wtorek, 25 czerwca 2013

Widzę smutną, piękną dziewczynę zagubioną na szarej ulicy

A M E L I E  P E T E R S O N
Znasz ją, musisz ją znać. Widzisz ją codziennie stojącą samotnie na szkolnym korytarzu, trzymającą w dłoni książkę. Tak jak zawsze ma słuchawki, porusza delikatnie głową w rytm muzyki. Chyba jest outsiderką, sama tego nie wie, ale jakoś niezbyt ciągnie ją do tego, aby nawiązać grubszą nić przyjaźni z kimkolwiek ze szkoły. Ame urodziła się i wychowała w Chicago. Matka była nauczycielką francuskiego, ojciec natomiast prowadził dobrze prosperującą restaurację w centrum miasta. Pół-sierotą została w wieku ośmiu lat, kiedy to jej ojciec umarł po dwuletniej walce z rakiem. Od tamtego czasu mieszkała wraz z matką, która to po kolejnych ośmiu latach postanowiła na nowo sobie ułożyć życie i ponownie wyszła za mąż. Amelie nigdy nie przepadała za swym ojczymem, nie ukrywała nawet faktu że nie ma zamiaru tolerować go w swoim życiu. Ojca już miała, a Gregory nigdy nie zajął jego miejsca, choć bardzo się starał. Ciągłe kłótnie z ojczymem w końcu doprowadziły do tego że Amelie rok temu spakowała swoje rzeczy i opuściła rodzinny dom. Pomieszkiwała to tu, to tam, kątem u znajomych. Mimo wielu rozmów z matką nie wróciła do domu, z czym jej rodzicielka po dłuższym czasie pogodziła się z decyzją swej córki, której to postanowiła pomóc. Z pomocą matki znalazła i wynajęła mieszkanie, oraz kontynuowała naukę w Chicago High School

17 lat | 18 sierpnia 1996 roku
Uczennica klasy 11 | szkolny chór | gazetka szkolna - grafik

Ludzie zawsze zwracali na Amelie uwagę, choć sama wcześniej wymieniona nie pragnęła pogłosu. To, że ludzie patrzyli w jej stronę przestała niemal zauważać, a w szkole zawsze trzymała się na uboczu, twierdząc że nie znajdzie w tej placówce nikogo, z kim mogłaby się zaprzyjaźnić. Jednak po jakimś czasie znalazła bratnią duszę. Erika okazała się jej najlepszą przyjaciółką, powierniczką wszystkich sekretów, które Amelie do tej pory trawiła w  sobie. Poznała ją lepiej niż własna matka panny Peterson. Potem na drodze siedemnastolatki pojawił się on - Nathaniel. Perkusista, w którym to zakochała się od pierwszego wejrzenia, dla którego to straciła głowę, któremu to powierzyła swe małe serduszko, które tak mocno biło dla niego.
Chyba z niej trochę głupiutka dziewczynka była, wyobrażała sobie zbyt wiele, za daleko odbiegała myślami w przyszłość, choć dokładnie wiedziała że nie powinna tak robić. Z natury nigdy nie zachowywała się jak jakaś głupia nastolatka wyrwana rodem z tanich komedii romantycznych, ale jak widać miłość może bardzo zmienić człowieka. Przymykała oczy na zachowanie swojego chłopaka, na jego ciągłe flirty z innymi dziewczynami, udawała że nie zauważa jak spogląda na inne, jak nie ślini się na ich widok. Nie słuchała, gdy znajomi mówili jej że daje się wykorzystywać, że jeszcze będzie cierpieć. Jak zawsze mieli rację - Amelie dała się jedynie omotać Nathanielowi, pokazała że może ją w sobie rozkochać, a ona wybaczy mu dosłownie wszystko.

