, a jej matka zawsze miała obsesje na punkcie łapania przeziębienia po zgrzaniu się wcześniej.
    Schowała telefon do kieszeni torby, szukając słuchawek. Zeszła z trybun, na których się usadowiła, parę schodków w dół. Po drugiej stronie sali gimnastycznej, gdzie było przejście do szatni dla gospodarzy meczów, światła były już zgaszone. Z drugiej strony pojawił się nagle cień. Harwell aż podskoczyła, słysząc kroki.
    - Mogę ci w czymś pomóc? - spytała niedbale, zanim poznała twarz Adamsa. Rozgrywające w drużynie Davida.
    Jej wzrok przykuła torba Anthony'ego, zapewne ze strojem sportowym. A wydawało jej się, że Dave wyraźnie mówił coś, że...
    - Treningu miało chyba nie być - dodała, schodząc ostatnie trzy stopnie w dół i stając bliżej dobrze zbudowanego chłopaka.

    [Wybacz jakość, już zasypiam...]

    OdpowiedzUsuń
  22. Na pozór wydawało się, że żaden styl walki, który nauczany jest w szkołach z nim związanych, nie jest w stuprocentach odpowiedni do ulicznych walk. Możliwe, że też dlatego, że zawsze trenerzy powtarzali, że nabycie takiej umiejętności nie daje przyzwolenia na atak, wręcz przeciwnie, powinno wyzbyć się agresji. Ale prawda była taka, że chyba każdy styl można było z powodzeniem zastosować w bójkach, jeśli się go opanowało w stopniu wystarczającym, oczywiście.  
    Taka capoeira chociażby. Dynamiczna, rytmiczna, taneczna z masą gimnastycznych figur niemal. Niby się nie widzi jej w walkach rzezimieszków, a jest skuteczna. Wood ją stosował z niezłym skutkiem i nie tylko on. Wszystko można.  
    Fakt, że Adams go zaskoczył. Wood dostał tą przeklętą książką w klatę. Super i to jeszcze King, mistrz kiczu. Nie zabolało, ale wytrąciło z równowagi. Głównie psychicznej, chociaż fizycznie musiał się prędko cofnąć. Wygiął się w tył, a potem z impetem zmusił ciało do skocznego wstania. Zyskał trochę odległości, więc rytmicznym ruchem obrócił się i kopnął Adamsa z półobrotu. Cios został wyprowadzony prawidłowo i dosięgł celu. Adams to jednak najwyraźniej twarda sztuka i już po chwili ponownie starli się w walce.

    OdpowiedzUsuń
  23. Przechodzi przez szkolny korytarz, trzymając w ręce papierosa. Kamery z pewnością rejestrują to karygodne łamanie regulaminu, ale jest zbyt późno, by ktokolwiek zawracał sobie tym głowę. Może kiedyś dopilnują, by Bahnert wyrosła na porządnego człowieka, póki co ważne by nikomu nie wchodziła w drogę. I nie wchodzi. Trzyma się z boku, przesuwając do przodu, prawie bezszelestnie znika za kolejnym narożnikiem. Czuje się swobodnie we własnym towarzystwie, w ciszy z faktem, że nikt jej nie widzi, nikt nie słyszy. Wspaniałe uczucie, wolność. Zdaje sobie sprawę, że zaraz się to skończy – z własnej woli – bo nikt jej nie zmusił, żeby tu przyjść. Z jednej strony wciąż podtrzymuje swoje zdanie: potrzebuje wzmocnić swoje ciosy, a z drugiej to takie idiotyczne, że nie może nauczyć się tego sama. Szkoda, że Bart nie chce być dla niej żywym workiem treningowym. Jak na dziewczynę, zaskakująco często bierze udział w bójkach; jest prowokowana i kończy się obrażeniami cielesnymi. Zazwyczaj pomaga jej zwinność i szybkość, pozwala na ciosy w piszczele, śródstopie, krocze czy inne mniejsze kostki, których uderzenie nie należy do najprzyjemniejszych. Nadal jednak musi umieć więcej, bo ostatnim razem niemal jej to wielkie bydle nie staranowało. I nie ważne, że kompletnie się nie znali, jemu nie podobało się jaka jest, ona nie była zainteresowana docinkami i zaczęło się. Prawie zgniotła mu krtań, gdyby nie drobne dłonie dziś chłopaczyna pewnie by nie radził sobie tak dobrze. A więc postanowione: nauczy się czegoś nowe, zdobędzie przewagę. Max przede wszystkim nie lubi być zależna od innych i drobność, którą została obdarzona niezwykle ją irytuje. Wyczuwa te prześmiewcze spojrzenia na sobie, gdy jakiś facet macho wyrzuca jej jak może ją sprać na kwaśne jabłko albo przelecieć. Oba denerwują identycznie.
    Wchodzi na salę sportową, wciąż trzyma w ręce papierosa i widzi tam tylko jedną osobą. Niewiele więc myśląc podchodzi do niego, a słysząc komendę, unosi bardzo powoli brwi, jakby pytająco. Od kiedy fakt, że czegoś nie wolno znaczy, że trzeba się słuchać? Zaciąga się więc i dopiero, kiedy dochodzi do filtra, gasi papierosa o podeszwę buta. Wpatruje się spokojnie w zaciętą minę chłopaka, po czym odzywa się tonem, który idealnie odwzorcowuje jej pozbawiony emocji wyraz twarzy.
    - Chcę boksować.
    I tyle, żadnych tłumaczeń.
    Max

