wtorek, 2 lipca 2013

ignorant z ogromnym spadkiem, którego nie może dostać.


Stanley Malcolm
17 latek zawsze wyglądający poważnie
Nauczony powściągliwości w okazywaniu uczuć, pogardę ukryje pod lekkim uśmiechem, cień zainteresowania może uda Ci się dostrzec w oczach, które chwilę później wrócą do chłodnej obojętności.
Przesadnie dbający o maniery i okazywanie szacunku kobietom, które się szanują.
Nie jest homo, nie mówi o sobie, że jest biseksualny. Po prostu jest jeszcze niezdecydowany.
arogant i materialista
Moi rodzice nie żyją, mieszkam na przedmieściach i idę do publicznej szkoły. Muszę zadzwonić do terapeuty.
Czekaj, zapomniałem. Nie stać mnie.

Jego życie przez nieszczęśliwy wypadek obróciło się o 180 stopni w ciągu jednej nocy. Katastrofa luksusowego statku z państwem Malcolm na pokładzie oprócz emocjonalnej szkody (bo wbrew pozorom, nie jest bez serca) pociągnęła za sobą serię innych niefortunnych zdarzeń ze Stanleyem w roli głównej. Testament rodziców, mający zapewnić mu dostatnie życie dłużej niż przez kilka lat, mówił, że dopóki nie ukończy 21 lat każda większa wypłata pieniędzy z jego konta musi być ustalana z zarządcą majątku, starym przyjacielem rodziny. Opisując to bardziej obrazowo, dostaje na miesiąc mniej, niż potrafił wydać w kilka godzin.

Przeprowadzka do siostry jego matki. Cała rodzina wygląda jak banda hipisów. Wrzaski od samego rana przez brak jakiejkolwiek organizacji, dom przynajmniej o połowę za mały jak na 7 mieszkających w nim osób, 5 letnia kuzynka, którą będzie musiał  się zajmować na zmianę z kuzynostwem. I nie mają pokojówki. Jedno słowo: chaos.

Do tego szkoła publiczna. Wpuszczają każdego, na pierwszy rzut oka widać, że większość to prostacka hołota. Lansiarze popisujący się samochodem z odzysku i podrobionym dresem adidasa. Dziewczyny, których stroje nie różnią się wiele od tanich striptizerek. Przygłupi sportowcy, którzy myślą, że kilka dobrych rzutów zapewni im stypendium i karierę do końca życia, nieświadomi jeszcze, że zaprzepaszczą to na pierwszym roku w collegu, zapijając kondycję na imprezach, albo zaliczając wpadkę z jakąś przypadkową laską.
Zero klasy.

Świetne imprezy, na które kochany kuzyn postanowił go zabrać. Żeby się zintegrował. Jakim cudem ma mu się spodobać na jakiejś domówce, gdzie litrami leje się najtańsze możliwe piwo, tapeta odchodzi od ścian, a do obskurnej łazienki nie można się dostać, bo jakaś pół-naga dziunia leży z głową w sedesie? Przyzwyczajony jest do eleganckich przyjęć, w garniturach i blasku fleshy, później mniej kulturalnych i mniej legalnych, ale nadal z klasą afterparty w jednym z apartamentów 5 gwiazdkowego hotelu, którego właścicielem jest rodzina najlepszego przyjaciela. 


Totalna porażka, na którą nic już niestety nie poradzi. Przynajmniej na kolejne cztery lata utknął, cudem unikając podróży komunikacją miejską. Może nie stać go już na limuzynę z pełnym barkiem podwożącą do szkoły, ale chociaż zostawili mu samochód. Namiastka starego życia, która za pewne warta jest więcej niż dom, w którym aktualnie mieszka.