powiązania | pamiętnik | ciekawostki

Żeby wiedzieć jaka z natury jest Amelie, trzeba poświęcić wiele chwil i siły żeby ją poznać, bo dziewczyna nie należy do osób, które dopuszczając do siebie byle kogo. Starannie dobiera sobie przyjaciół czy znajomych. Jest osobą tajemniczą, lubiącą gdy niewiele o niej wiadomo. Zdecydowanie woli słuchać tego co mają do powiedzenia inni, sama mówiąca niezbyt wiele, jednak kiedy już się odezwie na pewno nie palnie jakiejś głupoty. Oczytana i inteligentna, wiele czasu spędza w bibliotekach bądź różnych antykwariatach, wyszukując co i rusz jakiś nowości do czytania. Fanka ciężkiego brzmienia, koncertów i dzikich tańców pogo. Nie myślcie sobie jednak że Amelia jest taka idealna. Jak każdy ma wady, słabości. Zdecydowanie należy do osób, które dość szybko popadają w nałogi, wpadają w różnorakie kłopoty z których to nie zawsze udaje się wyjść obronną ręką. Niecierpliwa, w gorącej wodzie kąpana, wszystko musi mieć na już, teraz, natychmiast! Bywa pyskata, mówi niekiedy to, co jej ślina na język przyniesie, niezbyt dobrze znosi krytykę innych bo zbyt wiele bierze do siebie. Są dni kiedy musi być tylko sama ze sobą, wtedy nie należy jej przeszkadzać. Nie należy do osób szczególnie punktualnych, mimo iż zawsze na jakieś spotkanie wychodzi kilkadziesiąt minut wcześniej zawsze się spóźnia. Nie ma zbyt dobrej orientacji w terenie, zawsze się pogubi, nawet w mieście w którym się wychowała. 
Kilka lat temu wpadła w anoreksję, co spowodowało że kilka razy wylądowała w klinice. Na dzień dzisiejszy znowu powoli popada w chorobę, choć próbuje to ukryć przed wszystkimi którzy są jej bliscy. 
~*~
Dobry dzień, ahoj, aloha, jak kto woli. Witam się ja i Ame, nie gryziemy, serio. Wątki lubimy, te trochę większe, które nie liczą sobie dwóch zdań na krzyż. Wizerunku użyczyła Felice Fawn. Nie wychodzi mi wymyślanie (choć czasami coś tam wymyślę w tej swojej łepetynie), dlatego mogę zaczynać. Odpisuję według sobie znanej kolejności, dlatego upominać się po dwóch dniach. W tytule fragment piosenki The Analogs, która widnieje na końcu karty.
P.S kartę kiedyś tam dokończę. chyba.

26 komentarzy:

  1. [Haha, a jednak wywalczyłaś swoje :D No to zapraszam pod kartę Nadii, bo powoli tracę wenę twórczą na wymyślanie pomysłów dzisiaj xD]

    _Nadia

    OdpowiedzUsuń
  2. [I kto tu nie myśli dzisiaj. haha Błąd już poprawiony :D No to biorę się za rozpoczęcie.]