    OdpowiedzUsuń
  24. Alice od dziecka uchodziła za grzeczną, miłą i uprzejmą osobę. Tak pozostało do dziś, więc nic dziwnego, że nigdy nie musiała zostać po lekcjach. Oczywiście w ramach kary, bowiem sama z siebie często zostawała w szkole dłużej niż większość, kontrolując prace nad próbami do koncertu, remont sali gimnastycznej czy biorąc udział w próbach koła teatralnego, którego była członkiem. Niekiedy nawet miała tyle na głowie, że była jedną z osób, które wychodziły ostatnie ze szkoły i choć większość osób się temu dziwiła, to właśnie dzięki Alice mieli wszelkie bale, koncerty czy inne imprezy. Mówiąc szczerze, nie tylko ona się oczywiście do tego przykładała, bo istniało wiele osób, które jej pomagało i gdyby nie one, sama na pewno nie dałaby rady. Prawda jednak była taka, że to panna Stampfer pilnowała, aby wszystko miało ręce i nogi. Czasami była dumna z tego, że jest tak ważna w szkole i piastuje tak odpowiedzialne stanowisko, jednak zdarzały się dni, gdy była wykończona i miała wszystkiego dość. Wszakże Alice była tylko człowiekiem, a nie robotem.
    Och tak, Alice od razu zauważyła minę chłopaka. Wolała się nią jednak nie przejmować i udawać, że wszystko jest w porządku, jak zawsze. Miała tylko nadzieję, że chłopak się nie zbuntuje, a przynajmniej dopóki nie przyjdzie ktoś inny, kto mógłby jej pomóc. Bo powiedzmy szczerze, mało obchodziło ją to, czy będzie miał przez to kłopoty, a bardziej czy będzie miał kto rozstawić ciężki sprzęt. Nie chodziło już o to czy chce brudzić ręce, czy nie, bo Alice nie raz i nie dwa to robiła. Ona po prostu była drobną dziewczyną, która nawet nie dałaby rady unieść połowy rzeczy, która była potrzebna do przedstawienie, ot taka prawda.
    - Świetnie, dzięki. Byłabym wdzięczna, gdybyś przysunął też tamte głośniki bliżej sceny, a skrzynię postawił z tyłu - mówiąc to, machnęła ręką na stojący z boku sprzęt, który zapewne trochę ważył. Sama zaś wzięła farby i zajęła się poprawianiem starych tektur, które robiły za okna, drzewa i inne duperele.

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  25. [ Hej. :) Chce przejąć Milę ale mam trochę pytań co do niej. Można prosić o jakiś kontakt gadu? ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Przed chwilą zobaczyłam, że wolisz email. ;) w takim razie zostawię swój. Anna20200@gmail.com ]

      Usuń
  26. [O mamo. James Franco! Oczywiście, że chcę wątek! Tylko wolisz z powiązaniem czy od zera?]