To tylko cztery lata, będzie powtarzał sobie ignorując ciekawskie, natrętne spojrzenia ludzi w szkole, którzy wiedzą, że to 'ten nowy', którzy będą się gapić, jakby nigdy nie widzieli porządnie ubranego do szkoły młodego człowieka. Sportowa elegancja, koszula zawsze, obowiązkowo, krawat - opcjonalnie.
To tylko cztery lata, powtórzy kolejny raz siadając w pomazanej prostacko ławce, w klasie nauczyciela, który po francusku mówi gorzej od niego.
To tylko cztery lata, cicho westchnie pod nosem, przeglądając ubogie zbiory szkolnej biblioteki, która i tak jest niepowtarzalną ostoją w życiowej tragedii.
To tylko cztery lata, przypomni sobie, kojąc nerwy przy zaciąganiu się tytoniowym dymem.
To tylko cztery lata.

[mam nadzieję, że w miarę karta wyszła, wszelkie sugestie mile widziane gdyby były jakieś błędy.
Proszę pytać o wątki, nie zawsze mi się udaje, ale staram się także wymyślać. Powiązania też mi pasują, im bardziej pokręcone - tym lepiej.
i przede wszystkim  - ani ja, ani Stan nie gryziemy]

17 komentarzy:

  1. [Ojej, jaki fajny. Ame chce wątek :D]
    Amelie

    OdpowiedzUsuń
  2. [Zawsze można walnąć obojga do kozy po lekcjach czy coś, bo coś tam przeskrobali. mogą wpaść też na siebie w bibliotece (walka o tą samą książkę! xd) albo nie wiem, o.]
    Amelie

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie był pierwszy raz, kiedy Peterson coś przeskrobała i tym oto sposobem wylądowała w szkolnej kozie po lekcjach. Ach, nie ma to jak wybuchowy charakter i złe dobrane słowa jednej z cheerleaderek. Amelie była chyba największym wrogiem ów grupy i nadal uparcie powtarzała że to coś w ogóle nie powinno istnieć.
    Tak naprawdę to nic złego nie zrobiła. Jedynie szturchnęła tą blondynkę i powiedziała jej kilka słów, a ta zaraz z krzykiem poleciała do dyrektora. Tyle przegrać, można by rzec.
    Niechętnie bo niechętnie pojawiła się w klasie zaraz po skończonych lekcjach. Kiedy tylko stanęła w pomieszczeniu, została obdarowana znudzonym spojrzeniem nauczycielki oraz jakiegoś chłopaka. Podejrzewała że był nowy, bo gdyby chodził dłuższy czas do tej placówki, na pewno kojarzyłaby go ze szkolnych korytarzy.
    Zauważyła to jego spojrzenie, oraz ten uśmieszek, przez co jedynie wywróciła oczami. Tak, normalne zachowanie innych kiedy ją widzą, Ame była już do tego przyzwyczajona.
    Usiadła w ławce przy oknie, kładąc na blacie torbę, z której to wyciągnęła telefon. Znała na pamięć całą tą procedurę pod tytułem "nie używamy tego i tego, oraz tego" Blah.
    Żeby zbytnio się nie nudzić, zaczęła bębnić palcami o ławkę, wiedząc że po jakimś czasie nauczycielkę zacznie to niemiłosiernie drażnić, a ona sama nabije sobie jeszcze kolejny tydzień kary. Albo sprzątania szkolnych korytarzy, co chyba by było lepszym wyjściem, bo nie nudziłaby się tak jak teraz. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że nauczycielka coś mówi. Z tego dziwnego letargu wyrwało ją dopiero trzaśnięcie drzwiami i dźwięk przekręcanego kluczyka.
    -Super-mruknęła do siebie, przeczesując palcami włosy. Została w sali sama, z jakimś chłopaczkiem, który to chyba posiada zbyt wygórowane mniemanie o własnej osobie.
    Amelie