    Dzień jak co dzień. Szybkie opuszczenie sierocińca z samego rana, aby nie musieć patrzeć na to, co tam się wyrabia. Nienawidziła tego miejsca całą sobą i miała do tego prawo. Nie chciała tam być, nikt nie pytał jej o zdanie, po prostu została tam wysłana. Czy miała komuś to za złe? Raczej nie. Rozumiała, że ciotka nie chciała mieć na głowie sześcioletniej dziewczynki, która miała przed sobą najgorsze lat, czyli te szkolne. Dziadkowie nie mieli do tego sił, a więc mieli to z góry wybaczone. Stało się i koniec, musiała pogodzić się ze swoim losem. Byli tacy, co mieli gorzej. Nie da się temu zaprzeczyć.
    Szkoła była miejscem, które uważała za swój prywatny raj. Może nie miała ogromnej popularności i ludzie nie przybywali do niej tylko po to, aby ogrzać się w jej blasku, ale byli. Właśnie tego potrzebowała. Otoczenia podobnego do niej. Nie była odcięta od społeczności. Miała znajomych, a nawet przyjaciół. Był to dar niczym z niebios. Mogła tutaj również spełniać swoje pasje. Chociażby fotografia. Ogólnie rzecz biorąc nie miała dostępu do sprzętu, a tutaj aparat był niemalże jej własnością. Znała go na wylot i chociaż nie był szczególnie nowy, to jednak uwielbiała go. Cieszyły ją takie małe rzeczy. Przecież nie mogła wiecznie użalać się nad sobą. Nawet nie lubiła tego.
    Zdjęcia do artykułu były już gotowe. Musiała je teraz zanieść do odpowiedniej osoby. Po lekcjach od razu udała się do Amelie Peterson, która zajmowała się obróbką. Obie miały już okazję poznać się, bo nie był to pierwszy raz, kiedy łączyły je sprawy "służbowe". Szybko znalazła się pod odpowiednimi drzwiami i zapukała do nich. Lekko nacisnęła klamkę i weszła do środka.
    - Kolejne zlecenie dla szanownej pani grafik. - Uśmiechnęła się na widok dziewczyny.

    [Nie, nie myślę już *.* Wybacz, że tak marnie, ale może lepiej pociągniemy to.]

    _Nadia

    OdpowiedzUsuń
  3. [to która wątek zaczyna? Nie obraziłabym się gdybyś to była Ty xdd.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Witam. Zakochałam się chyba! Przecudowna kobiecińka, nie ma co. Jakieś pomysły na równie cudowny wątek? :D]

    OdpowiedzUsuń
  5. [zaczynasz :*]

    Nathaniel

    OdpowiedzUsuń
  6. [No pewnie C: W końcu razem pracują przy gazetce.
    Mogę pomyśleć nad jakąś dokładniejszą relacją, tylko mi powiedz, jaki stosunek będzie miała Amelie do Oliviera. Wtedy polecę :>]

    ~Olivier Bossert

    OdpowiedzUsuń
  7. [Jasne, kminimy nad wątkiem, bo Amelie to świetna postać. A to zdjęcie... Magia, po prostu. Póki co, najbardziej się upieram przy tym, że są z jednego rocznika. Więc to nic trudnego, połączyć je razem przy jakimś projekcie. Chyba, że coś ze szkolnym chórem, hm... Może Ty masz jakieś propozycje?]

    MICHELLE

    OdpowiedzUsuń
  8. [Dobra, to z tym działaniem szkolnym coś wymyślę. Może zbierze przypadkowe osoby z chóru, żeby zaangażowały się w projekt profesorki od zajęć artystycznych na temat pasji czy coś w ten deseń. Jutro to ogarnę i może zacznę, a jak nie, to przynajmniej coś porządnie zaproponuję. :)]