    Courtney

    OdpowiedzUsuń
  27. [ Posiadasz jakieś poufne informacje, o których ja nie mam jeszcze pojęcia. ;D Ale dobra niech ci będzie. ]
    Na mecze przychodziła regularnie. Stało jej się to małą obsesją w ostatnim czasie. Nie miała na razie jednak innego pomysłu na to jak zbliżyć się do kapitana drużyny koszykówki. Koło niego kręciło się milion czirliderek, do których Mila (chyba ze względu na cały ten róż) czuła lekkie obrzydzenie. Zresztą śliniły się na jego widok gorzej niż nie jeden mops. Ona również lubiła Davida, ale to nie znaczyło, że trzeba robić z siebie idiotkę.
    Była jednak pewna, że w końcu znajdzie taki czy inny sposób, żeby dotrzeć do chłopaka. Przeglądając się w lustrze czuła się dosyć pewnie, w końcu niczego jej nie brakowało. Miała długie nogi, proste włosy, zgrabną pupę i biust, którego zazdrościły jej koleżanki. Czy David chciał czy nie, musiało to w końcu na niego zadziałać. Zwłaszcza, że z tego co się orientowała był z niego niezły pies na baby.
    To ją trochę martwiło. Jak można było wierzyć, że skoro już teraz do świętych nie należał to kiedyś, jak już będą razem (a zdaniem Mili na pewno będą) nie będzie się to powtarzać? Nie miała zbyt dobrych doświadczeń o ile chodziło o wierność, nawet w małżeństwach.
    Razem ze swoją grupą weszła na halę jeszcze przed rozpoczęciem meczu. Zajęli dobre miejsce, wyrzucając stamtąd jakich dziwnych młodziaków. Oni zdecydowanie bardziej zasługiwali na takie miejsca.
    Zerknęła na boisko. Był tam i rozgrzewał się przed meczem. Pewnie dalej wpatrywałaby się w niego jak w obrazek, gdyby nie koleżanka, która lekko szturchnęła ją łokciem.
    - Ktoś znów się na ciebie patrzy. - rzuciła z wyraźnym rozbawieniem.
    - A żeby mnie to obchodziło. A ty lepiej nie wpychaj mi tego kościstego łokcia w żebra, bo obiecuję, że w końcu ci oddam. - spojrzała na nią trochę groźniej, żeby dziewczyna w końcu wbiła sobie do głowy, że Mila może się na nią wkurzyć, a wtedy na pewno nie będzie ciekawie.- I lepiej skocz po jakaś wodę zamiast wygadywać takie brednie.
    Nie zdziwiła się, gdy dziewczyna pokornie ruszyła po to, czego chciała Mila.

    OdpowiedzUsuń
  28. Patrząc na wysportowanego chłopaka miała ochotę westchnąć i gdyby nie było tu tyle ludzi pewnie by to zrobiła. Widziała jak całe ciało sportowca napina się przy każdym rzucie, jak ukazują się mięśnie na jego ramionach. Nie można było powiedzieć, że chłopak nie jest przystojny. Ta czupryna robiła swoje, ten uśmiech amanta. A Mila zawsze musiała dostać to czego chciała. Nawet jeżeli trzeba było wykorzystać do tego bardzo dużo ludzi i mieć masę szczęścia, żeby wszystko jako tako wypaliło. A że było to dziecko szczęścia to była na to wielka szansa.
    Mecz trwał i Mila była wręcz zachwycona. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ten dzieciak z ADHD. Nagle jakimś cudem zaczął zdobywać więcej punktów i grać, zdaniem Mili bardzo samolubnie, bo nie podawał piłek do Davida. Gdyby byli w przedszkolu to nikt nie chciałby z nim więcej grać.
    - Co za kretyn. - rzuciła cicho pod nosem i upiła łyk wody. Tak czy siak nie miała zamiaru patrzeć na jego marne popisy. David robił to o milion razy lepiej.
    Siedzieli bardzo niedaleko ławki rezerwowych. Nic dziwnego, że Mila w pewnym momencie usłyszała o imprezie. Jakiej imprezie? Dlaczego wcześniej o nich nie wiedział? Pewnie dlatego, że koszykarze wydawali jej się skończonymi idiotami. Dwóch zawodników własnie szeptem mówiło coś o imprezie w domu jednego z zawodników. Kolejnej, co znaczyło, że chyba odbywają się po każdym wygranym meczu. A ten na taki się zapowiadał. Lepszej okazji nie mogło być.
    Przygryzła lekko dolną wargę zastanawiając się jak się tam dostać. Nie miała bliskich przyjaciół wśród koszykarzy, jej przyjaciele też się z nimi specjalnie nie trzymali. Ale przecież jakoś musi się tam wkręcić.
    Gdy się tak nad tym zastanawiała jej wzrok na chwilę spotkał się ze wzrokiem dziwaka z ADHD. A może by tak. Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Przecież on nie będzie miał nic przeciwko prawda?

