środa, 26 czerwca 2013

I only meant to do this to myself.

chyba przekleństwa, ale w szczątkowych ilościach.
Well, somebody believed in this suicide
Am I the only one that thinks that you should stay alive?

Nathaniel Josh Sutton

9 stycznia '95 | Klasa 12 | Koło muzyczne

- Troszczyłem się o ludzi. Pomagałem im. Potrafiłem przywrócić im wiarę w siebie. Dlaczego nie udało mi się tego dokonać tym razem? Zawiodłem wszystkich. Dla najbliższych nie jestem już tą samą osobą. Zawiodłem ich. Zawiodłem samego siebie.

Syn angielskich emigrantów, którzy osiedlili się w Chicago pod koniec lat osiemdziesiątych. Urodził się w Stanach, jednak, według zasady prawa krwi, jest Brytyjczykiem. Zresztą, wystarczy, że się odezwie i już wiadomo, że pochodzi z brytyjskiego domu. Akcent robi swoje.
Miał też siostrę. Miał. Mogłaby nadal z nim być, gdyby nie jego głupota.
Nastolatkowie lubią się bawić. Młode to i głupie, zbuntowane. Szesnastoletni Nate i piętnastoletnia Valerie wykorzystali nieobecność rodziców, którzy wyjechali na weekend i zrobili w domu imprezę. Kilku znajomych, trochę alkoholu, kulturalna zabawa. Znajomi zaczęli spraszać swoich znajomych i znajomych znajomych, którzy zapraszali swoich znajomych. Wszystko zamieniło się w istne piekło. Ludzie nie potrafili się opanować, alkohol lał się litrami, robiło się coraz niebezpieczniej. Nate, jako gospodarz, próbował nad wszystkim zapanować, ale co może zrobić szesnastolatek stu pijanym osobom? Dlatego też postanowił zatroszczyć się jedynie o swoją siostrę, która nagle zniknęła. Zdenerwowany Sutton zaczął jej szukać. I znalazł. W towarzystwie trzech mężczyzn, którzy wprowadzali strzykawkami do organizmu Val jakieś świństwa. To była o wiele za duża dawka dla piętnastoletniej dziewczyny. 
W trakcie sekcji zwłok stwierdzono w jej organizmie dezomorfinę. Ruską heroinę. Krokodyla.

- Obwiniam siebie. Nadal uważam, że to moja wina. Gdybym jej pilnował, kurwa, gdybym nie robił tej głupiej imprezy, ona by żyła. Moja mała Val by żyła. 
Nate, to nie twoja wina. Broniłeś jej. Pobiłeś tych mężczyzn, próbowałeś zrobić coś ze swoją siostrą, żeby żyła.
- Tylko że umarła. 

Do świata podchodzi z sceptycznym nastawieniem. Co będzie, to będzie, a co się spierdoli, to się spierdoli. Gdy trzeba się uśmiechnąć, to się uśmiechnie, chociaż teraz rzadziej to robi. Czasem wyjdzie z kimś na piwo, zabawi się, ale wszystko z umiarem. Nigdy nie zobaczysz go pijanego, wstawionego, naćpanego. Umie się zatrzymać w odpowiedniej chwili. Nie chce narazić innych na niebezpieczeństwo, dlatego sam postanowił się ustabilizować i za bardzo nie szaleć. Nadal popełnia błędy, jak każdy. Ostatnio na przykład notorycznie zdradza swoją dziewczynę, ale tłumaczy się tym, że straszny z niego babiarz, to wszystko. Co miesiąc chodzi do psychologa. Nie wiadomo, czy mu to pomaga, czy też nie. Gada sobie z tą panią, która wszystko zawzięcie notuje w swoim niebieskim zeszyciku. To go odstresowuje. Odstresowuje go też perkusja. Gra na niej od dwunastego roku życia, kocha ją całym sobą. Czasem ludzie się z niego śmieją, że jest zajęty przez bębny. On też się wtedy śmieje. Kiedyś przecież trzeba. Kocha też tatuaże. Pierwszy pojawił się na jego ciele, gdy miał piętnaście lat. Nie było to do końca legalne, ale co się stało, to się nie odstanie. Jest dumnym posiadaczem wytatuowanej klatki piersiowej, żebra i półtorej ręki (jeden rękaw jest już gotowy, drugi na razie nie powstaje, bo kiedyś trzeba odpocząć; Nate robił o wiele za dużo tatuaży naraz). Nie obchodzi go to, co myślą inni. Żyje własnym życiem. Zobaczymy jak długo.

- Jak z rodzicami? 
- Sceptycznie. 
- Jak się do ciebie obnoszą? 
- Sceptycznie. 
- A ty jak do nich? 
- Kurewsko sceptycznie.

Psycholog chciał skierować go do psychiatry. Podejrzewano u niego zaburzenie afektywne dwubiegunowe. Cóż, choroba była bardzo prawdopodobna. Raz potrafił śmiać się z byle powodu, żeby nazajutrz pogrążyć się w depresji. Latem mógł być największym maniakiem świata, żeby na jesień zamknąć się w sobie i nie wychodzić z pokoju. Cóż, różnie z nim bywa. Raz poszedł do psychiatry, który stwierdził, że nie ma się czego bać, że jednak nie jest chory. To chwilowy stan po utracie bliskiej osoby.
Aktualnie, Nate jest zdrowy, czuje się dobrze. Czasem tylko ma napady lęku lub agresji, zamyka się w pokoju, w swoim mieszkaniu (nie ma zamiaru mieszkać z rodzicami, którzy uważają go za powietrze) i napierdziela w bębny. Co sobotę można go zobaczyć na siłowni. Dokładnie o szóstej rano, codziennie idzie biegać, a w niedziele co miesiąc jedzie łowić ryby. Wszystko ma zaplanowane. Jest cholernym perfekcjonistą. Nigdy się nie spóźnia. U niego wszystko chodzi jak w zegarku. Tak, bywa irytujący, ale jeśli ktoś się przyzwyczaił, nie widzi żadnego problemu.

sznurki | on | kartki 


Wróciłam na blogi po bardzo, bardzo długiej przerwie, muszę znów wdrożyć się w ten szalony rytm. 
Mordka: James Cassells. 
Kiedyś wszystko pozmieniam. Zobaczymy jak to będzie.