    MICHELLE

    OdpowiedzUsuń
  9. Działalność na rzecz szkoły to bardzo ogólne określenie. Bardzo ogólne, ale sprecyzować się tego bardziej nie dało. Żaden nauczyciel nie angażował jej w nic na siłę, za karę czy z powodu braku jakiejś oceny. Sama też nie należała do samorządu szkolnego, nie potrafiła zrozumieć, co chodzi po głowie przewodniczącej w połowie szkolnych spraw, ale nadal jako cheerleaderka, miała popularność, którą łatwo można było wykorzystać.
    Jedni działali, bo mieli za to głosy na wyborach i dostawali władzę. Inni działali, by zwrócić uwagę na swoje kluby teatralne, muzyczne, i tak dalej, i tym podobne. Harwell po prostu była. Ktoś coś mówi, ona ma czas - nie ma problemu. O ile temat jej leży. Pewien świeżak o mało co w zęby nie oberwał, kiedy zapytał w żartach, czy kampanię przeciwko jej bratu zrobi w szkole. Dzieciak nie wiedział, na co się pisze. Było podejść do tego inaczej, a tak - zerwał od Travisa mały siniak pod okiem, chociaż Michelle nie pisnęła bratu słówka. Dopiero potem o mało co nie urwała głowy rodzonemu, że się tak zachowuje.
    Tym razem było coś o pasji. Dzieciaki siedzące na komputerach, przeglądające jedynie facebooka i oglądające niezliczoną rzeszę seriali, które są poziomem porównywalne do filmowych wersji "Sex and the City", drażniły samorząd, który zwrócił się do różnych osób z różnych klubów, by promowały plakatami swoje pasje. Coś w stylu "akcja, żeby coś się działo i pieniądze nie szły na marne". Michelle miała dwa zadania: wciągnąć w to kogoś z cheerleaderek i chóru szkolnego. Nie miała zielonego pojęcia, czemu akurat tamci.
    Powiedziano jej, że mają próbę za pięć minut. Wyskoczyła więc ze szatni, pędząc w stroju przez korytarze i dobiegła do sali w ostatniej chwili. Było pusto. Dopiero po paru sekundach zza korytarza wyłoniła się ciemnowłosa dziewczyna. Michelle chwilę później poznała Amelie, dziewczynę z jej rocznika, dosyć charakterystyczną. Ona chyba była w chórze. Chyba, bo nigdy nie zwróciła uwagi na nich.
    - Jesteś z chóru? - spytała, sprawdzając, czy sala prób jest otwarta. Drzwi nie ustąpiły, więc przeniosła pospiesznie wzrok na znajomą.

    OdpowiedzUsuń
  10. [W sumie całkiem dobry pomysł. Skoro Ame zajmuje się grafiką, przy okazji pewnie robi zdjęcia. Alice wpadnie więc na pomysł zbiórki na schronisko, ale będzie potrzebowała do tego zdjęć, więc pójdzie do dyrektora i załatwi, aby w czasie lekcji ona i Amelie wybrały się do schroniska zrobić kilka fotek i przeprowadzić wywiad środowiskowy, co jest najbardziej potrzebne psom :D]

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Oczywiście. <3 Mój ukochany, utalentowany i przystojny, a jakże! :3 ]

    Nicholas Sykes

    OdpowiedzUsuń
  12. Słysząc jej pytanie, uniosła dłoń z koperta i pomachała nią lekko. Kolejne zdjęcia z meczu koszykówki. W końcu sport w tej szkole był niczym świętość i wszystko musiało być dokładnie udokumentowane. Przy tym najlepiej postarać się, aby nie dostać piłka po głowie. Takie imprezy nie były jej ulubionym miejscem, ale jeśli trzeba było wykonać zlecenie, to nie miała wyboru.
    - Mecz koszykówki z wczoraj. Koło osiemdziesięciu zdjęć na karcie pamięci i z tego wybrałam około dziesięciu najlepszych. Tymi się zajmij, a pewnie znajda coś odpowiedniego.
    Położyła na biurku kopertę z schowana w środku karta, aby ta nie zgubiła się.
    - Zły dzień? - Zapytała spokojnie, zmieniając temat.

    _Nadia

    OdpowiedzUsuń
  13. [ Są nawet podobni z tym, że Nicholas jest taką o wiele bardziej otwartą duszyczką. Oboje śpiewają z tym, że wydaje mi się, że Amelie w tym śpiewaniu uderza w bardziej spokojniejsze rytmy niż Nico, ale jakoś się dogadamy. Może Ame będzie sobie ćwiczyła po zajęciach i nie będzie mogła... Nie wiem jak to nazwać ' znaleźć dźwięku ' czy coś. Po prostu może zapomni jak ten kawałek piosenki się śpiewało, a tu proszę - przychodzi z nieba Nico i mówi jej co i jak. Może być? :3 ]

    Nicholas Sykes

    OdpowiedzUsuń
  14. [No to okej. To nawet mam pomysł. Możemy ich wyciągnąć na jakieś tereny pozaszkolne. Olivier będzie zbierał materiały do artykułu, a Amelie zmusi do pójścia z nim, żeby mogła się zainspirować i pięknie wszystko ozdobić. W tym czasie wejdą w jakąś nieciekawą sytuację. Dajmy na to, komuś zostanie zdemolowany samochód, a że dwójka nastolatków zawsze wzbudza podejrzenia, to oskarżą właśnie ich i będą nasi musieli zwiewać. Może być?]