    OdpowiedzUsuń
  29. Prychnęłaby pod nosem, gdyby nie fakt, że już dawno oduczyła się tak prymitywnych znaków, zdradzających wszelkie przemyślenia. Śmiech chłopaka mówi jej wszystko i zdaje sobie sprawę jaka będzie odpowiedź zanim ta w ogóle następuje. Domyśla się jak musi wyglądać w jego oczach: metr sześćdziesiąt samych kości z masą kolczyków i tatuaży; dziwadło. Przede wszystkim takie właśnie robi pierwsze wrażenie i jedni mogą uważać to za pociągające, inni wręcz przeciwnie za odpychające. W tym wypadku wygląd działa na jej niekorzyść i po raz kolejny czuje się skrzywdzona przez biologicznych rodziców za zrobienie jej tak niewielkiej. Nie znaczy to jednak, że jest bezbronna. Lekceważenie Max w żadnym wypadku nie jest pożądane. Oczywiście, że zdaje sobie sprawę iż rozmawia z bokserem, który musi być całkiem niezły w tym co robi, ale jego zachowanie: brak pokory, pewność siebie, która pozwala mu dyskryminować ją ze względu na płeć, niewielkie gabaryty? To sprawia, że w jej oczach nagle uchodzi za niewielkiego duchem, płytkiego i małostkowego. Trzyma to jednak w sobie, bo nie przywykła to rzucania ludziom w twarz własną opinią, choćby najbardziej trafną. Zostawia to na kiedy indziej, a jest pewna, że odpowiednia chwila nadejdzie. Gdyby tylko Bahnert mogła na chwilę znaleźć się w jego głowie i usłyszeć to nie ma czasu na naukę jakichś panienek, które naglę mają ochotę trenować boks, zapewne już nie byłaby tak opanowana. Ludzie mają tendencję do przedwczesnej oceny innych: skąd na przykład on może wiedzieć czy ta ochota przyszła nagle? Czy to ważne czy nie? Czy rzeczywiście jest to tak błaha sprawa jak ten ją przedstawia?
    Stoi w miejscu i nie rusza się nawet o milimetr. Przypatruje się uważnie chłopakowi, oceniając czy warto, ale widząc przewieszone przez bandę rękawice bokserskie zdaje sobie sprawę, że bez tego prędzej czy później będzie potrzebowała karetki pogotowia. Dopada ją przedziwna myśl, by kopnąć go w piszczel, sprowokować, ale gdy przychodzi co do czego, konsekwencje budzą w niej pewien względny spokój. Kilka ostatnich lat nauczyło ją zdecydowanie, żeby nie być prowokatorem.
    - Muszę potrenować ciosy – dodaje równie spokojnym tonem, co wcześniej, jakby nie dosłyszała jego nie. Przez chwilę, chce dodać, że ma to pomóc w samoobronie, ale przecież każdy kiedyś słyszał o Max i zdaje sobie sprawę jakie są z nią kłopoty, wie jednak też, że rzeczywiście, działa w samoobronie, bo budzący kontrowersje stwór ma wielu wrogów, o których zazwyczaj nie ma pojęcia aż do starcia.
    Max

    OdpowiedzUsuń
  30. Adams kojarzył jej się przede wszystkim z wybuchowością. Była przeciwniczką przyklejania łatki do pierwszej lepszej osoby, o której usłyszy się pierwsze lepsze zdanie, ale jednak funkcjonowania psychiki nie da się oszukać.
    Nie wybuchnął jednak taką złością, która wmurowałaby ją w ziemię. Oczywiście wyzwiska w stronę jego facetów i podkreślające irytację słowa lekko nią wstrząsnęły, ale nie było to coś, do czego nie była przyzwyczajona. David też potrafił rzucić wyzwiskiem w pierwszą lepszą osobę, chociaż Michelle wisiała u jego ramienia, karcąc go za każde takie zagranie.
    - Jak to, wydawało mi się, że rozesłał wieść po szkole... - złapała za swój telefon, wyłączając muzykę, która niesfornie nadal leciała i ponownie spojrzała na Tony'ego. - Travis nawet sam wspominał, że widział ogłoszenie,
    Czasami zdarzało jej się zamienić słowo z bratem. Zazwyczaj, kiedy czegoś potrzebował. Tym razem mówił coś, żeby nie przeszkadzać mu w domu, bo rodzice jadą do znajomych, a on ma plany i pewną seksowną koleżankę. Momentami miała ochotę zaszyć się pod ziemię po takich tekstach.
    - Ej, spokojnie - dodała, czując się zobowiązana do jakichś wyjaśnień. - Pewnie przeoczyłeś albo coś.
    Złapała swoją torbę i ruszyła do wyjścia.
    - Chodź, muszę zamknąć.