    OdpowiedzUsuń
  4. A po co Ame miała przejmować się jakąś karą, która i tak nie odciśnie na niej swojego piętna w późniejszym zachowaniu? Znając życie, Peterson znowu będzie darła koty ze szkolnymi cheerleaderkami.
    Tego, że jej towarzysz niedoli się odezwie, nie spodziewała się w najśmielszych snach. Dlatego nic dziwnego że gdy usłyszała jego głos, odwróciła głowę w stronę Stanley'a, unosząc w górę jedną brew.
    -W takim razie, kolego, wyjrzyj za okno, może znajdziesz tam kogoś odpowiedniego, kto pomoże Ci zrealizować Twój plan-powiedziała, po czym wstała ze swojego miejsca, ruszając powoli po klasie.
    -Można by też po prostu otworzyć zamek wsuwką i wyjść z klasy. Nauczycielka zostałaby oskarżona o zaniedbanie pracy i narażenie nas na niebezpieczeństwo-powiedziała w końcu, spoglądając w stronę drzwi. Usiadła w końcu przy biurku, zarzucając na blat nogi, po czym przechyliła głowę lekko w bok. -I co, znalazłeś kogoś?-zapytała, otwierając pierwszą z szuflad w której były jakieś papiery.
    Amelie

    OdpowiedzUsuń
  5. [Mógłbym się czepiać, że zostałem zasłonięty, że nie było regulaminowego czasu pół godzinki, że mnie nie powitano i mi smutno, ale mamy piękny dzień, więc ładnie się uśmiechnę i spytam o wątek.]

    Victor

    OdpowiedzUsuń
  6. [Powiązania dla Stanleya zostały wysłane na maila, który podano w rekrutacji! :)]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Witam na blogu. Co powiesz na jakiś wątek?]

    Laura

    OdpowiedzUsuń
  8. [Jeszcze nie miała okazji poznać nowego, ale ma nadzieję, że ulegnie to wkrótce zmianie. Lindsay uważa nowe osoby za fascynujące. Nasz tekst nieco się różni, w moim Banch nie ma obsesji :D Z poprzednim autorem wprawdzie zaczęliśmy coś ustalać. Steven/Stanley jako techniczny teatrzyku szkolnego, miał popsuć jakieś dekoracje i przez to moja postać miałaby być na niego wkurzona. Ale pomysł z wgapianiem się, nie jest zły. I skoro tak, to jednak Lindsay szybko do niego nie podejdzie... Niech Malcolm ją zawstydzi.]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Fajny koleś Ci wyszedł :) Postać bardzo mi się podoba, jest nieco fascynująca :)
    Może ochota na wątunia się znajdzie?]

    D.Wagner

    OdpowiedzUsuń
  10. [To dokładnie, jak ja. Powiedz mi, czy mają się znać, lubić, tolerować, czy wręcz odwrotnie? Może wtedy na coś wpadnę, a przynajmniej się postaram.]

    Laura

    OdpowiedzUsuń
  11. [Ej no, to jak z naszym wąteczkiem? Stanley jest dobrą postacią, można by coś fajnego wymyślić.]

    Victor

    OdpowiedzUsuń
  12. [Ależ mnie wkopałaś z tym wymyślaniem, no :) Uznając, że na blogu mamy rok szkolny (chyba) to jedyny (banalny) pomysł jaki wpadł mi do głowy to to, że szkoła mogłaby organizować jakiś festyn promujący szkołę, wiesz, żeby już wcześniej zacząć zachęcać młodzież do składania podań akurat do tej szkoły i, jako że potrzebowaliby kogoś do prowadzenia go, a nikt dobrowolnie by się nie zgłosił, to wybraliby akurat Laurę i Stanleya. Można zrobić tak, że festyn miałby się odbywać gdzieś w środku tygodnia i w dodatku po lekcjach, więc Malcolmowi mogłoby się o tym całkowicie zapomnieć, bo zajęty byłby czymś zupełnie innym, nie związanym ze szkołą co wiązałoby się z tym, że cały trud prowadzenia festynu spadłby na Anderson (jeśli wolisz na odwrót, to nie mam nic przeciwko, by to akurat Laura o tym zapomniała, dostosuję się). Jako że nie miałaby nic do chłopaka, to podczas pytań nauczyciela o to, gdzie się podziewa, rzuciłaby tylko krótkie: rozchorował się i na tym rozmowa z profesorem by się skończyła. I albo tego samego dnia wieczorem wysłałby jej jeszcze sms z jakimś usprawiedliwieniem, bo dopiero by mu się przypomniało o całej tej imprezie, albo dopiero na drugi dzień jakoś by się tłumaczył, gdyby to Laura celowo go zaczepiła, mając do niego jakieś małe pretensje (nie ma w naturze mieć wrogów, więc raczej bardzo krzyczeć nie powinna). I nic innego już nie wymyśle, bo podsuwanie pomysłów to jednak nie moja bajka.]