    ~Olivier Bossert

    OdpowiedzUsuń
  15. [Jak taka cudowna kobitka może się nie podobać? Chyba, że to faktycznie dziwne, bo ja jestem jakaś dziwna i pokażę Ci jeden z moich fetyszów - http://24.media.tumblr.com/tumblr_m7e24xCcUB1ryibbro1_250.gif D: CO JA DZISIAJ PISZĘ, KILL ME PLZ DASDJFJFKJAFa Ok, nie ważne. Pomysł, pomysł... Coś się zaraz wymyśli, chwilka! Aa, właśnie Wrong jest jakaś krzywa i popierdolona, taka trochę idealna wersja mnie. D: A co do wątku to nie wiem za bardzo, Audrey mogła przyjść na próbę chóru czy coś, nic ciekawszego nie wymyśliłam.]

    OdpowiedzUsuń
  16. Nathaniel był zmienny jak pogoda w marcu, jak humor miesiączkującej kobiety, jak ceny paliwa na stacji benzynowej. Czasem wszyscy go kochali, chcieli się z nim spotykać, a czasem odcinał się od świata i nie chciał nikogo znać. Nawet zdzielenie go patelnią w łeb nic nie dawało. Może psycholog i psychiatra mają rację? Może jednak jest bipolarny? Jest umówiony z lekarzem w przyszłym tygodniu. Zobaczymy, czy przepiszą mu jakieś tabletki, które, swoją drogą, przydałyby mu się. Już teraz jakieś bierze, ale są cholernie słabe, więc... Może lepiej przestać je brać, skoro gówno dają.
    Czy zachowanie można wytłumaczyć chorobą? Często tak. Było ciepło, okres maniakalny, co oznacza, że Nate robił gł€pie rzeczy, nad którymi często się nie zastanawiał. Na przykład dzisiaj postanowił zabawić się z tą śliczną blondynką z piętra niżej. Kto by się przejmował Amelie. Jeśli nie widzi, to się nie dowie.
    Zabawa była przednia i bardzo przyjemna. Ona robiła dobrze jemu, a on jej. Wszystko niestety skończyło się, gdy dziewczyna została wyciągnięta z łóżka przez Ame, która pojawiła się w sypialni ni stąd ni zowąd.
    Gdy blondynka wybiegła z mieszkania, Nate stanął przed Amelie i podrapał się w wytatuowana klatkę piersiową, którą miał odsłoniętą. Był w samych jeansach, nie zdążył bardziej się rozebrać. Wymyśl coś, Nate, do cholery.
    - Wiesz, że... - zaczął, po czym skrzywił się nieco. Cholera.- Że cię kocham?
    Och super. Super.