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie był taki najgorszy jeżeli na niego by spojrzeć pod względem wizualnym. Jeżeli ładnie by się zakręciła, może trochę go przytemperowała, od wskazała, czego ma nie ubierać to może nie byłoby wstydem pokazanie się z nim na takiej imprezie. Chyba jej się posłucha prawda? W końcu co rusz ktoś jej mówił, że Tony patrzy w nią jak w obrazek. Czas było sprawić mu trochę przyjemności i zapewnić małą rozrywkę. W końcu przecież da mu się trochę poznać i to z nie tej najgorsze strony, bo czegoś od niego chciała. A na tym zależało jej naprawdę mocno.
    Jak widać chłopak dopiero się rozkręcał. Z uśmiechem stwierdziła, że nie był łamaga na boisku, więc może za jakiś czas zdobędzie szacunek ludu. A gdyby tak sprawić, że David będzie zazdrosny. No wiadomo, nowa gwiazda koszykówki, z nową super dziewczyną. Może by go to ruszyło? Ale to wymagałoby naprawdę dużego przerobienia chłopaka, nawet jego sposobu myślenia.
    Do końca meczu naprawdę zdobył sporo punktów. Nie liczyła kto zdobył najwięcej, ale chyba zdobył ich naprawdę sporo. Odgarnęła ciemne włosy na plecy i spokojnie, nie zważając na pytania swoich znajomych zeszła na boisko. I tak słychać było odgłos jej szpilek. Podeszła do chlopca zwanego przez nią ADHD:
    - Dziś idziemy razem na imprezę, zabierasz mnie tam jasne? Dżinsy i koszula. Fioletowa. - rzuciła spoglądając mu pewnie w oczy. Tak w tym kolorze powinno mu być dobrze.
    Chyba wszystko było jasne, więc odwróciła się na pięcie.

    OdpowiedzUsuń
  32. [ A dziękuję! Już widzę, że z tobą się fajnie piszę więc to czysta przyjemność ;) ]
    Nigdy nie mówiła chłopakom takich szczegółów. Jak już zwróciła na nich uwagę to przecież każdy z nich jest na tyle ogarnięty by zdobyć jej adres. To było takie pierwsze wyzwanie, które im stawiała. Jeżeli nie umiał zdobyć tego na czym mu zależało to nie był warty zachodu. Człowiek musiał być zaradny, żeby coś w życiu osiągnąć. A ona nie lubiła niedorajd.
    Sama zauważyła, że jakoś sobie poradził, bo nie było przy niej Jess. No szybki był. Plus dla niego.
    Wysłuchała przekazanej odpowiedzi, ale nie ucieszyła ją ona specjalnie. Powinien powiedzieć, że ma fioletową koszulę i po prostu taką zdobyć. To nie był chyba majątek jedna koszula. Tym bardziej, że jej zdaniem, jego garderobie potrzebna była renowacja. I w końcu uda jej się to zrobić. Kilka tygodni z Milą a jego życie będzie całkiem nowe i ciekawsze. Zresztą wystawi mu dobrą opinię o ile się spisze i nie będzie mógł się opędzić od lasek. Wbrew pozorom opinia byłej była ważną karta przetargową dla innych dziewczyn. Nie żeby sama Mila zwracała na nią uwagę.
    *
    Gdy skończyła pracę było prawie w pół do ósmej. Cóż nic na to nie mogła poradzić, że mieli pilne zlecenie. Teraz zostało jej nic innego jak umyć się i przygotować, ale była pewna że na czas się nie wyrobi.
    Chłopak mógł być więc trochę zaskoczony, gdy drzwi otworzyła mu mała dziewczynka zupełnie nie podobna do Mili. Od ubrana w różową sukienkę, z kokardkami na włosach.
    -Mila myję się ze smaru. - rzuciła do niego od razu na wstępie. Może jednak bezpośredniość miała po siostrze. - A tata powiedział, że musi zobaczyć twój samochód, żebyś nie zabił mu córki jakimś gratem.