    Laura

    OdpowiedzUsuń
  13. [bardziej odpowiada mi pierwsza opcja ze względu na to, że treningi basenowe są częste, które prowadzę. :) Tak więc zaczniesz?
    Nie chcę być jakimś wiesz... Ale jeśli zaczniesz to nie pożałujesz ;) Obiecuję :P ]

    D.Wagner

    OdpowiedzUsuń
  14. [To ja już wiem, co będzie dobre. Połączę dwa Twoje pomysły. Stanley będzie jechał na imprezę, która rzeczywiście nie za bardzo mu leży, więc będzie bardziej zajmował się myśleniem, jak z niej zniknąć. Przez co na skrzyżowaniu o mało co nie zmasakruje biednego Vica, który z kolei pędził tamże rowerem jak szalony.
    Zastanawiam się, jaka relacja mogłaby zajść między panami. Victor często zachowuje się tak, jakby się prosił o dostanie w mordę. Ale mam nadzieję, że się polubią. Mają parę wspólnych cech, w sumie.]

    Victor

    OdpowiedzUsuń
  15. Victor zazwyczaj w piątki zadawał sobie jasne i konkretne, ale również bardzo zasadnicze pytanie - co by tu dzisiaj robić. Miał całkiem dużo okazji do balowania, ale nie zawsze stawiał też na wielkie imprezy, które organizowano pod nieobecność Bogu ducha winnych rodziców, nazywając to domówkami. Spłać sam kredyt za tę hacjendę, to będziesz to nazywał domówką. Czasami lepiej było iść na piwo czy nawet głupią colę z mniejszą liczbą znajomych. Albo pooglądać film, poczytać ras na ruski rok jakąś książkę. Ale dzisiaj jednak stanęło na imprezę.
    Zdecydował się na nią za późno. Nie było mu spieszno, ale nie załatwił sobie żadnej podwózki, a komunikacja miejsca nie była tam zbyt korzystna. Więc było jedno wyjście. Zebrać się, pożegnać z rodzicami, złapać za rower i pognać przez miasto, ze świadomością, że niestety przez taki środek transportu to niewiele wypije.
    Raz wracał rowerem po pijaku. Dojechał trzy godziny później niż zaplanował. Radiowozem, a rower zwrócono mu dopiero po długich i żmudnych gadkach z oficerami policji. Dzisiaj zamierzał napić się tylko jednego piwa. Albo najwyżej wryć się do kogoś do wyra.
    Przejechał skrzyżowanie, jedno, drugie, trzecie. Koszula powiewała mu na lekkim wietrze, jaki smagał go podczas szybkiej jazdy. I nagle całe życie stanęło mu przed oczami.
    Dosłownie. Widział siebie usmarkanego jako bachora, widział siebie w ramionach matki, kiedy dostał pierwszą jedynkę, widział swój pierwszy raz i widział siebie, jak leci z roweru na chodnik obok, słysząc pisk opon. Na ulicy było pusto. Tylko on i samochód, który wyjechał.
    - O kurwa - wyrwało mu się, kiedy upadł na bark. Żył. Żył i nie czuł, żeby coś miał skręcona czy złamane. Chwała Bogu, chyba będzie dzisiaj się modlił!
    Spróbował się podnieść. Zorientował się, że był dwie ulice od miejsca, gdzie odbywała się domówka. I że facet, który go potrącił, wcale sam winny nie był. I znał go ze szkoły.
    - Ta, chyba ta... Sorry, że tak... - wymamrotał. Poczuł krew. Dotknął nosa - był cały. Za to jego warga była przecięta, a obity bark dokazywał. Był chyba cały obdrapany.
    Spojrzał na rower, próbując się jeszcze bardziej wyprostować. I natychmiast tego pożałował. Aż serce go zabolało, kiedy zobaczył przebite koło, rozwaloną kierownicę i zerwany łańcuch. Do domu to raczej tym nie wróci.