    OdpowiedzUsuń
  17. W szkole można było spotkać wszystkie rodzaje człowieka, jakie tylko mogły narodzić się na ziemi. Matka natura obdarzyła ludzi zdolnością do wyróżniania się spośród swojego stada zwanego społeczeństwem, a ludzie ładnie to wykorzystywali. Na pierwszy rzut oka można było ocenić, czy ktoś wpisuje się w kanon szarości, niezwykłości czy po prostu ogromnej oryginalności. Michelle należała chyba do masy. Chociaż od większości osób w tej szkole różniła ją skóra, bo jednak Afroamerykanów było standardowo mniej, była dla pewnych osób zapewne po prostu elementem drużyny cheerleaderskiej. Czasami była o to niesamowicie zła. Że porównywano ją do tych panienek, które farbują włosy z blondu na biel albo wywijają gołymi tyłkami, skracając strój drużyny, byle pokazać pośladki. Ona taka nie była. A jednak niczym szczególnym się nie wyróżniała.
    Amelie była za to oryginalna. Inna, swój styl, swój sposób bycia. Może nie angażowała się w szkole, ale takie osoby zawsze zapadały w pamięć. Jeśli nie na całe życie, to z pewnością na długie lata. Nie potrzebowano żadnych skandali, by być dostrzeżonym. Czasami wystarczy po prostu stać z boku. Albo powiedzieć "może" na dosyć jasne pytanie.
    - Zostałam poproszona o współpracę przy projekcie - odpowiedziała dopiero po chwili, zbierając myśli lekko zbita z tropu. - I chór też miał pomóc, więc... Próby nie ma, czy jak? - Przeszła od razu do konkretu, widząc, że nikt specjalnie się nie zjawia.
    Nie wiedziała czemu, ale Amelie lekko ją krępowała. Aż w głębi chciało jej się śmiać z samej siebie.

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Ależ bardzo chętnie. To co? ;) Pomysły są? ]

    OdpowiedzUsuń
  19. [ Hmm.... Zepsuty samochód? To wstanie jest ogarnąć Mila. :D ]

    OdpowiedzUsuń
  20. Michelle była naprawdę tolerancyjna wobec wszystkich. Sama doświadczyła niejednokrotnie, choć nie za często, co znaczy być innym i odrzuconym. Dlatego postanowiła sobie, że będzie szanować każdego. Łatwo powiedzieć, trudniej wprowadzić w życie. Potrafiła szanować różne subkultury, stąd nie bała się zagadać do Amelie, jak większość uczniów tej szkoły. Nie potrafiła czasem zrozumieć zamkniętych umysłów innych ludzi na poglądy lub sposób bycia, byle nieszkodliwy, kogoś ze szkolnej społeczności. Jednak prawda była bolesna, bo sama miała takie osoby, które chętnie wzięłaby za fraki i wywaliła ze szkoły, a najlepiej ze schodów. Osoby te, co najgorsze, nie dało się wymienić używając jeden raz wszystkich palców u rąk. I co jeszcze bardziej przerażające, z większością z nich obcowała regularnie. Koleżanki z drużyny, współzawodnicy jej chłopaka. Nikt nie był święty, ale wiele było takich, którzy nawet Michelle podpadli.
    Amelie póki co była dla niej obojętna. Nawet jeśli czymś by ją uraziła (pewnie niektóre osoby po usłyszeniu takiej odpowiedzi z jej strony z góry przekreśliliby ją w sekundzie) nie zauważyłaby różnicy. Michelle była nieszkodliwa. Nawet nie mówiła swojemu chłopakowi i bratu, którzy na pewno coś by komuś uszkodzili. Osobno, bo razem to prędzej siebie nawzajem.
    Błądziła wzrokiem od podłogi, do dziewczyny na ułamek sekundy, aż wreszcie zatrzymywała się na zegarku. Stała już tutaj tak z dziesięć minut. O dziwo, mimo jej zakłopotania i milczenia, czas nie upływał w spowolnionym tempie.
    - Słuchaj, to właściwie... Może przyjdę innym razem, dziś już chyba nie będzie... - mruknęła pod nosem. Wyprostowała się, dotąd oparta o framugę i poprawiła torbę zwisającą jej na chudym ramieniu.
    Już miała się ruszyć, kiedy stopy odmówiły jej posłuszeństwa. Stała w miejscu, zaraz obok Amelie. W sumie, mogłaby spróbować. Przynajmniej nie będzie to strata czasu.
    - A może ty byś chciała wziąć udział? - Nie wiedziała na co liczyła, ale chyba nie spodziewała się pozytywnej odpowiedzi. Teraz była już gotowa do odejścia.