    OdpowiedzUsuń
  33. Jeśliby się czepiać szczegółów to puściła mimo uszu tylko jedno jego słowo, które zresztą nie konkretyzowało zupełnie czy nie, bo nie teraz czy może nie, że nigdy. Oczywiście, zdaje sobie sprawę, które jest prawdziwe, ale nie ma to najmniejszego znaczenia w ogólnych rozrachunku, który przedstawia się następująco: nie ma zamiaru się ruszyć. Jest na tyle cierpliwa, że spokojnie trwa kilka kolejnych minut w całkowitym bezruchu. Tylko jej wzrok śledzi poczynania chłopaka. A potem, gdy ten wybucha niekontrolowanie, Max unosi tylko brwi do góry. Zdystansowanie przyszło jej z czasem i nie brało się z pewności posiadania jakiejś władzy nad innymi albo stania wyżej w hierarchii, a rozumienia jak prosto złożona jest ludzka jednostka. Manipulacja natomiast to dar wrodzony, do którego jednak nie ucieka się zbyt często, bo łatwa droga nigdy nie daje tyle satysfakcji, co ciężka praca. Nawet takie leniwe stworzenie jak ona zdaje sobie z tego sprawę.
    - Sprawdź mnie – odpowiada mu, nie tyle prowokująco (choć i takie można odnieść wrażenie), co zachęcająco. Jest bokserem, powinien wykorzystać sytuację sparingu, w którym może potrenować swoje ciosy, a zawodnik nie sprawi problemu. Oczywiście, dobrze byłoby potrenować z kimś własnych rozmiarów, ale nawet żółtodziób zdaje sobie sprawę, że worek nie zastąpi żywego człowieka. Max ma tylko nadzieję, że nie wyskoczy jej zaraz z nie biję dziewczyn, bo rzeczywiście musiałaby się zniżyć do poziomu prowokacji, a to żenujące. Poza tym od dawna nie wierzy w takie brednie, bo nie pamięta kiedy ostatnio jej przeciwnikiem była dziewczyna (czy kiedykolwiek była?). Faceci to świnie i potrafili splunąć jej w twarz za wygląd, który ich zdaniem nie przystoi kobiecie. Jakby to w ogóle była ich sprawa, psiakrew.
    Może powinna powiedzieć mu, że nie jest typowym świeżakiem, że już stała na ringu i miała rękawice, że walczyła i w zasadzie codziennie się bije, tylko na innych zasadach, gdzie niekoniecznie liczy się technika, a siła. A tej jej brakuje. Gdy w grę wchodzi nadrabianie szybkością i zwinnością nie ma sobie równych, bo w ciągu ułamka sekundy zmienia pozycję i cios, który miał zwalić ją z nóg przecina powietrze. Tyle, że potrzebuje treningów, kogoś kto pomoże jej nabyć nowych możliwości. Czuje się nieswojo prosząc o cokolwiek, więc nic dziwnego, że cała rozmowa przebiega bez kluczowego słowa proszę. Kontakty międzyludzkie lepiej ograniczyć do minimum, bo w większości przypadków kończą się złamanym nosem delikwenta, przy czym jej własny zostaje nietknięty. Ironia nosa, mały potwór potrafi zaskoczyć.
    [O ja Cię, niezmiernie mi miło, że tak myślisz. Od razu mam humor lepszy ^^]
    Max

    OdpowiedzUsuń
  34. [O jak ładnie. No i powiedzmy, że Adams nie wierzy w to, co gadają na temat Courtney, bo pamięta ją jako tę dziewczynę, co mu pomagała od pierwszego roku?
    Teraz tylko zarzuć mi jakąś sytuacją, a zacznę. :)]

    Courtney

    OdpowiedzUsuń
  35. Cios, który na niego spadł, był mocny. Odrzuciło Wood do tyłu i zachwiał się niebezpiecznie, lecąc tym samym na dziewczyny, które za nim stały. Oczywiście, wcześniej próbował zrobić unik (robił uniki, nie blokował ciosów, tak był nauczony dzięki capoeirze), ale nie udało się to całkowicie odsunąć od uderzenia. Na szczęście teraz treningi przyniosły skutek. Był wygimnastykowany, więc nie upadł, tylko zrobił mostek. Odbił się dłońmi od podłoża, a potem pochylił. Ponownie rękoma dotknął ziemi i uniósł resztę ciała, skręcając je i wyciągając nogi. Kopnął w Adamsa, podcinając go.
    Wstał prędko i obrócił się, wyciągając rękę; łokciem zmiażdżył nos przeciwnika. Pozostawał w ciągłym ruchu, skoncentrowany, uważny, czyhający.
    Tłum wokół nich stopniowo się zwiększał, ludzie zaczynali skandować. Było głośno i wesoło. Żyć, nie umierać, piknik zróbmy.