    Victor

    OdpowiedzUsuń
  16. MICHELLE

    [No więc, z tego co mówią mi powiązania, Stanley lubi Michelle i gadają ze sobą często na przerwach. Więc mogą się nieźle znać. Po zjawieniu się w szkole mogła być pierwszą z osób, które go poznały, bo ona ogólnie jest bardzo na ludzi otwarta.
    Jeśli chodzi o fabułę wątku, to wykorzystam Cię i rzeczywiście zaczniesz, bo będzie z perspektywy Stanleya. Zostanie zaproszony na imprezę do znajomych, tych sprzed tragedii rodziców, a zaproszą go z kimś ze szkoły. Michelle będzie pierwszą lepszą, która mu się nawinie. Zapyta ją na lunchu czy jakoś tak, czy nie wybrałaby się z nim w sobotę, bo koniecznie dawni znajomi chcą poznać nowych, a to jest jak dzień sądu dla niego. Może być? Jak nie, myślę dalej!]

    OdpowiedzUsuń
  17. MICHELLE

    [Ups, mała wtopa. Ale dziękuję bardzo za dostosowanie się!]

    Michelle była naprawdę przedziwną osobą. Niby nie chodziła ubrana jak kosmitka czy wampir po całej szkole, nie śpiewała alternatywnych zespołów pod nosem, ani też nie rozmawiała z kompletnie przypadkowymi osobami. Ale uchodziła za dziwną, a przynajmniej tak jej się wydawało, bo potrafiła nawiązać kontakt z każdą osobą, która była inna.
    Nietolerancja to jedno, ale nowy człowiek w szkole też potrzebuje wsparcia. Tym bardziej, kiedy jego rodzina nagle znika. Świat musi zawalić się takiemu komuś do góry nogami. Nie znała Stanleya na tyle dobrze, by wiedzieć o nim wszystko, ale już od pierwszej rozmowy polubiła chłopaka. Zdawało jej się, że kompletnie nie pasuje do swojej kuzynki Alice. Za to gdyby był dłużej w szkole, mógłby spokojnie trafić do drużyny koszykarskiej. Tam nie liczy się tylko talent, ale także wygląd. Parę razt dziewczęta ze szkoły mówiły Michelle, że "ten nowy jest słodki".
    W przerwie na lunch siadała z przypadkowymi osobami. Rzadko zdarzało jej się, że nikt się nie dosiadł, ale jakoś specjalnie tego nie zauważała. Albo ona wciskała się do kogoś na stołek, albo ktoś zagadywał do niej i przysiadał się, o ile był na tyle odważny wobec jej chłopaka.
    Davida nie było. Pewnie wymknął się gdzieś ze szkoły albo miał niespodziewanie zwołane spotkanie na sali gimnastycznej, bo paru członków drużyny też nie dostrzegła. Minęły ją dwie koleżanki z zespołu cheerleaderek, ale uśmiechnęła się do nich jedynie, rozkładając swoje książki na cały stół, byleby się tylko nie dosiadły. Liczyła dzisiaj na kogoś, z kim naprawdę pogadać.
    Trafił się Stanley. Co prawda oczekiwała zupełnie innych osób, ale nie wywaliła przecież Malcolma. Wręcz przeciwnie, uniosła kącik ust na powitanie, schowała parę książek, żeby zrobić mu miejsce i westchnęła, słysząc jego pytanie.
    - W porę. Dzisiaj rano David odwołał znowu nasze spotkanie... - odpowiedziała krótko. Odwołał, nie podając jeszcze konkretnego powodu. - Ale lepiej, żeby nie wiedział o tym, dlaczego mnie pytasz... - Spojrzała na niego wymownie, oczekując czegoś więcej z jego ust.

    OdpowiedzUsuń