    OdpowiedzUsuń
  21. Olivier doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Amelie na początku ich znajomości w ogóle go nie trawiła i dopiero z czasem powoli zaczęła akceptować. Nie mógł jej za to winić. Wiele ludzi za nim nie przepadało, głównie przez nieustający potok słów wypływający z bossertowskich ust, albo przez to, że zawsze chciał wiedzieć wszystko o wszystkich. Na całe szczęście nie bardzo zależało mu na tym, aby wszyscy wielbili go bezgranicznie, ani nie kazał nikomu na siłę się ze sobą przyjaźnić. Olivier miał znajomych, którzy znosili go pomimo wszelkich przywar i to wystarczało mu jak najbardziej. Mimo to z ulga przyjął fakt, że Amelie z czasem zaczęła się do niego przekonywać. W końcu razem pracowali nad gazetką. Ciągłe unikanie się nie wyszłoby nikomu na dobre.
    Z plecakiem przewieszonym przez jedno ramię i dziewczyną przy boku Olivier wymaszerował poza teren szkoły prosto w słoneczne przedpołudnie.
    - A ja cię, Peterson, świetnie słyszę - odpowiedział wreszcie. - Wziąłem cię ze sobą, bo to wydanie gazetki, nad którym pracujemy, to będzie duża rzecz i chcę mieć wszystko jak najlepiej zrobione. To też znaczy, że i oprawa musi być idealna, bo ładne obrazki przyciągają uwagę, czyli ściągają czytelników. - Nie przerywając, skręcił w jedną z bocznych alejek. - Pewnie słyszałaś o tym projekcie, który ma zachęcić uczniów do udzielania się w różnych wolontariatach i tym podobnych, nie? No i o tym właśnie będziemy mieli całe kolejne wydanie. Dlatego dzisiaj idziemy do jednego z domów dziecka, a potem lecimy do schroniska. Porobisz parę ładnych zdjęć, wiesz, żeby nieco łapały za serce, ładnie je wkomponujesz do gazetki, tak jak tylko ty potrafisz, a ja będę przeszczęśliwy.

    ~Olivier Bossert

    OdpowiedzUsuń
  22. Spodziewała się zupełnie innej odpowiedzi. Nie dała jednak po sobie tego poznać. Myślała wcześniej, że Amelie dyskretnie każe jej się zmywać. Próbowała z przekonaniem, że najwyżej wytłumaczy się ładnie zleceniodawcom: "starałam się, ale jedyna osoba przyszła i nie chciała". Teraz jednak nie będzie jej potrzebna żadna zgrabna wymówka. Uśmiechnęła się pod nosem i skinęła głową, jakby w krótkiej podzięce Amelie za aktywność.
    - Super! - zwróciła się do niej dopiero po paru sekundach, po czym skinęła na nią i wskazała drogę za sobą. Teraz była już nieco śmielsza. Nie Michelle, która boi się spytać o coś praktycznie obcej osoby. Michelle, która chyba była właśnie w swoim żywiole. - Projekt nie jest niczym wielkim. Po prostu potrzebujemy kogoś, kto należy do jakiegoś kółka. Mamy już paru członków sportowych, chociaż brakuje nam koszykarzy. No i szkolna orkiestra. Co prawda jest jedna osoba, ale zawsze coś...
    Ucichła dopiero po chwili. Właśnie naszło ją coś, na co wcześniej nie wpadła. I co naprawdę może przydać się w kampanii.
    - Wybacz, ale... - Nie wiedzieć czemu, zatrzymała się i spojrzała na Amelie uważnie. - Dobrze kojarzę, że robisz grafiki dla gazetki, prawda? Nie miałabyś potem, nie koniecznie, ale ewentualnie... Nie miałabyś potem okazji może zrobić jakiegoś plakatu z okazji akcji promującej te zainteresowania?
    Właśnie zdała sobie sprawę, że jeszcze wystraszy i tak chyba już niechętną zbytnio do współpracy dziewczynę. Skarciła się w myślach za trajkotanie, spoglądając wyczekująco na Amelie.