    OdpowiedzUsuń
  36. Była znana z tego, że nie jest dziewczyną dla której najważniejszy jest schludny wizerunek, osobą która nie przejmowała się tym co wypada powiedzieć a co nie. Człowiekiem, który wiedział czego chce i dążył do tego każdego dnia. Może i czasami po trupach, ale na pewno była przez to szczęśliwa i na swój sposób spełniona. Nie żałowała nigdy, że coś zrobiła i nie miała okazji wyrzucać sobie, że nie zrobiła czegoś, bo zwykle, gdy czegoś chciała to dostawała.
    Weszła pod chłodną wodę- ojciec znów zapomniał włączyć bojler, a zanim ona sama to zrobi to minie pół nocy. Nie było sensu czekać. Prysznic zajął jej naprawdę chwilę, zmyła z siebie cały kurz i bród przyniesiony z zakładu ojca.
    Później wysuszyła długie, proste, ciemne włosy i dokończyła dzieła robią makijaż. Oczywiście usta pomalowała czerwoną szminką. Idealnie.
    Wtedy, gdy stała w swoim pokoju w samej bieliźnie, do jej pokoju wpadł ten różowy potwór.
    - Jest już twój amant. - rzuciła z jakaś dziwną, dziewczyńską ekscytacja, gdzie tak naprawdę nie było czym się ekscytować.
    - Świetnie. A teraz wróć do swoich barbie. - rzuciła z lekką ironią posyłając młodej charakterystyczny wzrok, który jasno mówił żeby wynosiła się z jej pokoju.
    - Teraz tata.....
    Te słowa zaniepokoiły Milę. O nie, ojca nie można było w to mieszać. Jeszcze nie daj boże polubi chłopaka i będzie jej truł o nim kolejne dwa tygodnie. Nie, nie.
    Szybko narzuciła na siebie czarną dosyć krótką sukienkę, Na nogi wrzuciła buty i w drodze spsikała się perfumami. Chwyciła swoją ukochaną czarną skórę i wręcz wybiegła z domu.
    Jej koszmar się spełnił. Ojciec podziwiał stare, ale bardzo fajne (niestety zdaniem Mili ) też auto chłopaka.
    - Musimy już jechać. - rzuciła do chłopaka i sama zamknęła ojcu maskę samochodu przed oczyma. Do czego to doszło?

    OdpowiedzUsuń
  37. [Tak, dokładnie to miałam na myśli.
    W sumie, mogłaby czuć do niego miętę, ale po jakiejś tam tej swojej zmianie stłumiłaby to i starała się nie próbować go niego zarywać, ponieważ nie chciałaby go traktować przedmiotowo, jak reszty facetów. Nie wiem tylko, jaki on miałby stosunek do niej.
    No i czy mogę liczyć na zaczęcie? Bo mnie jeszcze czeka kombinowanie... -.-]

    Courtney

    OdpowiedzUsuń
  38. Była tak zajęta odrywaniem ojca od chłopaka, że nawet nie spojrzała na to gdzie chłopak patrzy, a do tego nie zauważyła nawet, że patrzy na jej majtki, które pewnie mu się pokazały. W normalnych warunkach pewnie by za to porządnie oberwał. Ten widok nie był dla każdego przecież. A na pewno nie dla niego.
    Racja, nie było trzeba zapewniać o takich rzeczach. Dopóki Mila była w pojedynkę z chłopakiem na pewno dałaby sobie radę. Co innego gdyby zrobiłaby się ich grupa. Była całkiem silna, nie szło temu zaprzeczyć, nosiła ciężkie rzeczy w zakładzie, ale jednak była kobietą. A wzrok chłopaka siedzącego koło niej tylko to potwierdzał. Była dosyć ładna kobieta.
    Nie miała pojęcia o tym chłopaku. W tej chwili był po prostu takim, który miał jej pomóc dostać się na imprezę. I szczerze miała nadzieję, że na imprezie się od niej odczepi. Ale jednak nie była tego pewna. Jeżeli nie to będzie latać po drinki w końcu do czegoś musiał się przydać. Zresztą miała nadzieję, że sprawi to, że jej obiekt będzie bardzo zazdrosny.
    Zerknęła na płyty, które zrzucił jej na kolana. Nie były takie złe, coś z tego szło wybrać, ale nie o to chodziło. Dlaczego chłopak tak się denerwował? Przecież wszystko było naprawdę dobrze.
    - Spoko, zaraz coś wrzucę. Ale jeżeli masz być taki zdenerwowany to się uspokój. Nie zjem cię, nie dotknę nawet, a chciałabym przeżyć. - przechyliła się nad nim przez co na pewno poczuł jej zapach, a ona chciała tylko zapalić światła, bo zauważyła, że nie zrobił tego.

    OdpowiedzUsuń
  39. Trzeba by było być kompletnym ślepcem, żeby nie zobaczyć, że chłopak jest zdenerwowany. Nie sądziła, że będzie pierwszą dziewczyną, która zabrał chyba na randkę, ale tak jakoś tak to wyglądało. Tylko niech zapomni o rozprawiczaniu! Zresztą chyba był na to wszystko zbyt spięty. Kto wie może rozluźni się po jednym czy dwóch piwach ?
    - Znam kilka osób. - prawda była raczej taka, że te kilka osób znało ją. A raczej kojarzyło.
    Tak czy inaczej Mila na pewno nie bała się poznać kogokolwiek, bo to jej raczej ludzie powinni się obawiać, a nie na odwrót.
    Zerknęła na dom do którego chyba zmierzali. Spokojnie Mila, może to właśnie dziś zmieni się twoje życie? Może to dziś David w końcu zwróci na ciebie uwagę?
    Sama wysiadła z samochodu i poczekała na niego przed samochodem. Zerknęła na niego. Może i nie ubrał fioletowej koszuli, ale ten styl nawet do niego pasował. Zresztą skóra zawsze była fajna.
    Weszli do środka i Mila od razu rozejrzała się za chłopakiem. Zauważyła go razem z grupką jego wiernych fanek, które dziś, po wejściu Tonego jakby się ożywiły. Czyżby chłopak już stawał się gwiazdką?
    Zmierzyła te laski tylko spojrzeniem: "on jest mój" ale wiedziała że je to tylko bardziej zachęci do podbijania do niego w przyszłości.
    - Znajdźmy jakieś piwo.

    OdpowiedzUsuń
  40. Em. Brzmiało jak szef Bonda. Gdyby Michelle to usłyszała, pod jej nosem pojawiłby się lekki uśmiech, sugerujący zaskoczenie, może zakłopotanie, ale również życzliwość. W gruncie rzeczy, jakie plotki nie krążyłyby o osobowości Adamsa po szkole, Harwell nigdy nikogo nie skreślała z góry. Chociaż musiała przyznać w duchu, że mocno zaskoczyła go jego propozycja.
    Podróż wieczorem nie była niczym niebezpiecznym. Ale, z drugiej strony, to miasto mówiło samo za siebie. Chicago nie było idealnym miejscem na samotne, wieczorne spacery. Tym bardziej, jeśli było się drobną cheerleaderką.
    Niejednokrotnie wracała już do domu sama. Dawała sobie radę, mogła przejść lub podjechać jeden przystanek metrem. Nic wielkiego, chociaż parę razy późnych i nagłych treningach, miała lekkie obawy, chodząc ciemnymi alejkami. Propozycja była uprzejma, lekko dziwaczna, ale oczywiście nie do odrzucenia.
    - David nie pofatygował się, żeby mnie odprowadzić, więc... Dziękuję, to miłe z twojej strony, Tony - zwróciła się do niego. Miała nadzieje, a doszło to do niej po chwili, że nie powiedziała nic tak, by zabrzmiało źle o jej chłopaku. Co to, to nie. Na samą myśl o tym, gdzie jest Dave serce zabiło jej na moment szybciej. Chyba się stęskniła. - Mieszkam niedaleko.

    OdpowiedzUsuń
  41. [Wybacz, zapomniałam dodać, że oczywiście pasuje mi ta wersja z napadem. Rzeczywiście, może być ciekawie!]

    OdpowiedzUsuń
  42. [Cześć, mam do Ciebie pewną sprawę. Odezwiesz się może na moim mailu? w.ogien.skacze@gmail.com]
    Courtney

    OdpowiedzUsuń
  43. Chciała naprawdę potwierdzić mu, ze świruje. Już od paru minut zauważyła, że odkąd opuścili teren szkoły, ktoś bezustannie za nimi idzie. W tej samej odległości, dziwnie pochylony i zakapturzony. Nie oglądała wielu horrorów, ale była pewna, że tak zaczyna się połowa z nich. Albo z tych słabszych.
    Czego chcieliby od takiej pary? Adams nie wyglądał na słabeusza, wręcz przeciwnie, gdyby ktoś chciał ich napaść, byłby największym idiotą na świecie.
    - Pewnie tak tylko ci się wydaje... - mruknęła, chociaż z lekką niepewnością w głosie. Uspokajała się tym samym zdaniem w kółko w myślach. Mówiła sobie, że jest bezpieczna. Dopóki nie sięgnęła po torbę, by ją naprawić. Wtedy usłyszała jak ktoś za nimi przyspiesza, a jej torba zrywa się z ramienia i znika wraz z gościem, który puścił się biegiem.
    - Hej, to jest moje, kretynie! - wrzasnęła. Nie zastanawiając się długo, pociągnęła Adamsa za rękaw i pobiegła za złodziejem.

    MICHELLE

    OdpowiedzUsuń