    OdpowiedzUsuń
  23. [jestem za, pytanie jak poznać ze sobą dwie osoby, które nie przepadają za towarzystwem, szczególnie nieznajomych?;)]

    OdpowiedzUsuń
  24. Pierwszy dzień szkoły, pierwsze siedzenie w kozie. Pierwsze w życiu trzeba dodać. Czy to nie jest wystarczający dowód na to, że Chicago ma na niego zły wpływ i powinien zamieszkać sam w NY i tam kończyć swoją jakże ważną edukację? Opuścił jedną lekcję i dostał 2 tygodnie jakiegoś głupiego szlabanu, gdzie codziennie będzie marnować godzinę swojego drogocennego czasu. Chociaż wymiar kary chyba bardziej odnosi się do próby przekupstwa, niż opuszczonej lekcji. Szczegóły.
    Nawet był punktualnie, chcąc jak najszybciej odbębnić ten idiotyzm. Chwilę po czasie dołączyła ciemnowłosa dziewczyna. Mroczne dziecko z problemami, pierwsze co przeszło mu przez myśl, przez co uśmiechnął się pod nosem. Rano złożył sobie obietnicę, że przestanie oceniać ludzi przy pierwszym spojrzeniu. Złamał ją dzisiaj już z kilkadziesiąt razy.
    Krótkie wprowadzenie przez pilnującą ich nauczycielkę,stara panna prawdopodobnie. Nie mogą rozmawiać, używać telefonów komórkowych i żadnych innych urządzeń elektronicznych. Przez godzinę będzie bawił się zegarkiem, wydającym ciche, ale irytujące dźwięki.
    Tak było przynajmniej przez kilkanaście minut, dopóki nauczycielka w pilnej sprawie nie musiała wyjść, zamykając ich w klasie, co poważnie naruszyło zasady bezpieczeństwa. Zostali uwięzieni w klasieprzez brak czyiś kompetencji i logicznego myślenia. W razie pożaru skazani są na powolne wędzenie się lub skok z drugiego piętra.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jeśli coś mieli ze sobą wspólnego, to najwidoczniej to, że nie przejmowali się zbytnio ile tygodni po lekcjach będą siedzieć. W końcu z drugiej strony Stan obecnie nie miał nic lepszego do roboty. Nawet siedzenie tutaj i gapienie się na ścianę wydawało się lepszą alternatywą, niż popołudnie spędzone z super rodzinką w domu.
    I trochę nawet się rozczarował kiedy nauczycielka wyszła zanim udało się ją zirytować cichym, jednostajnym dźwiękiem klawiszy zegarka. Zawsze działało, ta była jednak wyjątkowo cierpliwa. Dźwięk ucichł momentalnie, a chłopak usłyszał tylko, że dziewczyna siedząca kilka ławek dalej coś powiedziała, nie potrafił jedna zidentyfikować co to było. Przywitała się? Wątpliwe. Nie wyglądała na fankę zagadywania do nieznajomych czy plotkowania o szkolnych nowinkach. Mówi do siebie? Już bardziej prawdopodobne.
    -Wystarczy poprosić kogoś na zewnątrz o włączenie alarmu pożarowego i możemy wyciągnąć przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy odszkodowania za stres spowodowany zamknięciem w klasie, przy okazji pozbawiając kobietę praw do wykonywania zawodu - odezwał się w końcu mówiąc jak najbardziej poważnie. Trzeba by było tylko znać kogoś na tyle inteligentnego, kto potrafiłby włączyć alarm bez narażania się na widok kamer czy osób jeszcze w szkole obecnych, a odkąd jego znajomości ograniczały się tylko do kuzynostwa, nie mógł liczyć na żadną formę wyższej inteligencji.

    OdpowiedzUsuń
  26. [Czeeeeeeść. Wspólna próba chóru i orkiestry na szkolny apel? O tak. :)]

    Victor

    OdpowiedzUsuń